MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Od starej do nowej wiary

Redakcja
Fot. Andrzej Szozda
Fot. Andrzej Szozda
Rozmowa z prof. JERZYM STRZELCZYKIEM * Kres pogaństwa * Początki chrześcijaństwa * Dlaczego Słowianie nie chcieli odejść od wierzeń przodków?

Fot. Andrzej Szozda

- Czy trudno było przekonać pogańskich Słowian zamieszkujących obszar dzisiejszej Polski do nowej religii, chrześcijaństwa?

- Niestety, nasza znajomość procesów chrystianizacji, zwłaszcza we wczesnym średniowieczu, jest bardzo ułomna. Dysponujemy prawie wyłącznie źródłami jednej, zwycięskiej strony, czyli chrześcijańskiej. Jednak nawet tak niedostateczna wiedza pozwala nam stwierdzić, że nowa religia nie przyjmowała się bez problemów. Było wręcz odwrotnie. Poganie nie mieli specjalnych powodów, aby z sympatią czy nawet obiektywnie traktować misjonarzy i ich religię, a ci "rewanżując" się im, nie pozostawili nam obiektywnych świadectw o ich postawie.

Pochód chrześcijaństwa, to można powiedzieć z całą pewnością, nie był jednym pasmem sukcesów, choć często stały za nim potężne czynniki polityczne. I nie mógł być, głównie dlatego, że ludy pogańskie bardzo dobrze się czuły w swoim systemie wierzeń. Doskonale integrował i określał on ich życie. Stara wiara była w nich mocno zakorzeniona, co nie może dziwić, ponieważ u progu chrześcijaństwa w Polsce nie było księży, kościołów, a przeciwnie, była silna tradycja plemienna.

- W jakim stopniu trudności misjonarzy z przekonaniem pogan do nowej wiary wynikały z tego, że nauczali najczęściej w języku obcym dla nawracanych i przez to kontaktować się musieli przez tłumacza?

- Była to poważna przeszkoda, choć kwestia języka pozostawała mimo wszystko drugorzędna. Najistotniejsze było to, że misjonarze musieli diametralnie zmienić wyobrażenie pogan o Bogu. Gdyby chodziło o zwykłe zastąpienie jednego boga innym albo dołączenie go do panteonu bóstw, byłoby to zapewne łatwiejsze. Może najtrudniejszą barierą dla pogan był fakt, że religia chrześcijańska aspirowała do wyłączności. W społeczeństwach przedchrześcijańskich każda grupa plemienna miała swoich bogów, ale nie narzucała swoich wierzeń innym plemionom. Jeśli jakieś plemię zwyciężało w walce z innymi, to pokonani bez trudności przyjmowali i oddawali cześć bogu zwycięzców. Na tej zasadzie gotowi byli przyjąć Chrystusa, widząc, że władcy chrześcijańscy są potężni. Mogli go nawet uznać za boga najważniejszego, ale nie mogli pojąć, dlaczego miałby być jedyny. Kolejną wielką barierą było to, że najpewniej jedyną postacią Trójcy Świętej, która mogła być jako tako zrozumiała dla mentalności pogańskiej, był Chrystus. Pozostałe dwie, a szczególnie Duch Święty, były dla nich ogromnie trudne do pojęcia. Zresztą nawet postać Chrystusa, Boga zwyciężonego, ukrzyżowanego, była dla pogan trudna do pojęcia.

- W jakim stopniu religia chrześcijańska mogła być atrakcyjna dla pogan?

- Początkowo chyba w niewielkim stopniu, ponieważ nie służyła temu, co doczesne. Obie religie były z gruntu odmienne. Zadaniem wierzeń przedchrześcijańskich było zapewnienie grupie - nie jednostce - pomyślności, szczęścia, zwycięstw, łupów. Tymczasem chrześcijaństwo takiej "oferty" nie zawierało. Miało zupełnie inną funkcję - eschatologiczną, czyli prowadzenia człowieka do zbawienia. To jedno. Ponadto, czy dla wszystkich mógł być godny czci Chrystus, który dał się pojmać, cierpiał i został ukrzyżowany? Bóg dla pogan miał być wielki i niezwyciężony. A tutaj proponują im kogoś, kto umarł na krzyżu, w sposób haniebny. Wreszcie misjonarze głosili, że los nieochrzczonych, a zatem także szlachetnych przodków nawracanych, to nieodwołalnie wieczne potępienie. Budziło to z reguły sprzeciw potencjalnych konwertytów, dumnych ze swoich przodków i poczuwających się do żywej z nimi łączności.
- Co zatem zadecydowało, że jednak chrześcijaństwo przyjęło się?

- Teolog powiedziałby, że po prostu zwyciężyła prawda wiary. Historyk nie może się zadowolić takim argumentem.

- Z pewnością nie może lekceważyć argumentu siły, jakim dysponowali wobec władców plemiennych władcy chrześcijańscy.

- Lekceważyć nie można, ale też nie należy go uważać za jedyny. Jest rzeczą niezmiernie interesującą, że chrześcijaństwo w społeczeństwach germańskich i słowiańskich nie zostało przyjęte w ich okresie plemiennym, lecz dopiero wówczas, gdy wydobyły się one z przedpaństwowego ustroju.

- Dlaczego Mieszko I zdecydował się przyjąć chrześcijaństwo, mimo iż zdawał sobie sprawę, że nie będzie się to podobało poddanym?

- Mieszko miał świadomość, że decydując się na chrzest, zantagonizuje przeciw sobie ogromną część społeczeństwa. Ale uczynił to, po pierwsze, dlatego, że chciał zjednoczyć państwo i społeczeństwo, a przyjęcie chrześcijaństwa było znakomitym środkiem do osiągnięcia tego celu. Po drugie, wynosiło ono osobę panującego. Władca pogański był jedynie pierwszym między równymi, mandatariuszem woli plemienia, natomiast chrześcijański - koronowany czy nie - był namiestnikiem Bożym, a więc kimś, przeciw któremu o wiele trudniej było wystąpić. Ta sakralizacja władzy monarszej była ogromnym atutem. Po trzecie, ważne były również względy tkwiące w samej religii. Pogaństwo zdawało egzamin jedynie wtedy, gdy wszystko szło pomyślnie; zawodziło natomiast w nieszczęściu, nie dawało jednostce żadnych perspektyw. Nie zaspokajało naturalnej ludzkiej potrzeby sprawiedliwości oraz tęsknoty, by nie kończyło się wszystko w momencie śmierci. Chrześcijaństwo dawało taką nadzieję.

- Czy Mieszko I, przyjmując chrzest, znał zasady wiary?

- Mieszko nie był dzikusem. Miał zapewne nie najgorsze rozeznanie zarówno w tym, co działo się na Zachodzie, jak i na Wschodzie. Nie żył w izolacji. Nie należy jednak oczekiwać, aby w latach poprzedzających chrzest jego wiedza dotycząca zasad wiary była wielka. Nie było to zresztą potrzebne. Kościół nie wymagał tego od wiernych. Wystarczało mu przyjęcie chrztu, bardzo ogólne rozeznanie w sprawach wiary i posłuszeństwo wobec Kościoła.

- Jakie były formy i sposoby wyznawania wiary w początkowym okresie chrześcijaństwa w Polsce? Ile osób miało dostęp do miejsc kultu?

- Do mniej więcej XIII w. niewiele ludzi w Polsce miało okazję do poznania chrześcijaństwa. Ogromna większość naszego społeczeństwa zupełnie okazjonalnie chodziła do kościoła. Nie można się temu dziwić, ponieważ kościołów było bardzo mało. Dopiero od II połowy XII w. zaczęła powstawać sieć parafialna. Do tego więc czasu nie tylko nie chodzono regularnie do kościoła, ale też większość ludzi rzadko jedynie miała okazję widzieć duchownego. Stosunkowo łatwy dostęp do świątyń mieli jedynie ci, którzy mieszkali w pobliżu stolic biskupich i książęcych.
- Za pierwszych Piastów jedynie duchowni, i to nieliczni, umieli w miarę dobrze czytać i pisać (odstępstw od tej reguły było niewiele. Chlubnym wyjątkiem był Mieszko II, który miał znać nie tylko łacinę, lecz też grekę. Dodajmy, że nawet tak wybitny władca, jakim był Karol Wielki, nie umiał się nawet podpisać. W jakim więc zakresie duchowni znali Pismo Święte?

- Zwykle bardzo słabo. Generalnie występowały znaczne różnice w przygotowaniu teologicznym i poziomie intelektualnym duchowieństwa.

-Jak się im powodziło?

- Los "szeregowych" duchownych parafialnych był często nie do pozazdroszczenia. Większość z nich miała rodziny i na zapewnienie im bytu poświęcała dużo czasu, tak że nieraz wpadała we wtórny analfabetyzm.

- Mało było kościołów, duchownych, wierni mieli bardzo mocno ograniczone możliwości spowiadania się i przystępowania do komunii świętej. Czy w ogóle większość społeczeństwa wiedziała, że takie sakramenty istnieją?

- Wiedziała, ale z powodów, które pan wymienił w pytaniu, praktycznie nie korzystała z nich za pierwszych Piastów. Przypomnę, że dopiero decyzją soboru laterańskiego w 1215 r. wierni mieli obowiązek przystępowania do spowiedzi i komunii raz na rok.

-Jak się modlono?

- I w tej kwestii obracamy się w sferze przypuszczeń. Wiedziano, że powinno się czynić gest krzyża, odmawiać jakieś modlitwy. Bez wątpienia jednak długo występowały przy tym pozostałości praktyk magicznych.

- Kim był ksiądz dla ludu w średniowieczu?

- Uznanie dla niego wynikało z tego, że jako jedyny w okolicy umiał przynajmniej na poziomie elementarnym czytać i pisać, a przede wszystkim zaś - sprawując służbę Bożą - był pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem. W praktyce z autorytetem kapłana bywało różnie. Wywodził się często ze środowiska, w którym pełnił posługę kapłańską, więc był traktowany jako jeden z ludu. Plebani wiejscy na ogół posiadali rodzinę, byli zbyt zaabsorbowani sprawami doczesnymi i słabo przygotowani teologicznie. Byli też z reguły uzależnieni od panów feudalnych. Ich autorytet w tych warunkach - co zrozumiałe - nie mógł być wielki. Inna grupa duchowieństwa, np. zakonnicy, wywodziła się często z obcych krajów, nie rozumiała więc miejscowych stosunków, stąd wynikało poczucie obcości i częste nieporozumienia. Jeszcze inaczej byli postrzegani przez społeczeństwo kanonicy i biskupi. Cieszyli się dużym poważaniem, lecz jako grupa daleka i obca.

Rozmawiał:

Włodzimierz Knap

Prof. Jerzy Strzelczyk

Wykłada na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jest jednym z najwybitniejszych znawców początków państwa polskiego oraz państw barbarzyńskich na ziemiach dawnego Imperium Rzymskiego (m.in. Gotów, Germanów, Iroszkotów, Wandalów). Specjalizuje się także w dziejach Słowian. Autor kilkuset prac naukowych, w tym wielu książek, m.in.: "Mieszko I", "Bolesław Chrobry", "Otto III", "Słowianie połabscy", ,,Goci - rzeczywistość i legenda", "Od Prasłowian do Polaków", "Zapomniane narody Europy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski