Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obama obiecał miliard

Remigiusz Półtorak, (K.W.)
Polska, USA, NATO. Zdecydowanie więcej pieniędzy na wojsko – taki jest główny przekaz amerykańskiego prezydenta w Warszawie. To ma być odpowiedź na rosyjskie zapędy.

Barack Obama przywiózł do Warszawy – na 25-lecie czerwcowych wyborów z 1989 roku – sakiewkę. Nie jest jeszcze pełna, ale przywódca Stanów Zjednoczonych zapowiada, że wkrótce znajdzie się w niej miliard dolarów. A mówiąc dokładniej, prezydent ma zamiar wystąpić o taką kwotę do Kongresu na wsparcie amerykańskich sojuszników w Europie. To ma być „mocny przejaw trwałego zaangażowania w bezpieczeństwo sojuszników w NATO”. Tutaj konkrety się jednak kończą.

Obama nie zdradził bowiem, ani w jakich krajach miałyby zostać rozmieszczone dodatkowe siły bądź instalacje NATO, ani co konkretnie zyskałaby na tym Polska. Prof. Roman Kuźniar, doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego interpretuje to bardziej szczegółowo: pieniądze zapowiedziane przez Obamę miałyby być przeznaczone na „wschodnią flankę NATO”, czyli przede wszystkim dla krajów znajdujących się bezpośrednio przy granicy z Rosją i Ukrainą.

– Po to, aby nasza część kontynentu czuła się bardziej komfortowo w sytuacji, gdy na wschodzie jest ciągle niestabilnie – mówił wczoraj Roman Kuźniar w TVN24.

Oznacza to jednak tylko suchą zapowiedź, że Amerykanie – po okresie skoncentrowania większej uwagi na innych regionach świata, Bliskim Wschodzie czy Azji – nie mają zamiaru całkowicie zapominać o Europie. Na razie nic więcej.

Choć z tym miliardem i tak mogą być problemy, bo takich pieniędzy nie ma w wysłanym już do kongresmenów projekcie budżetu Pentagonu.

Pojawiła się też inna ważna deklaracja Obamy, związana z interpretacją artykułu 5. traktatu północnoatlantyckiego, na czym szczególnie zależy polskim władzom. Przypomnijmy, chodzi w nim o to, że „zbrojna napaść na jeden lub więcej krajów należących do NATO”, powinna być „uznana za napaść przeciwko wszystkim”, a zatem każdy członek Sojuszu ma udzielić pomocy państwom napadniętym.

Niedawno „Dziennik Polski” przytaczał opinię prof. Michała Chorośnickiego, eksperta od bezpieczeństwa międzynarodowego z UJ, który twierdził, że „w razie ataku na Polskę nie możemy liczyć na pełną ochronę militarną ze strony naszych sojuszników z NATO”. Dlaczego? Profesor przekonywał, że kiedy przystępowaliśmy do Sojuszu Północnoatlantyckiego, jego kierownictwo postawiło warunek nowym członkom, iż szybkie wejście dokona się kosztem niepełnej ochrony wojskowej.

Wczoraj Obama zadeklarował jednak, że przybył do Warszawy, aby „potwierdzić zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo Polski jako sojusznika z NATO”. – Mamy obowiązek wynikający z art. 5. traktatu waszyngtońskiego naszej umowy i jako prezydent mam zamiar zagwarantować, że go dotrzymamy. Kontynuujemy nasz program obrony rakietowej, w tym program obrony przechwytującej, tu w Polsce. Nasz oddział lotniczy tutaj jest pierwszą regularną obecnością amerykańskich sił zbrojnych w Polsce – przekonywał Obama.

– Dla nas najważniejsze jest to, aby było jasne, że nie ma krajów NATO drugiej kategorii, którym ktoś z zewnątrz – konkretnie Rosja – mówi, czy mogą tam stacjonować wojska amerykańskie – odpowiadał na to polski prezydent, zapowiadając jednocześnie zwiększenie poziomu finansowania polskich wojsk do 2 proc. PKB (obecnie 1,95 proc.).

Nie nazywając tego wprost, Bronisław Komorowski nawiązywał też pośrednio do niedawnych deklaracji... niemieckiej dyplomacji, że wysyłanie dodatkowych wojsk Sojuszu do Polski nie musi być zgodne z traktatem NATO-Rosją, który został podpisany w 1997 roku. – Nie było na ten temat żadnych zobowiązań na piśmie – argumentuje prof. Kuźniar. I przywołuje tzw. klauzulę rebus sic stantibus (łac. ponieważ sprawy przybrały taki obrót), zgodnie z którą, nawet jeśli były jakieś ustne ustalenia, to sytuacja geostrategiczna NATO zasadniczo zmieniła się w chwili rozpoczęcia konfliktu na Ukrainie. – W związku z tym, nie przyjmujemy do wiadomości niemieckiej argumentacji. Powiem nawet, że ona nas dziwi – mówi Kuźniar.

[email protected]

PUTIN PRZYPOMNIAŁ OBAMIE O EUROPIE

Prof. ZBIGNIEW LEWICKI, POLITOLOG, AMERYKANISTA
Prezydent Stanów Zjednoczonych jest najpotężniejszym politykiem świata i powinien reagować na wydarzenia szybko i sprawnie. A czekał bardzo długo. Dopiero w momencie, w którym wydarzenia na Ukrainie niemal doszły do etapu nierozwiązywal­ności, Obama zainteresował się nimi.

Obawiam się, że wizyta w Warszawie też jest pewnym zadaniem taktycznym. Polska bardzo chciała i chce uczestniczyć w rozwiązywaniu problemu ukraińskiego, a Oba­ma może to wykorzystać tak, że Polska będzie rozgrywającym i jeżeli się wszystko powiedzie, będzie to zasługa Waszyngtonu i Warszawy, a jeśli się nie powiedzie, wina będzie leżeć tylko po polskiej stronie, więc jest to z naszego punktu widzenia sytuacja ryzykowna.
Wielkie mocarstwo jest zainteresowane regionami, w których dzieje się coś niebezpiecznego. Gdyby tutaj nie działo się nic złego i nie doszło do trudnej sytuacji na Ukrainie, nie byłoby powodu do specjalnego zainteresowania się tym regionem. Można to zrozumieć, bo wielkie mocarstwo ma interesy wszędzie.

Tak więc na pewno ,,zasługą” Putina jest to, że przypomniał Obamie o Europie Środkowo-Wschodniej. Pytanie tylko, jakie będą tego efekty. Czy będą one trwałe, dzięki obecności wojskowej Stanów w tej części świata i instalacji wojskowych, które podniosą poziom bezpieczeństwa? Czy też jest to tylko chwilowe zainteresowanie na pokaz? Potem może się okazać, że będą względy natury finansowej lub politycznej, które uniemożliwią realizację obietnic.

Justyna Bakalarska

PROF. PRZEMYSŁAW ŻURAWSKI VEL GRAJEWSKI – HISTORYK
Po tym, jak Amerykanie przegrali w zeszłym roku dyplomatyczną batalię z Rosją wokół konfliktu w Syrii, realne interesy Stanów Zjednoczonych odwróciły się w stronę Europy.

Ostatnia podróż Władimira Putina do Chin pokazała także Amerykanom, że nie da się odciągnąć Rosji od współpracy z Państwem Środka, a to może może oznaczać dla USA poważne zagrożenie. Amerykanie zrozumieli, że powinni zacząć traktować Rosję jak konkurenta. Władze USA liczą na to, że dzięki swojemu gestowi, jakim jest przekazanie miliarda dolarów na obronność, przekonają kraje bałtyckie, że są naprawdę poważnym sojusznikiem. Chcą, aby ponownie stały się proamerykańskie.

Jutrzejsze spotkanie Obamy z Poroszenką nie może być traktowane wyłącznie jako kurtuazyjna pogawędka. Na pewno przywódca Ukrainy otrzyma od USA propozycje pewnych rozwiązań.

Nie możemy mówić jednak o ogromnej randze tego spotkania, ponieważ Poroszenko jako prezydent ma mniejsze uprawnienia, niż kiedyś miał Janukowycz, dlatego postawę władz Ukrainy wobec Zachodu będziemy mogli realnie ocenić dopiero wtedy, kiedy dowiemy się, kto zwyciężył w wyborach parlamentarnych.

PROF. BOHDAN SZKLARSKI, OŚRODEK STUDIÓW AMERYKAŃSKICH UW
Dzisiejszy dzień wizyty upłynął pod znakiem bezpieczeństwa. Barack Obama i nasi politycy zapewniali się o obustronnej przyjaźni i podkreślali, że pamiętają o sobie nawzajem. To spotkanie jest sygnałem i pewnego rodzaju demonstracją wobec Moskwy.

Nie ma co liczyć na dalszy ciąg tajnych porozumień i niepisanych umów między Stanami Zjednoczonymi i Rosją, które pozwalały bagatelizować łamanie przez Kreml prawa międzynarodowego. Amerykanie nie czują się już zobowiązani do akceptowania tego, tak jak kiedyś, za czasów Clintona i Busha.

Oba­ma chce pokazać Polakom, że rozumie ich poczucie zagrożenia i jest skłonny sprawić, aby czuli się znowu bezpiecznie. Miliard dolarów na obronność to nie tylko kwota, która może zostać przeznaczona na zabezpieczenie granic, czy udoskonalenie wywiadu.To także sygnał wysłany w stronę Kremla, że USA nie będą ograniczać się tylko do wsparcia werbalnego, ale przeznaczą także materialne środki.

Amerykanie chcą pokazać Polakom, że są dobrymi sojusznikami i jednocześnie, przeznaczając pieniądze, dają państwom europejskim sygnał, że powinny więcej inwestować we własne bezpieczeństwo.

PROF. MICHAŁ CHOROŚNICKI, INSTYTUT NAUK POLITYCZNYCH I STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH UJ
Sama wizyta prezydenta Obamy ma ogromne znaczenie m.in. z powodu dużej oprawy propagandowej, z jaką wiąże się przyjazd przywódcy Stanów Zjednoczonych do naszego kraju.

Należy jednak pamiętać, że naprawdę istotne decyzje zawarte są w notach przekazywanych sobie przez ambasadorów i polityków, a nie prezentowane na oficjalnych spotkaniach. Wczorajsze spotkanie oznacza zapowiedź zmiany kursu polityki Paktu Północnoatlantyckiego w związku z kryzysem na Ukrainie.

We wrześniu na szczycie NATO w Walii ma zostać przedstawiona nowa koncepcja strategiczna sojuszu, która wiąże się z ochłodzeniem stosunków z Rosją. Sytuacja może stać się podobna do tej, która miała miejsce na początku lat 90.

Miliard przeznaczony na bezpieczeństwo to nie jest duża kwota. Ten drobny gest Obamy traktowałbym raczej w kategoriach symbolicznych.

Sylwia Nowosińska

DZISIAJ POROSZENKO
Obama pytany, co Stany Zjednoczone mogą zaoferować Ukrainie, powiedział: „Już czekam na szansę rozmowy z prezydentem elektem Ukrainy (dzisiaj w Warszawie – red.). Chciałbym od niego usłyszeć, co on uważa, że będzie najskuteczniejsze”.

Jak dodał, na podstawie rozmów, które do tej pory przeprowadzano z urzędnikami z Ukrainy, wnioskuje, iż „są bardzo zainteresowani tym, żeby było dostarczane wsparcie gospodarcze”. – Pakiet Międzynarodowego Funduszu Walutowego i pomoc międzynarodowa, w tym nasza, muszą się przełożyć na konkretne działania.

Będziemy dużo czasu poświęcać gospodarce Ukrainy w zakresie obronności tego kraju – mówił prezydent USA. Przypomniał, że Stany od dawna współpracują z Ukrainą. – Mamy bardzo mocne powiązania, w ramach których ukraińscy oficerowie szkolili się w Stanach Zjednoczonych. W trakcie kryzysu zapewniliśmy im pomoc niebędącą bronią – powiedział Obama. (PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski