18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrona po wojnie

Redakcja
Czy zniknięcie wiaty podyktowane jest żądzą zemsty za oderwanie się Stanisławic od Kłaja?

WIESŁAW ZIOBRO

WIESŁAW ZIOBRO

Czy zniknięcie wiaty podyktowane jest żądzą zemsty

   W jednej dosłownie chwili wiata na przystanku PKS w Stanisławicach, dziś już powiat bocheński, stała się najsłynniejsza w Polsce. Rzadko kiedy tylu dziennikarzy jedzie - jak na pielgrzymkę - do niepozornej wiaty, a raczej do miejsca, w którym stała. Wszyscy chcieli odnotować jej brak.
   Wiata, która zniknęła, stała się symboliczna. Zaczęła symbolizować ofiarę wsi Stanisławice poniesioną w ciężkiej walce o oderwanie się od gminy Kłaj, powiat wielicki. - Tak, to była strasznie trudna walka - przyznaje jeden z uczestników tej wojny, Bronisław Strach.
   Kiedy już wydawało się, że jest po wojnie, po wszystkim, kiedy w końcu Stanisławice dopięły swego, nastąpił dalszy ciąg wojny. Dalszy ciąg odbył się właśnie tam: w miejscu, gdzie stoi wiata. - Nawet nie wiedziałem, że ją nam zabierają. Gdybym wiedział, to od razu z czymś wyleciałbym z domu, choć żem już stary... - deklaruje Bronisław Strach. - Jeśli ktoś miał zamiar nam tę wiatę zabrać, powinien był powiadomić o tym naszego sołtysa.
   Sołtys Stanisławic Bolesław Kusion też o niczym nie wiedział. - Ludzie dali mi znać, co się na przystanku dzieje, usłyszałem, że zajechało tam czterech chłopów, zdarli wiatę, załadowali na ciężarówkę i pojechali sobie. Ale co miałem robić. Pędzić na przystanek i prać się z tamtymi? Myślę sobie: bierzcie sobie tę wiatę, bierzcie, a rozliczy was z tego prokurator. Już zawiadomiłem prokuratora o sprawie. Bo to był rabunek, partyzantka jakaś, a nie zwykła rzecz. Nasza wiata stoi teraz w sąsiedniej wsi, w Targowisku. Za dwa tysiące złotych, bo tyle może być warta wiata, sami sobie zrobili marną sensację.
   Nikt z obrońców nowego porządku w Stanisławicach nie ma wątpliwości, że za zniknięciem wiaty stoi wójt ich dawnej gminy Jan Majerz z Kłaja, a zniknięcie podyktowane jest żądzą zemsty za oderwanie się Stanisławic od Kłaja. - Zdarzeniu z demontażem zadaszenia na przystanku w Stanisławicach nie ma sensu nadawać tak dużego znaczenia - mówi wójt Majerz. - Niedawno mieszkańcy Targowiska zgłaszali, że przydałoby im się zadaszenie na ich przystanku, ja niezobowiązująco odpowiedziałem, że akurat Stanisławice odchodzą z naszej gminy, to Targowisko będzie mogło wziąć sobie od nich wiatę w spadku. Moje słowa zostały potraktowane zbyt dosłownie.
   Kiedy stara, zła, według Stanisławic, władza zabrała wiatę przystankową, zaraz potem nowa, dobra władza przetransportowała do Stanisławic inną. - Zadaszenie jest lepsze od tamtego, w stylu trochę góralskim - oznajmia sołtys, który w liście do wojewody małopolskiego oraz władz samorządowych gminy i powiatu Bochnia alarmował w innych sprawach: (...) Wójt gminy Kłaj dąży do dalszego sabotażu w Stanisławicach, szantażując społeczność, że zdejmie lampy uliczne, zabierze samochód i sprzęt OSP.

Ciągnikiem na wojnę

   Zaszła w Stanisławicach obawa, że we wsi zapanują egipskie ciemności, gdy gmina Kłaj odbierze sobie 60 drogich, energooszczędnych żarówek, zamontowanych w lampach ulicznych. Tadeusz Stanisz, lider grupy stanisławicowskiej, energiczny starszy pan, emerytowany wojskowy, na wieść o lampach od razu pojechał do wójta w Kłaju. - Mówię do niego: panie wójcie, proszę bardzo. Chce pan zabierać nam lampy, w porządku, ale bez problemów się nie obejdzie. Wiatę oddaliśmy bez walki, lecz lamp nie damy. Staniemy na drodze. Autobusów do Targowiska i Kłaja nie puścimy. Uprzedzimy o tym PKS. Ja od zaraz mam do dyspozycji jeden ciągnik i koparkę. Proszę bardzo.
   Wiadomo już, że do obrony lamp ulicznych nie dojdzie, bo nie będzie to konieczne. - Dogadaliśmy się w tej sprawie z Kłajem, odkupiliśmy oświetlenie, dwuletnie, stosownie do wartości rynkowej - informuje Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia. - Ale ta nieszczęsna wiata była naszą pierwszą w Stanisławicach inwestycją.
   - Słyszałem, że nowa gmina płaciła Kłajowi po 100 zł za każdą lampę - powiada Bolesław Strach. - Nie powinni tego robić. Czy my, Stanisławice, przynależąc do Kłaja, nie płaciliśmy podatków, nie bogaciła się kłajowska gmina naszym kosztem?
   - Kłaj zachowuje się tak, jakby Stanisławice były w jego gminie nie dłużej niż tydzień i wszystko, co zdążył im dać, powinien teraz, po zmianach, odebrać - denerwuje się sołtys Kusion.
   Stanisławice przez kilka lat żyły w poczuciu krzywdy. - Pod względem płatności w gminie Kłaj byliśmy pierwsi, a traktowano nas jak ostatnich - żali się sołtys Kusion. - Nie inwestowano w nas. Jeśli ma się dojną krowę, to trzeba ją karmić.
   Wójt gminy Kłaj mówi, że Stanisławice dawały 8-9 proc. lokalnych dochodów; łącznie z nowoczesną drukarnią, która tam jest i płaci podatki, chodzi o kwotę 350 tys. zł rocznie. - Inwestycje w tej wsi, nastawionej dosyć roszczeniowo, zostały wstrzymane wówczas, gdy działania secesyjne były zakrojone na szeroką skalę. Działo się to w ubiegłej kadencji, za mojego poprzednika. Wcześniej Stanisławice dostawały niemało środków. Przykład: wieś jest skanalizowana w 60 proc., gdy średnia gminna wynosi 30 procent. Jako radny uważałem, że Stanisławic nie powinno się pomijać. Jestem przekonany, że gdybym był wójtem w latach 1998-2002, udałoby mi się je zatrzymać. Mam tam wielu przyjaciół, w czasie wyborów samorządowych zdobyłem w Stanisławicach wiele głosów. Będąc już przy władzy, wyasygnowałem 260 tys. zł na stanisławicowską kanalizację. Teraz, gdy wieś ta odłączyła się od nas, za ten prezent zbieram w gminie po głowie.
   Wójt Majerz przypomina, że w gminie Kłaj Stanisławice były 10. pod względem wielkości miejscowością, a w gminie Bochnia są 31.

Szkalujące ulotki

   Sołtys Kusion przyznaje, że Stanisławicom przede wszystkim chodziło o to, by odłączyć się od powiatu wielickiego. - Do 1975 roku należeliśmy do bocheńskiego, bo nam tu najbliżej. W latach dziewięćdziesiątych ponownie opowiedzieliśmy się za powiatem bocheńskim, ale później okazało się, że nagle, ni stąd, ni zowąd, powstaje nowy powiat wielicki i wchłania nas wraz z całą gminą Kłaj.
   W Stanisławicach, wśród osób walczących o powrót do Bocheńszczyzny, złą sławę ma starosta wielicki Adam Kociołek, w przeszłości wójt gminy Kłaj. - Walczył z nami okropnie, obrażał, odgrażał się, podejrzewamy, że ze starostwa trafiały do Stanisławic szkalujące nas ulotki. Za jego przyczyną cała gmina Kłaj zamiast do powiatu bocheńskiego trafiła do wielickiego, który powstawał w wielkiej tajemnicy.
   - Powiat wielicki nie wziął się, jak niektórzy są skłonni uważać, znikąd - oznajmia starosta Kociołek. - W całym kraju jest sześć innych powiatów, które do 1999 roku nie miały żadnych struktur rejonowych. Jesteśmy powiatem silnym, dobrze radzącym sobie. Stanisławice zaczęły od gminy Kłaj otrzymywać mniej pieniędzy na rozwój dopiero wtedy, gdy już mocno parły ku zmianie przynależności administracyjnej. Nie dziwię się więc, że ówczesne władze samorządowe gminy wykazały ostrożność w inwestowaniu w tej wsi, czekając na ostateczne wyjaśnienie sprawy. W tym działaniu dostrzegam logikę. A o metodach walki przedstawicieli ze Stanisławic lepiej nie wspominać. Jakie ulotki i jakiej treści my otrzymywaliśmy na swój temat, zawsze łatwo będzie sprawdzić, gdyż trzymam je w swojej szufladzie.
   Secesja Stanisławic poróżniła również sfery urzędnicze. Oliwy do ognia dolał fakt, że władze samorządowe pow. wielickiego zakwestionowały wiarygodność protokołu dotyczącego konsultacji społecznych w Stanisławicach, niektóre złożone na dokumencie podpisy, jak również stosowną w tej sprawie uchwałę Rady Gminy Bochnia. Podejrzenia wieliczan ma zbadać - na ich wniosek - prokuratura, a Trybunał Konstytucyjny będzie musiał rozważyć, czy rozporządzenie ministra SWiA z 22 lipca 2003 w kwestii przejścia Stanisławic do gminy Bochnia i powiatu bocheńskiego nie zostało oparte - jak uważa powiat wielicki - na dokumentach budzących wątpliwości.
   - To już niczego nie zmieni - przekonuje wójt gminy Bochnia, który wcześniej - mając na uwadze ogólną sytuację - powiedział "Dziennikowi Polskiemu", iż odnosi wrażenie, że te awantury to pokłosie kociołkomanii, która zarówno gminie Kłaj, jak i Stanisławicom przynosi same straty. - Władze powiatowe Wieliczki z wielką determinacją bronią swego powiatu jako tworu, moim zdaniem, dosyć sztucznego. Jestem zaskoczony, że w trybunale interesy powiatu wielickiego reprezentuje kancelaria prawna prof. Michała Kuleszy, który zawsze uważał, że podział administracyjny kraju powinien być przeprowadzony z sensem.

Polityka na dachu

   Punktów zapalnych jest więcej. Przedstawiciele gmin Bochnia i Kłaj mają się spotkać w sprawie wozu strażackiego należącego do OSP w Stanisławicach. - Myślę, że decyzję powinien podjąć ten, kto ten wóz dał, czyli Państwowa Straż Pożarna. Gmina Kłaj wozu nie kupowała - twierdzi wójt gminy Bochnia.
   - Nie pozwolimy wozu Kłajowi nawet tknąć - zaznacza sołtys Kusion. - Już go przerejestrowaliśmy na powiat bocheński.
   Dyskusji podlega ponadto kwestia wpłat na niedokończoną sieć kanalizacyjną w Stanisławicach, opłat za dostawę wody i odprowadzanie ścieków.
   Spór toczy się zaś wokół kwoty 300 tys. zł, które Stanisławice miały otrzymać jako rekompensatę za możliwość skomunalizowania terenu pastwisk, wchodzącego w skład zarejestrowanej w 1964 r. wspólnoty wiejskiej. Za te pieniądze miała powstać w Stanisławicach sala gimnastyczna. Nie powstała. - Powstałaby, gdyby w poprzedniej kadencji nie wybuchł spór o lokalizację - tłumaczy wójt gminy Kłaj. - Moi poprzednicy przygotowali dokumentację, ale niezadowolone Stanisławice uparcie forsowały swoją koncepcję.
   Wieś zabiega obecnie o unieważnienie decyzji komunalizacyjnej - sprawa toczy się w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Jest tak, że skutkami sanacji Stanisławic muszą się zajmować między innymi NSA, prokuratura (w trzech sprawach) i Trybunał Konstytucyjny. I może się na tym nie skończyć.
   Cecylia Kubas, dyrektorka szkoły podstawowej w Stanisławicach, ma dzisiaj zły dzień. Martwi się, kto zapłaci nauczycielom za grudniowe nadliczbówki. Gmina Bochnia odesłała ją do gminy Kłaj, a w Kłaju odpisano, że _godziny nadliczbowe płacone są "z dołu", czyli, że za miesiąc grudzień powinny być zapłacone w styczniu 2004. _Czyli, że trzeba zwrócić się z tym do gminy Bochnia... A jak będzie z innymi rachunkami - za gaz, wywóz śmieci, ścieki - z końca ubiegłego roku? Kto zechce je uiścić?
   Tadeusz Stanisz nie jest zadowolony z postawy stanisławickiej szkoły w walce z gminą Kłaj. Dyrektorka szkoły przyznaje, że w gminie Kłaj nauczyciele zatrudniani są na lepszych warunkach, głównie gdy chodzi o dodatki. Pierwsze paski z wypłatami z gminy Bochnia grono pedagogiczne przyjęło, jak określa, z mieszanymi uczuciami. - Cieszymy się jednak, że wójt nowej gminy obiecał nam salę gimnastyczną - dodaje.
   Latem na dachu szkoły w Stanisławicach również doszło do małego zamieszania. Odbywał się remont, ale ekipa z Kłaja raz wchodziła na dach, a zaraz potem schodziła, tak jak nakazywał ich pracodawca z gminy. A nakazywał w zależności od sytuacji w gminie, jaka rozwijała się pod kątem postępów Stanisławic w dążeniach secesyjnych. Remont szczęśliwie udało się zakończyć.

Gmina w majteczkach

   - Naprawdę, nie mamy zamiaru jątrzyć. Nic nie zmieni faktu, że Kłaj i Stanisławice na zawsze pozostaną sąsiadami i warto mieć to na uwadze - powiada wójt z Kłaja.
   - Mam wrażenie, że obecna ekipa w Urzędzie Gminy w Kłaju odcina się od zasadniczej linii programowej ekipy poprzedniej, lecz ekipa ta często jest między młotem a kowadłem. W radzie nadal nie brakuje przeciwników Stanisławic. Pragnę jeszcze przypomnieć, że my specjalnie nie zabiegaliśmy o przyłączenie Stanisławic. Przychyliliśmy się tylko do ich prośby. Bierzemy je nie dla pieniędzy, gdyż ich potrzeby są 20 razy większe od dochodu, jaki same mogą dać - podkreśla wójt z Bochni.
   - Złotych gór po nowej gminie nie spodziewamy się - zastrzegają Bolesław Kusion i Bronisław Strach.
   Starosta wielicki: - W mojej ocenie niektóre metody gminno-powiatowe Bochni, którymi posłużono się w czasie, gdy cała sprawa się działa, nie wpłyną pozytywnie na dobrosąsiedzkie relacje.
   Sołtys Stanisławic jest raczej przekonany, że zwykli mieszkańcy sąsiedniego Kłaja nie będą żywili urazy. - W Kłaju żenią się ludzie ze Stanisławic, a w Stanisławicach ludzie z Kłaja. Tu są nasze rodziny i tam są. Muszą się dogadywać.
   - A mnie rodzina z Kłaja, młodszego pokolenia, zapytała kiedyś: co wy najlepszego robicie? Dlaczego odłączacie się od gminy? Musiałem się im trochę natłumaczyć - przyznaje Tadeusz Stanisz.
   Sołtys Kusion nie ma wątpliwości, że na samo pożegnanie bardzo napiętą atmosferę jeszcze bardziej podgrzała gmina Kłaj. - Niech pan sobie wyobrazi, że w dzień Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ktoś wysłał do nas wolontariuszy z Kłaja, żeby uzbierali więcej pieniędzy. Chyba na złość, bo u nas też miał kto zbierać pieniądze do puszki. Sołtys dodaje jednak, że to drobna w sumie złośliwość, bo tak czy siak wszystkie złotówki idą na szczytny cel. Mówiąc o bardziej dolegliwych posunięciach posecesyjnych przeciwnika ma na myśli przede wszystkim historię z wiatą-symbolem, lampami, za które przyszło nowej gminie zapłacić, z samochodem strażackim i - rzecz jasna - ze wspólnotą pastwiskową. - Za teren warty około 700 tys. zł nie otrzymaliśmy do dzisiaj nic - użala się sołtys. - No, cóż. Oni puścili nas w skarpetkach, ale bez nas wnet zostaną w majteczkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski