Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy szeryf Prawa i Sprawiedliwości

Redakcja
FOT. WOJCIECH MATUSIK
FOT. WOJCIECH MATUSIK
ROZMOWA. ANDRZEJ DUDA, poseł Prawa i Sprawiedliwości z Krakowa, o swojej nowej roli w partii, o mijaniu się z prawdą premiera i reformie prokuratury mówi Małgorzacie Nitek.

FOT. WOJCIECH MATUSIK

- Patrzy Pan w lustro i widzi Pan...

- Mężczyznę, który właśnie skończył 40 lat i nadal jest pełen optymizmu i energii.

- A nie nowego szeryfa Prawa i Sprawiedliwości i twarz jesiennej ofensywy PiS?

- Nie, to bez wątpienia twarz Andrzeja Dudy i, co niezwykle ważne, nadal mogę na nią patrzeć przy goleniu.

- Władze partii kreują Pana na następcę Zbigniewa Ziobry. Jest Pan gotowy do tej roli?

- Byłem wiceministrem w resorcie sprawiedliwości kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę. Miałem też okazję sprawdzić się jako minister w Kancelarii Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego, którego wielokrotnie reprezentowałem przed parlamentem i Trybunałem Konstytucyjnym. Tematy prawne i związane z wymiarem sprawiedliwości siłą rzeczy są mi bliskie.

- Jakie są teraz Pana relacje ze Zbigniewem Ziobrą?

- Gdy się spotykamy, pozdrawiamy się. Ale rozstanie Zbigniewa Ziobry z PiS oczywiście odbiło się także na naszych relacjach. Co tu kryć, pozostał pewien żal.Trzeba było dokonać wyboru. On podjął swoją decyzję, ja swoją.

- Długo się Pan zastanawiał?

- Dla mnie wybór był oczywisty i nie mogłem się zastanawiać. Niemniej były to dla mnie trudne chwile. Szanuję Zbyszka, ale są wartości, które mają dla mnie znaczenie większe niż nawet bliskie relacje towarzyskie.

- Co to za wartości?

- W Prawie i Sprawiedliwości zatrzymały mnie trzy zasadnicze powody. Po pierwsze, nie mogłem odejść, bo zachowałbym się nielojalnie wobec zarządu PiS, który wcześniej powierzył mi zadanie lidera listy wyborczej w okręgu krakowskim. To zobowiązuje. Podczas kampanii spotykałem się z wyborcami, mówiłem o programie Prawa i Sprawiedliwości i zapewniałem, że będę go realizował. Uzyskałem aż 80 tysięcy głosów. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele z nich zawdzięczam także temu, że byłem kandydatem Prawa i Sprawiedliwości i liderem listy. Nie mogłem w tej sytuacji wyjść z partii, ponieważ byłoby to, w moim przekonaniu, nieuczciwe. Przede wszystkim wobec wyborców. Po drugie, jestem absolutnym zwolennikiem jedności prawicy. Po trzecie, przez dwa i pół roku byłem ministrem w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wiem, że Pan Prezydent nigdy by nie zaakceptował tego, że opuściłem Prawo i Sprawiedliwość. W rozmowach z nami, swoimi najbliższymi współpracownikami, zawsze podkreślał, że liczy się wspólne działanie, a w jedności tkwi siła. To wynika także z obowiązującego w Polsce systemu wyborczego, który faworyzuje większe ugrupowania. Krótko mówiąc, nie warto się dzielić. Stąd wezwania do powrotu, do jedności. I jestem przekonany, że tego oczekują ludzie.

- Teraz ma Pan przekonywać Polaków, że Platforma rządzi źle. Jak Pan to zrobi?

- Polityka bez polityki, jak głosiły niedawno plakaty wyborcze PO, i składanie pustych obietnic przestają się sprawdzać. Polakom żyje się coraz gorzej. "Koń jaki jest każdy widzi" - rośnie inflacja, bezrobocie, dług publiczny, jest coraz więcej ubogich rodzin, młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę szukać lepszego życia pod opieką innych rządów. Tam znajdują pracę, zakładają rodziny, rodzą dzieci i są zabezpieczeni socjalnie, bo państwo spełnia swoją rolę. Opuszczając Polskę, można powiedzieć - "krzyczą nogami", że nie widzą tu perspektyw.
Rządząca w Polsce od 5 lat Platforma nie radzi sobie i to na wszystkich frontach. Zarówno w polityce zagranicznej, gospodarczej, społecznej, jak i w wymiarze sprawiedliwości. W dobrze rządzonym państwie budowa autostrad, przy silnym wsparciu finansowym z UE, byłaby lokomotywą koniunktury gospodarczej, szczególnie w budownictwie. Pod nieudolnymi rządami PO pochłonęła olbrzymie środki, spowodowała masowe bankructwa firm budowlanych, a w dodatku ciągle oddalane terminy ukończenia kolejnych odcinków powodują ogromne straty i bałagan komunikacyjny.

Kolej w rozsypce, informatyzacja państwa w rozsypce, służba zdrowia w rozsypce. Reforma prokuratury przeprowadzona przez PO także okazała się klapą. Wdarły się do niej patologie, naturalne w środowiskach, które się zamykają, funkcjonują bez zewnętrznego nadzoru. Boleśnie przekonaliśmy się o tym po wybuchu afery Amber Gold. Prawo i Sprawiedliwość ma przygotowany duży pakiet reform. Chcemy pokazać, że Polacy mają wybór, że jest alternatywa, że można państwem rządzić sprawnie i odpowiedzialnie.

- W ramach tych reform PiS proponuje ponowne upolitycznienie prokuratury?

- To mit, że teraz nie ma politycznego wpływu na prokuraturę. Przecież prokurator Edward Zalewski, niegdyś zastępca kolejnych ministrów sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska, jest dziś szefem Krajowej Rady Prokuratury. To organ, który ma wpływ na wszystko, co się w prokuraturze dzieje, zwłaszcza w sensie personalnym. W rzeczywistości to on rządzi. Prokurator generalny wybrany został wprawdzie w sposób pozapolityczny, ale nie wyposażono go w żadne silne narzędzia kierowania. Nie może na przykład odwołać samodzielnie szefa prokuratury rejonowej, okręgowej czy apelacyjnej. Prezydent Lech Kaczyński ostrzegał, że to doprowadzi do patologii korporacyjnych, że prokuratura stanie się bezkarna, co z kolei spowoduje spadek poziomu bezpieczeństwa obywateli. I tak się, niestety, stało. Ale to nie jest wina prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, tylko fatalnego modelu prokuratury stworzonego przez PO.

Popatrzmy - w konstytucji znajduje się zapis, że Rada Ministrów odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa, czyli również za bezpieczeństwo obywateli. Jak jednak może odpowiadać, skoro formalnie nie ma wpływu na prokuraturę. By to zmienić, prokurator generalny powinien, jak inni ministrowie, podlegać premierowi. Przede wszystkim należy jednak wzmocnić jego uprawnienia, by w każdej chwili mógł dokonać dowolnych zmian personalnych. PiS na pewno złoży taki projekt zmian ustawowych.

- Jest Pan pewien, że podległość premierowi nie stworzy pokusy wykorzystywania prokuratury do politycznych porachunków?

- Może właśnie dlatego należałoby wprowadzić nadzór prezesa Rady Ministrów. Jeśli prokurator generalny będzie wybierany, jak obecnie, w sposób niezależny i na kadencję, to znajdzie w sobie siłę, by w takich sytuacjach powiedzieć premierowi "nie". A jeśli to nie poskutkuje, poda się do dymisji i jej powody wyjawi publicznie. Jednocześnie jednak premier powinien mieć możliwość zdymisjonowania prokuratora generalnego w sytuacji, gdy nie realizuje on określonej przez rząd polityki walki z przestępczością. Skoro polityk, przyszły premier, obiecuje wyborcom bezpieczeństwo, spokój i porządek publiczny, musi mieć środki do realizowania tych obietnic. Przecież z powodu między innymi tych deklaracji ludzie wybrali jego partię w wyborach. Nie da się tego zrobić bez oficjalnego wpływu na prokuraturę. Bo ten nieoficjalny oczywiście jest, choćby w sprawie byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego, który kilka dni przed wyborami usłyszał od prokuratora, że zostaną mu postawione zarzuty. Tak, tak, prokurator użył czasu przyszłego i ogłosił to mediom, co w tej profesji jest niedopuszczalne.
- Za rządów ministra Ziobry też się zdarzały podobne sytuacje. Na przykład przed wyborami samorządowymi w 2006 roku ruszyło głośne śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy budowie muzeum pod Rynkiem Głównym w Krakowie, inwestycji firmowanej przez prezydenta Jacka Majchrowskiego. Po trzech latach zakończyło się umorzeniem.

- Śledztwo jednak nie było tylko zapowiedziane, ale ruszyło, bo być może były ku temu podstawy, a wiele śledztw kończy się umorzeniem. Rolą prokuratury jest wykrywanie łamania prawa, także w kręgach władzy i pytanie - czy to oznacza upolitycznienie, czy ludzie władzy mają być poza prawem? Skandaliczna zapowiedź, o której przed chwilą mówiłem, zdarzyła się niedawno, kiedy prokuratura miała być już "niezależna". Mit ten jest bardzo wygodny dla rządu, bo gdy wychodzą na jaw patologiczne sytuacje, jak choćby teraz w sprawie Amber Gold, premier Tusk może stwierdzić, że za to nie odpowiada.

A przecież ludzie stracili pieniądze nie tylko dlatego, że chcieli zarobić lepiej niż w banku. Oddawali oszczędności firmie, która miała eleganckie biura, reklamowała się wszędzie i była chwalona publicznie przez ważnych polityków PO. Dlaczego więc pozwolono ich oszukać? To państwo nie zadziałało i nie zapewniło im bezpieczeństwa. Bo rząd od 2010 roku "legalnie" nie realizuje swojego konstytucyjnego obowiązku. Jeśli zdarzają się patologie, to trzeba stworzyć mechanizmy, które je wyeliminują, a nie pozbywać się odpowiedzialności za ważne dziedziny życia społecznego. Uczciwa władza tak nie robi.

- Czy w przygotowywanym teraz przez PiS raporcie o aferze Amber Gold Donald Tusk zostanie wymieniony jako winny?

- Pan Donald Tusk jako premier nadzoruje bezpośrednio służby specjalne i ministrów, którzy z pewnością w sprawie Amber Gold nie wykonali swoich obowiązków, choćby w zakresie nadzoru nad podległymi im organami administracji rządowej. Myślę tu przede wszystkim o ministrze finansów i ministrze transportu. Ale to jest przede wszystkim odpowiedzialność polityczna premiera i jego podwładnych. Co do ewentualnej odpowiedzialności karnej decyzje podejmą prokuratorzy i sądy. Posłowie nie rozstrzygają w tej sprawie, mogą jedynie składać do prokuratury odpowiednie zawiadomienia i takich nie można wykluczyć. Dwa już zresztą zostały złożone.

- Nie udało się powołać komisji śledczej w sprawie Amber Gold, wierzy Pan, że byłaby ona w stanie coś wyjaśnić.

- W tę sprawę uwikłany jest premier, który mija się z prawdą w wyjaśnianiu, kiedy dowiedział się o podejrzanej działalności Amber Gold, a także ministrowie, którzy nie dopełnili obowiązku nadzoru i prominentni politycy PO, jak prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, gloryfikujący tę firmę. Prokuratura nie wyjaśni kwestii dziwnych relacji na styku polityki z biznesem i nie zrealizuje związanej z tym odpowiedzialności politycznej. Mogłyby one stać się przedmiotem badań komisji śledczej, ale najwyraźniej Platforma obawia się, że to byłaby dla niej katastrofa. Przecież oszukanych zostało kilka tysięcy Polaków, nikt ich nie ostrzegł. a premier, co wynika z notatki ABW, wiedział o podejrzanej działalności Amber Gold w maju tego roku. Potem, w czerwcu ostrzegł swojego syna, a gdyby wtedy odpowiednio zareagował, poszkodowanych przez Amber Gold byłoby pewnie dużo mniej.
- Jesienna ofensywa PiS, którą rozpoczął właśnie prezes Jarosław Kaczyński, pokazuje zmianę taktyki. Na jaki wzrost w sondażach liczycie po prezentacji pozytywnego programu?

- Od pewnego czasu sondaże pokazują stały wzrost negatywnych ocen sytuacji w kraju wśród Polaków. Stale wzrasta też liczba przeciwników rządu, ale permanentna propaganda PO-PSL do tej pory uniemożliwiała pokazanie, że rządy Prawa i Sprawiedliwości mogą być dla Polski lepszym wyborem. Cały czas straszy się ludzi PiS-em, tak jak straszono benzyną po 5 złotych w okresie, gdy premierem był Jarosław Kaczyński. Dziś, po 5 latach rządów PO benzyna jest prawie po 6 złotych i stale drożeje.

Wtedy Donald Tusk straszył, że "ekipa bierze się za wasze portfele", a przecież obniżano koszty pracy i robiono oszczędności budżetowe. Tymczasem to właśnie za rządów PO podnosi się podatki - od VAT-u po lokalne, likwiduje się szkoły, bo samorządy dostają relatywnie mniej pieniędzy, zlikwidowano polskie stocznie i wiele innych zakładów przemysłowych. Teraz, po tylu aferach i w obliczu poważnych problemów gospodarczych propaganda przestaje działać. Wierzę więc, że przekonamy Polaków, którym komfort życia się wyraźnie pogarsza, by nie dali się dłużej oszukiwać Platformie hojnie szermującej obietnicami, których nie zamierza spełniać.

- Skoro na forum ogólnopolskim ma Pan być twarzą PiS, czy mocniej zaznaczy Pan swoją pozycję w Krakowie? Do tej pory regionem rządził Andrzej Adamczyk.

- To aktywny i doświadczony poseł. Sam głosowałem na niego podczas wyborów szefa okręgu PiS. A odpowiadając na pytanie: liderem jest ten, kogo za lidera uważają ludzie. Ja spokojnie pracuję dla Krakowa w moim biurze poselskim na Brackiej i w Sejmie. Proszę zapytać krakowian, którzy do mnie przychodzą.

- O co Pan zawalczy w kolejnych wyborach?

- Chcę udowodnić, że dzięki polityce, rozumianej jako działalność na rzecz dobra wspólnego, wiele można w Polsce zmienić na lepsze.

- Będzie Pan kandydatem na prezydenta...?

- Zobaczymy...

- Prezydenta RP.

- Zemdlałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski