Rafał Boguski (przy piłce) Wiśle i Legii daje po 50 procent szans na zwycięstwo Fot. Wacław Klag
RAFAŁ BOGUSKI. - Będziemy starali się zmienić bieg tej historii, która trwa od kilku meczów - mówi, przed jutrzejszym spotkaniem w Warszawie, najlepszy wiosną strzelec Wisły
- Dobrze go pamiętam, wygraliśmy 2-1. Ja wszedłem na kilka ostatnich minut; gdybym lepiej się zachował, to znalazłbym się na czystej pozycji, ale nie przyjąłem piłki. Inna sprawa, że było to zwycięstwo, które nam nic nie dawało; mieliśmy już zapewnione drugie miejsce, a Legia miała mistrzostwo Polski. W innej sytuacji tamta wygrana na pewno cieszyłaby nas bardziej.
- Dla Pana, stawiającego pierwsze kroki w ekstraklasie, musiało to być jednak duże przeżycie.
- Tak, oczywiście. Bardzo ważnym wydarzeniem było dla mnie to, że wszedłem na boisko w meczu rundy, meczu sezonu. Niedługo wcześniej takie spotkania mogłem tylko oglądać w telewizji. Na pewno pod tym względem radość była duża.
- Jak Pan sądzi, dlaczego w następnych meczach na stadionie Legii Wisła nie potrafiła już wygrać?
- Nie wiem. W każdym razie w meczach z Wisłą Legia jest jakby odmieniona. Przypomina mi się Bartłomiej Grzelak (z jesiennego pojedynku w 2008 roku - przyp.), który wcześniej przez wiele miesięcy był w słabej dyspozycji, a wyszedł na mecz z Wisłą - i był najlepszym zawodnikiem. Nie da się ukryć, że gdy Wisła przyjeżdża na Łazienkowską, to Legia robi wszystko, by wygrać - i przeważnie jej się to udaje. Teraz będziemy starali się jednak zmienić bieg tej historii, która trwa od kilku meczów.
- Pan przeciwko Legii zagrał ostatnio rok temu, w Krakowie. Zanotował Pan asystę przy zwycięskiej bramce Marcelo, Wisła mecz wygrała i została liderem tabeli. Ale to był też mecz, w którym doznał Pan kontuzji, która zatrzymała Pana karierę na dobre pół roku...
- Tak, to prawda. Było fajnie, po meczu się cieszyłem, w ogóle nie przejmowałem się kontuzją, bo po pokonaniu Legii byliśmy dużo bliżsi tytułu mistrza Polski. Później okazało się, że uraz jest poważniejszy, no i trzeba było trochę poczekać, by - mam nadzieję - znów wystąpić w meczu przeciwko Legii.
- Zgodzi się Pan z opinią, że Rafała Boguskiego grającego tak dobrze, jak wtedy z Legią, od tamtej pory nie zobaczyliśmy?
- W tamtym meczu czułem się fantastycznie, wszystko mi wychodziło. A moja obecna dyspozycja dużo od tamtej odbiega, powiedziałbym, że to połowa tamtej formy.
- Mimo to, po zdobyciu czterech goli, jest Pan na wiosnę najlepszym strzelcem Wisły.
- No tak. Ale strzelanie to nie wszystko. Jest jeszcze ta ogólna dyspozycja, o której mówię.
- Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że w czterech ostatnich meczach, które odbyły się w odstępie 11 dni, spędził Pan na boisku w sumie niewiele mniej czasu, niż w poprzednich spotkaniach tego sezonu?
- Tak, nawet byłem tym zdziwiony, że trener dawał mi grać po 90 minut, jedynie w meczu z Piastem w Gliwicach grałem trochę mniej. Nie ukrywam, że trochę obawiałem się tego intensywnego okresu, w którym po meczu są tylko dwa dni odpoczynku. Bo kiedy grałem w Bełchatowie, też był taki maraton pod koniec sezonu - i różnie u mnie z siłami wtedy bywało. Grałem połowę meczu, nie wyglądało to super. Teraz czułem się całkiem dobrze. I to sprawia radość: że jest poprawa pod względem fizycznym, wydolnościowym.
- Za to w tym tygodniu na treningu kopnął Pana Marcelo...
- Nic się nie dzieje, w piątek wyjdę na trening. W sobotę będę do dyspozycji trenera.
- Czego się Pan spodziewa ze strony legionistów? Ich stoperzy grają twardo, domyślam się, że raczej będzie Pan starał się od nich uciekać, a nie walczyć na łokcie.
- Raczej tak. Oni są w stanie stłamsić napastnika o takich warunkach fizycznych jak ja. Trzeba będzie trzymać ich na dystans, żeby tych fizycznych pojedynków było jak najmniej, a więcej grania piłką.
- Który ze swoich meczów przeciwko Legii wspomina Pan najmilej? I nie mam tu na myśli tylko meczów rozgrywanych w barwach Wisły.
- No właśnie, był taki mecz w czasie, gdy byłem na wypożyczeniu w Bełchatowie. Ograliśmy wtedy Legię 3-1, strzeliłem bramkę. Później, już w barwach Wisły, zdobyłem jeszcze gola przy Łazienkowskiej w Pucharze Ekstraklasy. Zremisowaliśmy 1-1, mój gol był wyrównującym.
- No dobrze, jak przekona mnie Pan, że Wisła jest w stanie teraz wygrać z Legią? Zwłaszcza po tym, co zobaczyliśmy w waszym meczu z Koroną?
- Nie będę przekonywał. Jedna i druga drużyna jest po porażce, nam i Legii daję po 50 procent szans na zwycięstwo w tym spotkaniu.
- Czy liczy Pan na to, że Lech jeszcze straci punkty? Może w meczu z Ruchem we wtorek?
- Nie, raczej nie, trzeba liczyć na siebie. Kiedy byłem w Bełchatowie, my w ostatniej kolejce liczyliśmy na Legię (sezon 2007, Legia grała wówczas z Zagłębiem Lubin, które rywalizowało z GKS o mistrzostwo Polski - przyp). I przeliczyliśmy się. Teraz mamy wszystko w swoich rękach, prowadzimy w tabeli. Musimy wygrywać, a nie patrzyć na inne drużyny, licząc na ich potknięcia.
Rozmawiał Tomasz Bochenek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?