MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O budowaniu niepodlegŁoŚci inaczej

Redakcja
Wśród rozważań nad dziejami narodów poczesne miejsce musi zajmować próba odpowiedzi na pytanie o elity, a w momentach przełomowych - o sprawców zdarzeń w szerokim tego słowa znaczeniu. Wokół jubileuszu odzyskania przez Polskę niepodległości po długim okresie rozbiorów pytanie o sprawców niepodległości przekuwa się dodatkowo w odwieczne pytanie o ofiary i poświęcenia dla wspólnej sprawy; o to, kto jawi się bohaterem, a kto beneficjentem korzystającym na przemianach. Nie masy, nie klasy

PIOTR BOROŃ*

Wśród rozważań nad dziejami narodów poczesne miejsce musi zajmować próba odpowiedzi na pytanie o elity, a w momentach przełomowych - o sprawców zdarzeń w szerokim tego słowa znaczeniu. Wokół jubileuszu odzyskania przez Polskę niepodległości po długim okresie rozbiorów pytanie o sprawców niepodległości przekuwa się dodatkowo w odwieczne pytanie o ofiary i poświęcenia dla wspólnej sprawy; o to, kto jawi się bohaterem, a kto beneficjentem korzystającym na przemianach.

Nie masy, nie klasy

Od co najmniej stu pięćdziesięciu lat w naukach społecznych, a szczególnie wśród historyków, toczy się żywy spór o to, czy historię kształtują jednostki czy masy. Jako przykłady osób wywierających szczególny wpływ na zdarzenia (kamienie milowe dziejów) wymienia się z reguły Cezara, Napoleona, Hitlera i Stalina… Adwersarze, wychodząc - zazwyczaj od nauki marksistowskiej - ukazują masy jako podmiot i przedmiot procesów społeczno-ekonomicznych i mówią o procesach dziejowych. Kwestia zarysowana we wstępie tylko w części odnosi się do tego sporu. Nie chodzi bowiem o konsumentów i siłę roboczą, nie chodzi o grupy, klasy społeczne i siły interesów. Nie przystaje do takiego podziału Pierwsza Kompania Kadrowa, niektórzy kupcy, niektórzy zaopatrzeniowcy i jeszcze inni przedstawiciele grup zawodowych.

Słuszne stereotypy

Kolejne obchody Święta Niepodległości 11 listopada gromadzą przedstawicieli najwyższych władz państwowych i samorządowych, hierarchii kościelnej, kombatantów oraz delegacje stowarzyszeń patriotycznych ze sztandarami i kwiatami. Oddawana jest słusznie cześć poległym w walkach o niepodległość, a celem pochodów są często groby nieznanego żołnierza. Postaciami najczęściej wspominanymi przy tych okazjach są bohaterowie spektakularnych zdarzeń, związanych z przełomowymi momentami dziejów, a pierwsze miejsce w znów niepodległej Polsce ma jak w okresie dwudziestolecia międzywojennego marszałek Piłsudski. To pewien stereotyp, ale stereotyp słuszny i nikt nie powinien go podważać w ogólnych zasadach. Warto jednak pokusić się o refleksje wspomnieniowe, komu również należy się uznanie za patriotyczną postawę w dobie przełomu.
Na wiek XIX, czyli okres polskiego niebytu państwowego, przypadają początki transportu kolejowego i atmosfera fascynacji, która doprowadziła w krótkim czasie do powstania linii komunikacyjnych, przypominających sieci pajęcze, przy czym ogniskami koncentrującymi koleje państwowe były stolice przedwojennych monarchii. Od "kapitałodajnych" stolic rozchodziły się główne linie, a od nich - jak naczynia włosowate - coraz liczniejsze trasy dojazdu na prowincje. Granice przecinane były tylko nielicznymi torami o znaczeniu strategicznym. Z prowincjonalnych miasteczek, a szczególnie nadgranicznych należało kierować się do miast położonych bardziej centralnie i "zawracać", by innym pociągiem dojechać do niedalekiego miasteczka. W efekcie, połączenia dwóch polskich miast odbywały się poprzez obce przedrozbiorowe np. niemieckie miasta, leżące w granicach etnicznych żywiołu germańskiego. W roku 1918 stanęliśmy przed problemem pokiereszowania tego rozbiorowego układu i stworzenia nowej sieci z Warszawą jako centrum komunikacyjnym. Jeden rzut oka na mapę kolejową pozwala ogarnąć istotę zjawiska.
Jest wiele racji, by właśnie tak spojrzeć na wiele zagadnień integracyjnych, jakie ujawniły się z wielką mocą po zakończeniu I wojny światowej i które musieliśmy przezwyciężyć dla odbudowania zintegrowanego państwa polskiego.

Cichy bohater zbiorowy

Pewien Galicjanin handlował z Wiedniem i Budapesztem, jeździł na wczasy nad Adriatyk lub w Alpy, lubił odwiedzić Wenecję i miał wielu prywatnych przyjaciół wśród kupców i (uwaga!) urzędników monarchii Habsburskiej. Jeździł tam wszędzie bez paszportu. Nie przekraczał granic. Podróżował wygodnie. Pewien łodzianin (lub białostoczanin) miał otwarte ogromne, wręcz niezaspokojone na handel tkaninami rynki wschodnie, a przed nim stały otworem pałace petersburskie rosyjskich arystokratów. Przychodzi na pamięć np. pan Wokulski. Mieszkaniec Poznania był patriotą, ale w duchu pozytywistycznym rozkręcił niezłe interesy poprzez Berlin z Niemcami i również żal mu było utracić te wszystkie korzyści, na które jego rodzina pracowała od kilkudziesięciu lat.
Ktoś powie, że przejechał ich walec historii, że patrząc obiektywnie, w tym czasie liczyło się zaangażowanie w całkiem odmienny nowy nurt. Ale spróbujmy mniej wzniośle zastanowić się nad tym, co musieli czuć wobec odradzającej się Polski i nowych granic, przecinających ich układy, znajomości i stały dopływ gotówki. Paradoksalnie, Polsce od ich strat nie przybywało… Czy na ołtarzu ojczyzny chętnie poświęcali swoje bogactwo, nie dostając przy tym miana bohaterów lub co najmniej poświęcających się. Musi zatem rodzić się pytanie: czy musieli przyjmować postawę zgody na "Odrodzoną"? Jak pokazuje historia, przeboleli swoje straty i nie przeciwdziałali powstawaniu nowego państwa. Zapewne też sobie jakoś w większości poradzili - tak jak radzili sobie wcześniej z rosyjskimi, austriackimi i niemieckimi urzędnikami. Mamy zatem do czynienia z nietypowym bohaterem zbiorowym. Bohaterem nie heroicznym, ale przecież pozytywnym bohaterem jakże ważnego dla nas wydarzenia.
Nie zdarzyło się, by przez 90 lat ktoś uhonorował ich za swoją postawę kwiatami, odznaczeniami lub poezją. Warto sobie jednak uświadomić przy okazji rocznicy 11 Listopada, że tacy właśnie obywatele w dużym stopniu decydowali o losie Polski.

Historia kołem się toczy

Kolejna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę po I wojnie światowej jest jak zwykle okazją do kolejnego zaistnienia w mediach postaci z pierwszych stron gazet. Wiele z nich przyznaje się do zasług solidarnościowych. Spróbujmy jednak - choćby przez chwilę - zdobyć się na refleksję na temat osób, które kolejny zwrot w naszej historii przyjęły ze stratą i zadowoleniem. To bardzo nietypowe spojrzenie, ale ubogacające wizję otaczającej nas rzeczywistości i rodzące dobre owoce w przyszłości.
Wzniosłe akty bohaterstwa, wszystkie wydarzenia służą sobie samym w danej chwili, kształtują przyszłość, ale - powiedzmy szczerze - już się wydarzyły, już spełniły swoją rolę. Obchody ich rocznic już nie zmienią tamtych wydarzeń. Owszem, mogą zmieniać przyszłość uwznioślając nas samych do bohaterskich czynów. Zatem obchody, wyrastając z przeszłości są już często zdarzeniami samoistnymi - pracują na przyszłość.
Studia nad historią mentalności ujawniają, że te same wydarzenia historyczne są interpretowane na coraz to nowy sposób w kolejnych epokach. Obchody rocznic mają wielkie znaczenie wychowawcze. Patrząc na oceny tamtych postaw z odbudowy niepodległości po zaborach czy też wychodzenia z PRL, zatrważa niedocenianie zwykłych ludzi, którzy podejmują miliony etycznych decyzji, skutkujących choćby takim zjawiskiem jak dobrobyt. A o to już warto się postarać.

\*Autor jest historykiem, członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski