Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odnowa Starego Teatru

Paweł Głowacki
W poniedziałek, kilka minut po 20.00, w mroku na skrzyżowaniu Jagiellońskiej z Szewską – ciemny masyw na wielu kołach. "Rosomak”? Nie inaczej – transporter opancerzony "Rosomak”, a zza węgła kamienicy lufa wystaje. Czołg? Armata?

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

I co tu, na dachu domu vis a vis zielonych wrót Starego Teatru robią strzelcy wyborowi, cali w lipowych witkach? Matko Święta – wojna? Znowu? Czyja? Z kim? Nie było czasu dochodzić prawdy, należało zielone wrota pokonać, bo do początku przedstawienia "Zamach na Swinarskiego?” kruchy moment został. I co? Przed salą "Strefa B” – kolejna dziwność.

Koszykarze? Tak. Koszykarze w ciemnych garniturach i czarnych okularach, chyba siedmiu – każdy mówi coś do swego rękawa. W tle – gruntownie odświeżona babcia klozetowa. W masce przeciwgazowej, w mundurze polowym, na baczność – rzeźba czujności. Pomiędzy koszykarzami – cudownie odmieniona awangardowa młodzież. Nie ryczą. Mówią. Nie rozwalają się. Stoją grzecznie i grzecznie konwersują. Podsłuchałem blondynkę. Rzekła: "Wiem z pewnego źródła, że Obama wraz z generałami całą tę przez satelitę transmitowaną akcję śledzi z tchem zapartym, jak śledził pojmanie Bin Ladena!”.

Podobnie na widowni. Awangardowa młodzież teatralna, lecz kolanka grzecznie sklejone, rączki taktownie na udkach, kulturalne szepty i dobrze wychowane spojrzenia, w jeden punkt skromnie słane. Któż tam siedzi? Wychodzi Michał Płaczek – członek Porozumienia Kobiet 8 Marca, a w chwilach wolnych od bycia kobietą reżyser – i przed ustawionym na scenie stołem staje elegancko. Łapki "pa szwam”. Prawie ministrant. Nie łypie wilkiem spode łba, tylko normalnie patrzy, i nie manifestuje, tylko mówi nagle odzyskanym ludzkim głosem. Że on to napisał, że to teatr jest, a nie prawda, oraz że prosi o uszanowanie trudu jego. Po czym – z miną niewinnego, co kata błaga o łaskę – dyskretny ukłon śle w stronę, w którą odmieniona młodzież awangardowa grzecznie spozierała wcześniej. Kto tam siedzi? On?!... Niemożliwe!... On?!... Wpuścili go?!...

Tak – on! Stanisław Markowski we własnej osobie, z morderczym dyktafonem na udzie! Potwór, w Starym Teatrze (tak powiadają) uznany za Dmowskiego, Hitlera, Stalina, Hannibala Lectera oraz Bin Ladena słowiańszczyzny! Główny bohater najniezwy­klejszego, a i najohydniejszego w dziejach ludzkości zdarzenia, o którym mówi cały wstrząśnięty świat, a papież Franciszek ma mu poświęcić osobną encyklikę, zdarzenia na tym polegającego, że w trakcie przedstawienia "Do Damaszku” Markowski wziął i wstał, i głośno oznajmił, że mu się nie podoba! Takie z niego zwierzę!

Wpuścili go – i to było mądre. Doprawdy, nie ma się co bać Markowskiego, nie ma sensu wzywać na pomoc wojska i tajnych agentów, wystarczy być normalnym teatrem. Wtedy ani Markowski, ani żaden inny widz – nie ugryzie. Markowskiego trzeba do Starego zapraszać na każdy seans, bo gdy on jest – czego dowodem zachowanie artystów oraz młodzieży na Płaczka kabareciku, który lepiej przemilczeć – Melpomena przestaje robić z siebie durnia. Dzięki Markowskiemu, w obawie, że znów wstanie i coś powie – w poniedziałek zaczęła się odnowa Starego Teatru! Młodzież odzyskała kulturę osobistą, reżyser znormalniał, aktor Jędrzejczyk był szczęśliwy, gdyż nie musiał, jak Globisz w "Do Damaszku”, gryźć własnej ręki, zaś aktorka Duda czuła wielką ulgę, co nie dziwota. Któraż kobieta nie czułaby ulgi, nie musząc, jak Segda w "Do Damaszku”, na oczach widzów uprawiać seksu tantrycznego bez ściągania spódnicy oraz fig? No, która?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski