MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O wypłatę ubezpieczenia trzeba walczyć w sądzie

Redakcja
Klienci banków zaciągający kredyty są coraz częściej zmuszani do kupowania powiązanych z nimi polis ubezpieczeniowych. Drogie ubezpieczenia nie zawsze odpowiednio zabezpieczają kredytobiorców, a liczba indywidualnych skarg składanych w Biurze Rzecznika Ubezpieczonych rośnie lawinowo.

POŻYCZKI. Polisy są drogie i nie gwarantują ochrony klientów banków. Na kpinę zakrawa fakt, że "certyfikat" kończy się zdaniami: "Ubezpieczony kredyt to najlepszy sposób na zapewnienie sobie spokojnych snów. Gratulujemy wyboru".

- W ostatnich latach mieliśmy w naszym kraju boom kredytowy i to zaowocowało gwałtownym wzrostem liczby skarg na firmy świadczące usługi typu "bancassurance" - mówi Małgorzata Więcko z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. Szacuje, że liczba skarg wzrasta z roku na rok nawet o 150-200 proc. Stosowane są różne sposoby na uniknięcie wypłaty sumy ubezpieczenia, a jednym z najczęstszych jest oddalenie roszczenia klientów formułą: "Zdarzenie powstało w wyniku choroby, o której ubezpieczony wiedział lub powinien wiedzieć przed datą objęcia go ochroną ubezpieczeniową".
Kredyt zwykle ubezpieczany jest od utraty życia kredytobiorcy i trwałej niezdolności do pracy w wyniku wypadku oraz od utraty pracy. W przypadku kredytów hipotecznych stosowane jest jeszcze ubezpieczenie pomostowe (na czas załatwiania wpisu do hipoteki) oraz od utraty wartości nieruchomości. Wszystkie te polisy niemało kosztują, a - jak pokazuje praktyka - nie chronią odpowiednio klientów banków. Dla odmiany - bank zazwyczaj jest chroniony, bowiem do spłaty kredytu po śmierci kredytobiorcy zobowiązana jest najbliższa rodzina (prawo spadkowe).
Z analiz Biura Rzecznika Ubezpieczonych wynika, że skarżą się najczęściej rodziny zmarłych klientów banku. Jedna z naszych Czytelniczek po śmierci męża (wcześniej zaciągnął ubezpieczony kredyt) otrzymała odmowę uznania roszczenia, choć ubezpieczenie obejmowało ochronę na wypadek śmierci i całkowitej niezdolności do pracy. Na kpinę zakrawa fakt, że ubezpieczeniowy "certyfikat" dołączony do umowy kredytowej (koszt polisy to 3,7 tys. zł) kończy się zdaniami: "Ubezpieczony kredyt to najlepszy sposób na zapewnienie sobie spokojnych snów. Gratulujemy wyboru".
Przed bezgranicznym zaufaniem do polis ubezpieczenia kredytu przestrzega też Karol Wilczko z portalu Comperia.pl. - Do kredytów hipotecznych bywają dołączane polisy od utraty pracy, ale zazwyczaj dotyczą krótkich okresów - np. 6-12 miesięcy. Poza tym mają wiele warunków dotyczących sposobu utraty pracy i w efekcie firmy ubezpieczeniowe mogą unikać uznania roszczeń klientów - mówi.
"Ubezpieczony kredyt to najlepszy sposób na zapewnienie sobie spokojnych snów. Gratulujemy trafnego wyboru" - m.in. takie zdanie znalazło się w "certyfikacie", który towarzyszył umowie kredytowej zawartej w 2008 r. przez nieżyjącego już męża naszej Czytelniczki. Koszt dodatkowego ubezpieczenia przekroczył 3,7 tys. zł, a towarzystwo je oferujące nie chce słyszeć o wypłacie odszkodowania.
W lipcu 2008 r. mąż naszej Czytelniczki pożyczył w Lukas Banku przeszło 25 tys. zł. W praktyce otrzymał niewiele ponad 21 tys. zł, bowiem bank już na wstępie pobrał prowizję przekraczającą 1 tys. zł oraz "opłatę za ochronę ubezpieczeniową" w niebagatelnej kwocie około 3,7 tys. zł. Oczywiście dodatkowo należało spłacać (do lipca 2012 r.) odsetki od pożyczonego kapitału i sam kapitał (650 zł miesięcznie). W listopadzie 2008 r. mąż naszej Czytelniczki zmarł na zawał serca.
Ponieważ w dołączonym do umowy kredytowej "certyfikacie" wyraźnie napisano, że "spłata została objęta ochroną ubezpieczeniową na wypadek śmierci i całkowitej niezdolności do pracy", nasza Czytelniczka odwiedziła oddział Lukas Banku, a tam podsunięto jej do wypełnienia druk "Zgłoszenia roszczenia". Dołączyła do niego akt zgonu i zaświadczenie wskazujące przyczynę śmierci. W styczniu nadeszła odpowiedź z irlandzkiej firmy Finaref, która ubezpiecza m.in. kredyty Lukas Banku. Odmówiono uznania roszczenia ponieważ "zdarzenie objęte roszczeniem (zgon ubezpieczonego) powstało w wyniku choroby, o której ubezpieczony wiedział lub powinien wiedzieć przed datą objęcia go ochroną ubezpieczeniową".
- Skąd mój mąż miał wiedzieć, że umrze na zawał - pyta nasza Czytelniczka i wyjaśnia, że jej nieżyjący małżonek nie leczył się wcześniej na chorobę wieńcową i nie mógł spodziewać się poważnych kłopotów ze zdrowiem. - Jaki musiałby być rodzaj śmierci, aby towarzystwo ubezpieczeniowe uznało roszczenie - pyta zdesperowana Czytelniczka.
- Banki i towarzystwa ubezpieczeniowe starają się upowszechnić ubezpieczenia kredytów nie tylko dla podniesienia bezpieczeństwa obrotu, ale także z chęci zysku. To po prostu produkt finansowy, który przynosi konkretne pieniądze - mówi Małgorzata Więcko z Biura Rzecznika Ubezpieczonych i namawia osoby, którym odmówiono uznania roszczenia do składania indywidualnych skarg u rzecznika ubezpieczonych. - Bywa i tak, że towarzystwa ubezpieczeniowe liczą na zaniechanie klienta. Gdy ten stara się dochodzić swoich praw nawet w sądzie, towarzystwa i banki proponują ugodowe rozwiązania. Radzimy więc nie rezygnować ze starań.
Banki najczęściej starają się "nie dać czasu na zastanowienie" rodzinie zmarłego kredytobiorcy. Jeszcze przed postępowaniem spadkowym wysyłają ponaglenia spłaty zobowiązań do najbliższej rodziny zmarłego, co - zdaniem przedstawicieli Biura Rzecznika Ubezpieczonych - jest nieprawidłowością.
Czy nasza Czytelniczka ma jakiekolwiek szanse na wyegzekwowanie świadczenia z Finaref? Anna Woźniak, rzeczniczka Lukas Banku, powiedziała nam, że "każda sprawa traktowana jest indywidualnie i wymaga gruntownego przeanalizowania". Problem polega na tym, że ubezpieczenie oferowała firma z Irlandii i to jej "likwidatorzy szkód" ocenią zasadność monitów naszej Czytelniczki. Jednak Lukas Bank pozostaje stroną (nie było odrębnej umowy ubezpieczenia - ochrona ubezpieczeniowa została wpisana do umowy kredytu), więc Anna Woźniak radzi, aby jeszcze raz skontaktować się z "zespołem obsługi spraw klienta".
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że wiele banków oferuje do kredytów "obowiązkowe" ubezpieczenia. Tymczasem - jak nam powiedziała cytowana wcześniej Małgorzata Więcko z Biura Rzecznika Ubezpieczonych, polisy obowiązkowe (np. komunikacyjne) określane są ustawowo, a w przypadku produktów "bancassurance" nie ma o nich mowy. Banki "zmuszają" klientów do nabywania polis, uzależniając wysokość kredytów od wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia.
W opinii rzecznika ubezpieczonych, przy zawieraniu umowy ubezpieczenia kredytobiorcy nie są informowani o wyłączeniach odpowiedzialności ubezpieczyciela. Często już przy zawieraniu takich polis można wyłączyć kredytobiorcę z grona osób mogących nabyć ubezpieczenie (np. z powodu leczenia się na przewlekłą chorobę). Jednak zrezygnowanie ze sprzedaży polisy oznaczałoby dla banku, a szczególnie dla firmy ubezpieczeniowej, utratę potencjalnych zysków.
Jacek Świder

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski