Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O niezależności nie ma mowy

Redakcja
Z chargé d'affaires Ambasady Federalnej Republiki Jugosławii, SONJĄ BANDĄ, rozmawia Dominika Ćosić

- Jakie, Pani zdaniem, jest najlepsze rozwiązanie kryzysu kosowskiego?

- Od początku chcemy pokojowego rozwiązania. Zgadzamy się na szeroką autonomię dla Kosowa i powrót Albańczyków. Wymagamy jednak rozbrojenia oddziałów WAK deklarując wycofanie części naszych jednostek z Kosowa. Muszę zastrzec, że nigdy nie zgodzimy się na niezależność Kosowa i na to, by jedna terrorystyczna organizacja, jaką jest Wyzwoleńcza Armia Kosowa (WAK), oderwała Kosowo od Serbii.
Czekamy na polityczne rozwiązanie, ale nie wiem, ile jeszcze będziemy musieli wytrzymać. Bez względu na gesty dobrej woli z naszej strony - wypuszczenie żołnierzy amerykańskich na wolność, pozwolenie Ibrahimowi Rugovie na opuszczenie Jugosławii, ogłoszenie zawieszenia broni itd. - naloty trwają.
- Jeśli Serbia deklaruje chęć porozumienia, to dlaczego nie podpisała umowy w Rambouillet?
- Ciągle oskarża się Serbię i jej władze o brak chęci do porozumienia. To nieczysta gra. Żaden człowiek w żadnym kraju nie podpisałby dobrowolnej kapitulacji. A tym była proponowana w Rambouillet umowa. W aneksie tego dokumentu - niedawno ujawnił to niemiecki minister spraw zagranicznych Joshka Fischer - stwierdzono, że wojska NATO będą stacjonować nie tylko w Kosowie,
ale też w całej Jugosławii
z prawem swobodnego przemieszczania się. To oznaczałoby okupację. W myśl konstytucji jugosłowiańskiej, żaden z przywódców, obojętnie jak by się nazywał, nie może podpisać dobrowolnej kapitulacji. Choć treść porozumienia nie zadowalała Albańczyków, podpisali je, by Serbów obarczono winą za fiasko negocjacji i by doprowadzono do nalotów na Jugosławię.
Trzeci raz w XX w. postawiono przed nami ultimatum - podczas I wojny światowej,
II i teraz. Jak nie podpiszecie, zostaniecie zbombardowani. Jeśli podpiszecie, zostaniecie okupowani. Nikt nie zgodzi się na to. Nie zgodziliśmy się podczas II wojny światowej, kiedy ponieśliśmy ogromne ofiary, bo mamy swoją dumę narodową i morale.
- Punktem przełomowym dla obecnej sytuacji w Kosowie był rok 1989, kiedy to Slobodan Miloszević odebrał autonomię Kosowu i Wojwodinie.
- Autonomia została zmniejszona obydwu tym okręgom. Wojwodina jednak sprawnie funkcjonuje, nikt tam nie narzeka na Serbów. W myśl nowej konstytucji Albańczycy z Kosowa posiadali duże prawa, ale bojkotowali wybory, instytucje i szkoły serbskie. Albańczycy mieli uczelnie i nauczanie w języku albańskim, ale to im nie wystarczało. Zapragnęli, by program nauczania był albański. Zaczęli wcielać w życie ideę wielkiej Albanii.
Problem mniejszości albańskiej w Kosowie polega na tym, że nią się manipuluje. Albańczycy swoją mentalność polegającą na bardzo dużym rozroście naturalnym przetworzyli w doktrynę. Ich plan był jasny - chcieli, by Kosowo stało się
etnicznie czyste, albańskie.
100 tys. Serbów kilkanaście lat temu musiało uciec z Kosowa. Nieprawdą jest jednak, że w Kosowie mieszka 90 proc. Albańczyków. 65 proc. to Albańczycy, reszta to Czarnogórcy, Serbowie, Cyganie. Albańczycy żyją w ustroju patriarchalnym - rządzą klany i prawo vendetty. Jeśli ojciec lub brat jest w WAK, to cała rodzina musi być. WAK walczyło z naszym wojskiem, cywilami, ale i Albańczykami przeciwnymi terroryzmowi. Ci, którzy byli przeciwko WAK, musieli uciec. Albańczycy uciekali też przed bombami. Uciekali również do Serbii. 100 tys. Albańczyków jest w Belgradzie, a mówi się, że tłamsimy mniejszości narodowe.
W Jugosławii mieszka 26 grup etnicznych i nie mamy z nimi problemów. Przecież Wojwodina jest jednym wielkim konglomeratem różnych nacji. Wśród nich są m.in. Węgrzy, Słowacy, Czesi, Cyganie, Turcy itd. Albańczycy jako mniejszość narodowa powinni szanować prawa państwa, w którym żyją. Dla nich matką jest Albania, ale jeśli mieszkają w Serbii, to powinni szanować jej prawa.
Przez całe życie część mojej pensji, tak jak i wszyscy mieszkańcy Jugosławii, przeznaczałam dla Kosowa, na jego rozwój.
- Serbowie powtarzają, że Kosowo jest historyczną kolebką ich państwowości i kultury. Czy to jedyny powód, dla którego nie chcą się zgodzić na niezależność Kosowa?
- Może pani sobie wyobrazić, co się stanie, gdy Albańczycy uzyskają niezależność? Nie mówię już o tym, że przez te bombardowania zostaniemy gospodarczo i technicznie cofnięci o 50-100 lat. Ważniejsze jest to, że teraz każdy kraj będzie mógł napaść na inny kraj bez zgody ONZ. Każda mniejszość etniczna będzie mogła się oddzielić i uzyskać niezależność.
Niemcy mieszkający na Śląsku też będą mogli się odłączyć od Polski. Teraz jesteśmy żywym poligonem, na którym testowane są nowe technologie, bez względu na ofiary. Wypróbowują na nas nowe rodzaje broni, także te zakazane. Jesteśmy papierkiem lakmusowym. I taki los może spotkać każde państwo, którego przywódca nie podoba się NATO. Nam przecież nie wypowiedziano wojny. Na oczach świata doszło do śmierci ONZ.
- Jaką widzi Pani przyszłość Jugosławii po zakończeniu wojny?
- Nie wiem, jak odbudujemy Jugosławię, kto nam pomoże. Jugosławia wniosła akt oskarżenia przeciwko USA i państwom Paktu biorącym udział w nalotach do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Złożyliśmy też protest przeciwko pogwałceniu naszej suwerenności. Domagamy się naprawienia strat. Będziemy walczyć o uzyskanie odszkodowania, głównie od Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Oskarżamy też NATO o dokonanie zamachu na rezydencję prezydenta Jugosławii.
Toczy się nierówna wojna - taka potęga jak NATO występuje przeciwko małemu, zrujnowanemu przez tyle lat krajowi. Jeśli dojdzie do interwencji lądowej, to będzie to kolejny błąd NATO. Mamy doświadczenie w prowadzeniu wojny partyzanckiej. Podczas II wojny światowej, po Polsce i Rosji, ponieśliśmy największą ofiarę - 1,7 mln zabitych. Ale mimo to nie poddaliśmy się.
- Jak wyobraża sobie Pani stosunki jugosłowiańsko-albańskie po zakończeniu wojny?
- 9 kwietnia zerwaliśmy kontakty dyplomatyczne z Albanią, bo stamtąd wyszła agresja skierowana przeciwko nam. Przez naszą granicę przedzierali się żołnierze i partyzanci WAK. Musieliśmy zerwać te kontakty. Z innymi sąsiadami mamy dobre stosunki.
Albania nie jest stabilnym krajem, tam rządzi mafia handlująca bronią i narkotykami. Dla nas lepiej byłoby, gdyby w Albanii była stabilna sytuacja. Jeśli zapanuje pokój, chcielibyśmy utrzymywać dobre stosunki z Albanią. Pragniemy wejść do grupy państw Europy. To, że teraz jesteśmy wykluczeni z jej grona, też nas boli. Chcemy wrócić do normalnego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski