Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochroniarski zaciąg idzie na wojnę

Piotr Subik
Ochroniarze z bronią palną pilnują jednostek wojskowych, m.in. w Krakowie
Ochroniarze z bronią palną pilnują jednostek wojskowych, m.in. w Krakowie Jacek Smarz
Bezpieczeństwo. Czy firmy ochroniarskie są w stanie wesprzeć służby obrony w razie zagrożenia albo wojny? BBN rozważa taką współpracę

Na poniedziałek zapowiedziano spotkanie przedstawicieli branży ochroniarskiej z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prof. Stanisławem Koziejem. Rozmawiać będą o włączeniu firm ochrony mienia w system obrony kraju w przypadku wystąpienia klęsk żywiołowych czy nawet wybuchu wojny.

- To kilkaset tysięcy ludzi, z których część ma przeszkolenie w używaniu broni. Dostrzegamy ich potencjał i nie możemy tego lekceważyć - mówi dr Krzysztof Liedel, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Pozamilitarnego w BBN, a zarazem dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.

Inicjatywa takiej współpracy wyszła ze strony branżowej Polskiej Izby Ochrony (PIO). To nie nowość, bo o zaangażowaniu przez państwo ochroniarzy rozmawiano jeszcze z Jerzym Milczanowskim, szefem BBN za prezydentury Lecha Wałęsy. Później sprawa na długo ucichła, ale wraca w obliczu niepewnej sytuacji na wschodzie Europy.

- Oprócz działalności komercyjnej, odpowiadamy też przecież za ochronę obiektów ważnych dla bezpieczeństwa państwa, np. elektrowni, strategicznych zakładów pracy, jednostek wojskowych. Mamy ogromną armię ludzi, która może być pomocna w sytuacjach zagrożenia. A ustawa o zarządzaniu kryzysowym w ogóle nas nie zauważa - podkreśla szef PIO Sławomir Wagner.

Armia, ale inwalidów?
Ekspert ds. obrony cywilnej gen. rez. dr Tomasz Bąk ma poważne wątpliwości co do koncepcji włączenia ochroniarzy do systemu obrony kraju.

- Niestety, znaczna część firm ochroniarskich to zakłady pracy chronionej, zatrudniające inwalidów II klasy, którzy muszą pracować, bo mają do spłacenia kredyty. Audyty wielu firm pokazują, że powiedzieć o ochronie w ich wykonaniu "porażka", to zbyt mało. Dlatego to nietrafiony pomysł - mówi gen. Tomasz Bąk.

Podobnie uważa były poseł i antyterrorysta Jerzy Dziewulski, choć on akurat dostrzega przydatność przynajmniej części pracowników ochrony.

- Zaplecze dla armii jest to żadne. Bo na przeciwnika musieliby iść z gołymi rękami, godnością i honorem osobistym, chyba że BBN przewiduje przeszkolenie ich i wręczenie im broni na czas "W". Lecz jeśli chodzi o pomoc w zapewnieniu porządku publicznego - nie mam nic przeciwko. Ale tylko w przypadku agencji, które przejdą ostrą selekcję. Nie liczba ludzi decyduje o sile, ale ich jakość - tłumaczy Jerzy Dziewulski.

Szef krakowskiej Grupy Konwój, a zarazem wiceprezes PIO Marcin Pyclik przyznaje, że agencje ochrony postrzegane są jako spółdzielnie inwalidzkie. I rzeczywiście zatrudniają inwalidów.

- Ale czy ochroniarz, który nie ma kciuka, nie może być przydatny podczas akcji ewakuacjnej? Czy ochroniarz na wózku, ale sprawny umysłowo, pracujący w centrum monitoringu, nie może wypatrzyć czegoś niepokojącego i powiadomić służb? Nikt tych ludzi nie chce wysyłać na linię frontu - mówi Marcin Pyclik. I podaje przykład: z informacji, które docierały do Polski po niedawnym zamachu w Muzeum Bardo w Tunisie, wynika, że nie było w nim służb ochrony. A one mogły zareagować pierwsze, zanim doszło do ataku na turystów.

Niektórzy już gotowi
Jako przykład firm ochrony, które w razie kryzysu należałoby koniecznie oddelegować do współpracy z służbami państwowymi, Jerzy Dziewulski podaje Służby Ochrony Lotniska, np. z Okęcia czy Balic.

- Nasza SOL regularnie bierze udział w ćwiczeniach, np. z ratownictwa lotniczego, w których uczestniczą także m.in. wojsko, Straż Graniczna, policja, straż pożarna, służby ratunkowe. A lotniskowe procedury przewidują zaangażowanie SOL w sytuacjach zagrożenia - mówi Urszula Podraza, rzeczniczka Kraków Airport.

Przedstawiciele branży podkreślają, że problemów, które należy rozwiązać, jest wiele. I nie chodzi tylko o zmianę przepisów. Np. firmy ochroniarskie mają sprzęt łączności niekompatybilny z używanym przez policję i wojsko. Nie ma też wspólnych szkoleń. - Dlatego np. policjant dowodzący akcją nie może nic zlecić ochroniarzowi, bo nie wie, co on potrafi - zauważa Marcin Pyclik.

Dr Krzysztof Liedel podkreśla, że to dopiero początek drogi do współpracy. Podobne rozmowy BBN prowadziło m.in. z organizacjami paramilitarnymi, jak np. "Strzelec". To wszystko elementy prac prowadzonych nad koncepcją "strategicznej odporności kraju na agresję". Jak podkreśla prof. Stanisław Koziej, powinna ona obejmować zarówno zadania dla wojsk specjalnych, zreformowanych Narodowych Sił Rezerwowych, jak i dla "niewojskowych formacji bezpieczeństwa" oraz formacji zajmujących się ochroną ludności i mienia.

Liczbę ochroniarzy w Polsce szacuje się na 250-300 tysięcy. Ale tylko około 100 tys. to kwalifikowani pracownicy ochrony, czyli mający prawo używania środków przymusu bezpośredniego i broni (to pracownicy SUFO czy Specjalistycznych Uzbrojonych Formacji Ochrony). Wielu z nich to emerytowani policjanci i żołnierze. Niestety, od lat mówi się o chorobie, która toczy branżę ochroniarską - w wielu przypadkach pracownicy zatrudniani są na umowach śmieciowych, za niskie stawki (w Małopolsce ma to być nawet ok. 4,5 zł za godzinę).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski