Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ocieplanie szlachetnych kamyków

Paweł Głowacki
Salony. Między śmiercią jego na raka chorej żony a śmiercią jego własną – 31 maja 1957, w Skarżysku Kamiennej, w domu przyjaciela, księdza Boratyńskiego – Leopold Staff niewiele miał czasu.

Wszystkiego dwa miesiące. Co można uczynić w dwa miesiące, nawet jeśli nie ma się pewności, a jedynie przeczucie, że do końca zostało prawie nic? Spokojnie spalił wszystkie osobiste papiery i czekał na kawałek pewnej ciemnej, paradoksalnie dobrej siły. Chodziło o ich ukochanego psa – Hecunię. Po śmierci żony nie miał siły, by pomóc odejść staremu, bardzo staremu zwierzęciu, a przecież nie można było uczynić już nic lepszego, nic bardziej ludzkiego, niż podarować koniec. Doczekał się. Poczuł kawałek ciemnej, dobrej siły. Pomógł odejść Hecuni. W jakiś czas potem wszedł do pokoju żony. „Stał i rozglądał się – wspomina służąca. – Aż się nagle rozpłakał. A potem powiedział: Co, Zosiu, zostaliśmy sami...”.

Staff – i jego płacz w pustce, może nawet łkanie? Staff, arcymistrz życia dyskretnego i wersów morderczo spokojnych, skrajnie powściągliwych, zrobionych z zegarmistrzowskim chłodem, stylistycznie wręcz arystokratycznych – i nagła minuta nerwów kompletnie rozklejonych, minuta żalu pensjonarskiego?

W „Przygotowaniu do wieczoru autorskiego” Tadeusz Różewicz powiada: „Dla mnie najbardziej charakterystyczną cechą wierszy Staffa (...) jest ich przezroczystość. Kontur wiersza jest rysowany przez Staffa diamentem. Ostry i czysty.”. Twórca takich poetyckich minerałów – i jego w opuszczonym przez dwie miłości domostwie zapłakana bezradność? Poeta doskonale apolliński – a tu jego łza zwyczajna, szara jak każda inna łza świata?

Szukałem jej, kiedy w Salonie Poezji Anna Dymna i Jan Peszek czytali wiersze Staffa. Szukałem – słuchając. Jakieś zwrotki o śmierci Hecuni? Jakaś elegia na odejście czworonożnego druha? Nie tego szukałem. Nawet nie o słowny portret łzy jako takiej chodziło. Chodziło o – ciepłą miękkość. Usłyszeć jak Apollo wierszy, ten klasyk, co go jedynie z Janem Kochanowskim porównać wypada – mięknie! W tych Staffa minerałach poetyckich, tych doskonale czystych, ostrych kamykach szlachetnych – ciepło poczuć! O to szło.

O to szło i to się stało. Rzecz jasna – za sprawą sztuki Dymnej i Peszka. Lecz też dlatego, że to jest sedno Salonów Poezji. Głośne czytanie wierszy zawsze je przybliża, wszystkie, nie tylko doskonałe. Zmiękcza je, dodaje ciepła. Pozwala je wziąć do ręki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski