Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O człowieku, który maluje obrazy ustami

Ewa Tyrpa
Jerzy Galos w trakcie rysowania bzów w wazonie
Jerzy Galos w trakcie rysowania bzów w wazonie FOT. EWA TYRPA
Sylwetka. Jerzy Galos był górnikiem, ale został malarzem. To nie było wymarzone przez niego zajęcie. Jednak los tak nim pokierował.

Bardzo lubił pracę w kopalni "Piast", choć była ciężka i po założeniu rodziny musiał pokonywać sporą odległość by z Jaś-kowic, zza Skawiny, dojechać do Bierunia Nowego pod Oświęcim.

- Wszystkie plany na przyszłość pokrzyżował niefortunny skok do wody w lipcu 1992 roku - wspomina Jerzy Galos. Długo on, ani żona nie mogli pogodzić się z jego niepełnosprawnością, że nie może chodzić, a ruch rękami ma bardzo ograniczony.

Byli szczęśliwym małżeństwem, mieli dwie urocze córeczki: Monikę i Dorotę i wiele planów na przyszłość. Zaledwie 4,5 roku po ślubie zdarzył się ten wypadek. - Jerzy zawsze był niezwykle szarmancki i opiekuńczy. Ujął mnie też ogromną osobistą kulturą. To ideał męża - tak opisuje Jerzego Galosa jego żona Elżbieta. Jej motto na życie: cieszyć się każdym dniem.

Dzisiaj o wypadku męża mówi spokojnie. Jeszcze do niedawna była w sobie zamknięta, nie chciała z nikim rozmawiać. Stale pytała Boga dlaczego los ich tak dotknął. Ale dostała od niego siłę, żeby móc pocieszać męża, pielęgnować go i wychowywać dzieci.

Chociaż lekarze od początku nie dawali jej nadziei na powrót męża do sprawności, to nie mogła mu tego powiedzieć. Ponadto tliła się w niej iskierka nadziei, że wstanie zacznie chodzić. Jednak nie stał się cud i małżonkowie musieli się zmagać z chorobą.
Rehabilitacja w domu i wielu szpitalach, doprowadziła do takiego stanu, że mąż już nie leżał bezwładnie w łóżku, ale mógł siedzieć w wózku i zjeść posiłek.

Do malowania zainspirowała go broszura wręczona przez lekarkę w szpitalu Rydygiera w Krakowie, gdzie przebywał na rehabilitacji. Zobaczył, że można malować ustami. W ten sposób tworzy od 15 lat.

Pierwsze prace rysował kredkami na zwykłym bloku technicznym. - Bardzo dużo nauczyłem się oglądając w telewizji programy profesora Wiktora Zina. Dawał mi wiele wskazówek - mówi artysta. Malować zaczął siedem lat po wypadku. Pamięta, że pierwsze jego obrazy zostały kupione na pikniku charytatywnym w Skawinie. Dochód z nich zasilił niepelnosprawne dzieci w Radwanowicach.

Kolejne prace zostały wystawione na licytację podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To dało artyście więcej siły i ogromną satysfakcję. Od władz gminy dostał płótno i farby oraz lekcje plastyka, który uczył go różnych technik malowania. Jerzy Galos okazał się utalentowanym artystą.

W krakowskim ośrodku, w którym obecnie przebywa, siedzibę miało wydawnictwo "Amun" z Raciborza. To dzięki niej został stypendystą Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami w Lichtensteinie.

Jerzy Galos nie zliczył swoich prac. Szacuje, że namalował około trzystu obrazów. Jego żona wielką sympatią darzy pejzaże, ale szczególnie obraz z grupą sarenek. Tego malunku nie chce udostępnić nawet na wystawy.

Monika i Dorota cenią kwiaty i pejzaże. Córki wspierają tatę: jeżdżą z nim na wystawy pomagają w przygotowaniu wernisaży, a przede wszystkim mają dla niego ciepły uśmiech.

Jan Galos zaznacza, że portrecistą nie będzie, gdyż zbyt dużo wysiłku musiałby włożyć w wierne odtworzenie ludzkiej twarzy. Zbyt długie siedzenie w tej samej pozycji przed sztalugami powoduje ból kręgosłupa i sztywność szyi. Ma też kłopot ze zbyt długim ściskaniem zębami ołówka, dlatego zdecydowanie woli malować pędzlem.

Po niedzielnym spotkaniu w Jaśkowicach czuł się trochę zmęczony, choć tego nie okazał. Był niezwykle wzruszony, gdy jak wiele osób przyszło i, że zajete byłu wszystkie miejsca siedzące.

Uroczysty jubileusz w rocznicę 15-lecia pracy twórczej, przygotowali artyście sołtys Józef Tomaczak z Radą Sołecką, Stowarzyszeniem Na Rzecz Rozwoju Sołectwa Jaśkowice XXI Wiek wraz z żoną i córkami.

Jerzy Galos na oczach mieszkańców zaledwie w ciągu kilkunastu minut narysował ołówkiem bukiet bzu w wazonie. Nie miał tremy, a wręcz przeciwnie, zachęcał mieszkańców do przyglądania się z bliska jego pracy. Rysunek wręczył sołtysowi w podziękowaniu za wspaniale zorganizowaną uroczystość z okazji 15-lecia jego pracy artystycznej.

Józef Tomaczak ma wiele pomysłów na wspieranie artysty, któremu najbardziej brakuje pędzli, bo jak mówi, niszczy je trzymając zębami.

- Możemy organziować na przykład przedświąteczne wystawy i kiermasze w Domu Ludowym - planuje sołtys. Jubileuszowa wystawa czynna była tylko w niedzielę, gdyż obiekt nie jest wystarczająco zabezpieczony. Ale obrazy pana Jerzego niebawem będzie można oglądać W Kopalni Soli w Wieliczce oraz w Tynieckim Klubie Kultury w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski