Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od portu rzecznego po mały port... lotniczy

Redakcja
Tylko trasa miała być inna niż przed wojną. Tramwaj po nowemu miał kursować między północnymi osiedlami ("Falklandy") a Mościcami (Zakłady Azotowe im. F. Dzierżyńskiego). Po drodze miał zahaczać o rejony Dworca Głównego. To był też czas, gdy prognozowano, że do 2000 roku Tarnów będzie liczył ponad 180 tys. mieszkańców. Pomysł nie wypalił.

TARNÓW-SKRZYSZÓW-DĘBICA. Niewiele brakowało, by tramwaj znowu pojechał. W latach 80. XX wieku, gdy sekretarzem wojewódzkim partii w Tarnowie był Stanisław Opałko, pojawiły się plany reaktywacji.

Latem 2004 roku, gdy na ul. Wałowej postawiono historyczny przystanek tramwajowy, zadzwonił do mnie Adam Okniński, mieszkaniec Szczecina, tarnowianin z pochodzenia.

- Przeczytałem na waszych stronach informację o rekonstrukcji przystanku. Jestem jednym z tych, którzy dobrze pamiętają resztki szyn w centrum miasta - powiedział wtedy pan Adam.

Fragmenty szyn tramwajowych przetrwały do połowy lat 50. Jeszcze dziesięć lat wstecz były w użyciu. Ostateczny cios tarnowskiemu tramwajowi zadał okupant, w 1942 r. Zamknięto linię, twierdząc, że przeszkadza ona w transportach wojskowych kierowanych na wschód.

Kiedy w 1911 roku odbyła się premierowa podróż tramwajem, z burmistrzem Tadeuszem Tertilem w pierwszym wagoniku, Tarnów był dumny. W tamtych czasach, w Galicji, powszechniejszy był tramwaj konny, elektryczny miały tylko Kraków i Lwów.

Trasa długości prawie 2,6 km prowadziła od ul. Burtniczej, przez Lwowską, Wałową i Krakowską, do dworca kolejowego. Jak podaje w "Moim Tarnowie" historyk Antoni Sypek, w ciągu dwóch miesięcy 1911 roku tramwaj przewiózł ponad 117 tys. pasażerów. Niestety, nie obyło się bez ofiar. W miejskich kronikach zapisano, że 9 października 1912 r. tramwaj śmiertelnie potrącił Żydówkę Zimmelbaumową, lat 40. Była to pierwsza ofiara nowej cywilizacji w mieście.

Pozostała nostalgia

Do dzisiaj zachowało się wiele starych widokówek Tarnowa z jadącym tramwajem.

- Myśl o tym, by ponownie uruchomić linię tramwajową pochodzi z czasów świetności Zakładów Azotowych, gdy zatrudniały kilkanaście tysięcy osób. Obecnie szanse powrotu do starej koncepcji są mało realne - uważa Zdzisław Musiał, Miejski Inżynier Ruchu i dyrektor TZDM. - Chodzi o pieniądze i o to, że zbudowanie czegoś w obrębie starej, zabytkowej substancji w Tarnowie byłoby bardzo utrudnione ze względu na ochronę konserwatorską. A tę substancję należałoby trochę naruszyć, by móc wjechać do niej tramwajem. Bo żeby koncepcja miała sens, musiałoby istnieć połączenie z centrum.

W zasadzie każde rozwiązanie, powodujące, że ludzie przesiedliby się ze swoich samochodów do środków komunikacji publicznej byłoby - zdaniem Miejskiego Inżyniera Ruchu - korzystne. Nie jest jednak pewne, czy udałoby się zachęcić ludzi, którzy codziennie dojeżdżają do Tarnowa, aby zostawiali samochody na peryferyjnych parkingach.

W każdym razie Antoni Sypek pisząc o tarnowskim tramwaju wzdycha: "Pozostała nostalgia i myśl, że dzisiaj przydałby się jak nic".

Wszystko więc wskazuje na to, że po tramwaju ostanie się tylko zrekonstruowany przystanek przy Wałowej, zaznaczony szarym brukiem przebieg kawałka toru i ławeczka obok.

Projekt rekonstrukcji przystanku w 2004 roku też nie wypalił do końca. Ówczesne władze samorządowe planowały, że na deptaku stanie zabytkowy wóz tramwajowy, lecz nie udało się go pozyskać. Niektórzy żałują do dzisiaj, bo w innych miastach, w których kiedyś jeździł tramwaj, w ustawionym historycznym wozie mieszczą się sezonowe kafejki i punkty informacji turystycznej.

Prezent na Święto Zmarłych

W PRL-u liczył się rozmach. Wprawdzie Tarnów nie zdążył ponownie mieć tramwaju, bo już zapukał do drzwi wielki kryzys gospodarczy, ale nieodległa Dębica dorobiła się trolejbusu. To było w epoce "Igloopolu" - kombinatu rolno-przemysłowego, zarządzanego przez bardzo wpływowego wówczas Edwarda Brzostowskiego. Pierwsze wozy pojawiły się na trasie jesienią 1988 roku, w czasie dla siebie już mało szczęśliwym, gdy kończył się PRL i gdy wkrótce miał upaść "Igloopol".

Na portalu skyscrapercity Krzysztof Czuchra pisze: "Edward Brzostowski w czasie, gdy rządził "Igloopolem", miał co do Straszęcina wielkie plany. Tam zlokalizował zakład wiodący i niewielka wtedy wieś przeżywała okres najlepszego rozwoju w swojej historii. Oprócz zakładu miały tam powstać osiedla mieszkaniowe, sklepy, punkty usługowe itp. Dla ułatwienia komunikacji między Dębicą i zurbanizowanym Straszęcinem zbudowano linię trolejbusową.(...) Pierwsze trolejbusy ruszyły w Dębicy 1 listopada 1988 roku. Tego dnia, w Święto Zmarłych, jeżdżono bezpłatnie. Wszystkie kursy kończyły się przy kościele w Straszęcinie, obok którego znajduje się duży cmentarz. Był to prezent od kombinatu dla mieszkańców, z których zdecydowana większość związana była z "Igloopolem" lub pozostawała pod wrażeniem tego, co działo się w mieście w tamtych latach".

Sieć miała zostać rozbudowana, ale w 1988 roku Miejska Rada Narodowa nie wyraziła na to zgody; to był już czas, gdy można było oficjalnie sprzeciwić się wielkim projektom Edwarda Brzostowskiego. Jedna jedyna linia kursowała do października 1990 roku. Potem nie była potrzebna. "Igloopol", dawna duma Debicy, powoli odchodził w niebyt.

- Zdążyłam chyba dziesięć razy pojechać trolejbusem do pracy, do "Igloopolu" - wspomina Grażyna Rymut, naczelniczka Wydziału Inwestycji UM w Dębicy. - Kto wie, może on by przetrwał do dzisiaj, gdyby linia poszła przez centrum. Nie poszła, ponieważ na drodze stanął zbyt niski wiadukt kolejowy dzielący miasto na dwie części, a nie było funduszy na jego przebudowę. Dzisiaj być może przydałby się łącząc wschodnie i zachodnie obrzeża miasta ze śródmieściem, pokonując trasę na której znajdują się wielkie placówki handlowe. Ale jest to tylko mój prywatny pogląd.

Po trolejbusie ostały się tylko metalowe słupy trakcyjne. Część sieci została rozkradziona przez "majsterkowiczów" i amatorów złomu. Dziś niektóre słupy w Dębicy i Straszęcinie służą za uliczne latarnie.

Port na Białej?

Ciekawostką jest, że po zbudowaniu dębicko-straszęcińskiej linii pojawiły się pierwsze z tej serii w kraju, prototypowe trolejbusy jelcz PR110E. Nim zaczęły kursować bez zakłóceń, kierowcy - przyzwyczajeni dotychczas do obsługi zwyczajnych autobusów - musieli nabrać wprawy. Dochodziło czasem do zrywania pałąków zasilających prądem pojazd, połączonych z siecią.

- Tak, zdarzały się awarie i opóźnienia. Mówiło się wtedy, że słupy z trakcją zostały ustawione niewłaściwie, ale nie wiem, jaki był prawdziwy powód - dodaje pani naczelnik Rymut.
Po likwidacji linii Dębica-Straszęcin trolejbusy odkupiły Gdynia, Tychy i Lublin, w których funkcjonował tego rodzaju transport.

Pomysłodawca dębickich trolejbusów, Edward Brzostowski, jest bardzo przywiązany do swojej dawnej idei. Wspomniany Krzysztof Czuchra pisze: "Sieć zasilająca w Dębicy została zdemontowana przez burmistrza Zygmunta Żabickiego. Brzostowski nigdy mu tego nie zapomniał i wypomina mu tę decyzję przy każdej okazji".

I tym sposobem Dębica straciła swoją szansę komunikacyjną, podobnie jak inną szansę stracił Tarnów przed II wojną światową. A może tylko się wydawało się, że ją ma?

Mało kto wie, że Tarnów mógł stać się... portem rzecznym. W latach dwudziestych ubiegłego wieku pod miastem budowano Państwową Fabrykę Związków Azotowych. W czasie budowy Tarnów odwiedziła komisja rządowa, która - mając na myśli tani transport - uznała za uzasadnione budowę portu. Miał być on zlokalizowany u ujścia Białej do Dunajca. Z niewiadomych przyczyn inwestycja nie została podjęta. Być może już dość kosztowały II Rzeczpospolitą same zakłady, na budowę których rząd wziął kredyt w dolarach w amerykańskim banku...

Odlot propagandowy

Nie wiadomo, czy na tarnowskiej liście mrzonek transportowych nie znajdzie się także port lotniczy. W ostatnich latach - na fali podobnych pomysłów w kraju - pojawiła się koncepcja jego budowy pod Tarnowem. O sprawie mówiło się od jakiegoś czasu, wskazując grunty między Ładną i Pogórską Wolą jako miejsce przyszłego pasa startowego. W 2008 r. władze samorządowe Tarnowa oraz gminy Skrzyszów podpisały list intencyjny w sprawie lokalizacji przyszłego lotniska. Wydaje się jednak, iż wydarzenie to ma wartość tylko propagandową.

Nawet niewielki port lotniczy to bardzo kapitałochłonna inwestycja. W grę wchodzą setki milionów złotych. Na ogół przyjmuje się, że granica opłacalności to minimum 500 tys. obsłużonych pasażerów w ciągu roku. Tymczasem Tarnów położony jest w pobliżu dwóch znaczących na mapie Polski portów lotniczych - Krakowa Balic i Rzeszowa Jasionki. Do pierwszego i drugiego jest po 80 km. Jasionka obsługuje ok. 380 tys. pasażerów rocznie. Ma już pewne tradycje, ceniony przez pilotów pas startowy i znajduje się w fazie nowoczesnej rozbudowy. Jakie szanse przy Jasionce (o Balicach już nie wspominając) ma Tarnów, który chce budować lotnisko na surowym korzeniu? O budowie lotnisk myślą także nowy Targ, Nowy Sącz i Zakopane...

Argument, że w innych krajach porty lotnicze też są blisko siebie położone, nie pasuje do naszej rzeczywistości; kraje, które mają liczne porty, mają także zamożnych obywateli, dla których podróż samolotem pasażerskim nie jest poważnym wydatkiem. Inny argument, iż w Tarnowie byłoby wielu chętnych na przeloty do Ameryki też nie wytrzymuje krytyki. Po pierwsze, ustały już masowe zarobkowe podróże do USA, po drugie, znana z wyjazdów do Ameryki Rzeszowszczyzna potrzebuje - jak się okazało - lotów z Jasionki za ocean tylko w sezonie. Po trzecie, jeśli ktoś liczy na bezpośrednie loty z Tarnowa do Nowego Jorku czy Chicago, pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że nowy port lotniczy musi być przystosowany do przyjęcia dużych samolotów, o masie własnej zwykle powyżej 100 ton, co najmniej 200-miejscowych, bo tylko takie pełnią rolę transatlantyków. To oznacza, że port lotniczy Tarnów tym bardziej musiałby mieć drogą, dobrze rozwiniętą infrastrukturę.
Wydaje się, że Airport Tarnów to bardzo odległa perspektywa, chyba że ma się na myśli niewielkie lotnisko dla samolotów turystycznych, biznesowych, dla powietrznych taksówek. Tym niemniej list intencyjny władz Tarnowa i Skrzyszowa w tej sprawie zrobił na niektórych wrażenie. Na www.tur-info.pl ktoś w zachwycie napisał: "Coś pięknego to lotnisko w Tarnowie. W końcu jakieś konkretne plany rozwoju tego magicznego miasta, mam nadzieję, że plany pod budowę i pozwolenie znajdą się jak najszybciej".

Ktoś inny studzi zapał forumowicza: "Nie ma ważniejszych potrzeb? Okaże się, że znowu będzie trzeba wyciąć kilkaset drzew, zniszczyć kilkanaście hektarów terenów zielonych, których przecież za wiele nie mamy, po to tylko, aby może raz na pół roku jakaś pożal się Boże "osobistość" miała gdzie "osiąść"... ".

Na razie - w sprawie komunikacyjnych fantazji w Tarnowie - konkretne pozostają tylko miejskie autobusy i sentymentalne wspomnienia o tramwaju.

Wiesław Ziobro

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski