MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O abonamencie inaczej

Redakcja
Wśród krajów Unii Europejskiej Polska wyróżnia się wyjątkowo niskim poziomem poboru abonamentu radiowo-telewizyjnego. Polacy w większości po prostu go nie płacą i nie ma żadnego skutecznego sposobu jego ściągania. Co więcej, publiczne zapowiedzi zwycięskiego obozu politycznego zniesienia tego podatku dodatkowo obniżyły liczbę osób płacących za użytkowanie telewizora i radioodbiornika. Ale to wcale nie jedyna specyficzna cecha świata polskich mediów publicznych. Otóż w żadnym państwie Unii udział telewizji publicznej w rynku krajowym nie jest tak wysoki jak w Polsce. Sięga aż 50 procent! W większości krajów zawiera się on w przedziale 25-40 procent. Zaskakuje przy tym fakt, że udział środków publicznych w budżecie publicznej telewizji jest w Polsce najniższy, wynosząc nieco ponad 28 procent, podczas gdy w wielu krajach sięga nawet 90 procent.

Jeśli zatem abonamentu nie potrafimy ściągać, finansowanie mediów publicznych ze środków publicznych jest bardzo niskie, a oglądalność tej telewizji (zatem i dostęp do rynku reklamowego) ogromna, to narzuca się z wielką siłą pokusa, aby po prostu zrezygnować z powszechnej opłaty abonamentowej.
Przeciw likwidacji abonamentu protestują - co oczywiste - pracownicy mediów publicznych. Szczególnie aktywne jest tu środowisko publicznego radia. W organizowane przezeń kampanie wciągane są znane osoby świata kultury i show-biznesu nierzadko związane z silnie okopaną w mediach publicznych opozycją. Protestom płynącym z tej strony trudno przypisać walor bezinteresowności, co obniża ich skuteczność. Chciałbym jasno zdeklarować, że wbrew opiniom wielu przedstawicieli Platformy Obywatelskiej uważam za celowe raz jeszcze poważnie rozważyć celowość utrzymania powszechnego abonamentu. Rzecz w tym, że chciałbym zaproponować inne zasady jego poboru i inne przeznaczenie, a raczej - mówiąc ściślej - inny sposób wykorzystania.
Warto bowiem pamiętać, że abonament nie tylko nie jest pobierany w wielu krajach, to jeszcze na dodatek zasady jego płacenia i nim gospodarowania są bardzo, bardzo różne. Problematykę tę Unia Europejska pozostawia całkowicie w gestii krajów członkowskich. Tam, gdzie funkcjonuje rozbudowana i efektywna administracja, opłaty różnicuje się w zależności od liczby radioodbiorników, kontroluje radia samochodowe, rejestruje komputery z kartami TV itd. Powiedzmy od razu, że takie wyrafinowane systemy byłyby ponad siły naszej administracji. Potrzebujemy systemu możliwie prostego i łatwego w obsłudze, ale znacznie bardziej niż dzisiejszy efektywnego.
Podstawowe jest ustalenie, za co właściwie płacimy. Czy za posiadanie odbiornika? Ta koncepcja jest przestarzała, gdy w mieszkaniu jest kilka odbiorników, gdy wciąż pojawiają się nowe kategorie odbiorników z telefonią komórkową włącznie. Otóż, w moim przekonaniu powinniśmy uznać, że płacimy za dostępność sygnału, czyli za możliwość odbioru na danej nieruchomości. W języku prawniczym można by to nazwać "opłatą adiacencką". Dostępność sygnału to jakby kolejne "uzbrojenie" działki, której wartość jak wiadomo, zależy od tego, czy jest tam dojazd, wodociąg czy prąd. Z tego rozumowania wynika teza, że opłata abonencka winna być dodatkiem do podatku od nieruchomości (np. wyliczana, jako procent tego podatku). Powinni go płacić wszyscy płatnicy tego podatku, zarówno osoby fizyczne, jak i osoby prawne. Tam, gdzie podatek od nieruchomości zastąpiony jest podatkiem rolnym, abonament byłby odpowiednim dodatkiem tego podatku. Podatki od nieruchomości cechuje wysoka ściągalność i stosunkowo łatwa egzekucja. Ten system bardzo rozszerzyłby grono płatników abonamentu, co mogłoby pozwolić na zauważalne obniżenie jego stawek. Wysokość płatności to zresztą materia, którą winien w perspektywie roku bądź dwóch - trzech lat zajmować się parlament lub sejmiki wojewódzkie. Sejmiki wojewódzkie przywołałem tutaj nieprzypadkowo. Uważam bowiem, że środki abonamentowe winny zostać użyte w całości na utrzymanie i rozwój nadawców znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji, czyli publicznych mediów regionalnych.
Od lat ośrodki regionalne TVP są marginalizowane, jako wyjątkowo drogie i nieatrakcyjne dla reklamodawców. Właściwie są już w stanie likwidacji. Zostały zredukowane do wypełniania miniaturowych okienek lokalnych serwisów i szczątków publicystyki. Abonament przypisany publicznym mediom regionalnym pozwoliłby - mówiąc brutalnie - "odwarszawić telewizję" i uruchomić potencjał innych ośrodków. Wiem, o czym piszę. Jeśli z Krakowa ma być emitowany program na żywo na antenę ogólnopolską, to obowiązkowo przywozi się warszawskich prezenterów. Czasami - o paradoksie - "emigrantów" z Krakowa. Kanały ogólnopolskie mogłyby w sposób naturalny, bez ograniczeń korzystać z produkcji ośrodków regionalnych. To jasne, że przewaga publicznych kanałów ogólnokrajowych na rynku reklamowym nadal pozostałaby miażdżąca, ale znaczna część produkcji misyjnej byłaby produkowana w regionach. Ośrodki regionalne dysponowałyby budżetem proporcjonalnym do regionalnie zebranej składki. Może dlatego należałoby sejmikom dać prawo określania wysokości abonamentu.
Pozostaje do rozważenia istotny problem podziału zebranej w regionie składki abonamentowej pomiędzy regionalny ośrodek radiowy i telewizyjny, a także możliwość przeznaczania części środków na programy misyjne innych nadawców. Akurat to rozwiązanie stosowane jest z powodzeniem w Austrii. Warto by także na wzór Niemiec wprowadzić stały odpis na twórczość filmową. Takie i podobne zagadnienia powinna uszczegółowić nowa ustawa medialna.
Sprowadzając przedstawioną propozycję do trzech zasadniczych punktów można powiedzieć, że polega ona na:
1. związaniu abonamentu z podatkiem od nieruchomości (model francuski),
2. uznaniu zagadnienia wysokości stawek i podziału zebranego abonamentu za kompetencję regionalną (model niemiecko-austriacki),
3. przeznaczeniu abonamentu w zdecydowanej większości na wsparcie najsłabszego ogniwa systemu polskich mediów publicznych - mediów regionalnych.
Efekty wydają się łatwe do przewidzenia. To obudzenie energii wielu środowisk artystycznych i opiniotwórczych, zwiększenie szans na wyłowienie talentów, lepsze warunki budowy społeczeństwa obywatelskiego i wzbudzenie zainteresowania Polaków ich małymi ojczyznami. To także szansa na przyśpieszenie metropolizacji wielkich polskich miast.
Nie należy przy tym zapominać o jeszcze jednym efekcie: likwidacji gorszącego obrazu "słabego państwa", które nakłada ciężar, ale go nie egzekwuje. Ponadto chyba nikt nie ma wątpliwości, że regionalnie zebrane i regionalnie spożytkowane środki publiczne znajdą się pod większą kontrolą społeczną, a naturalna w tej sytuacji konkurencja pomiędzy regionami i ich stolicami podniesie jakość produkcji telewizyjnych i radiowych. A to leży w interesie nas wszystkich.
JANUSZ SEPIOŁ*

* Autor jest senatorem RP z ramienia Platformy Obywatelskiej, członkiem Komisji Kultury i Środków Przekazu, byłym marszałkiem województwa małopolskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski