W sobotę wzdłuż ulicy Wysłouchów, na której od ciosów maczetami, nożami i widłami "Człowiek" zginął, ustawiło się ponad 200 osób. Następnie odpalili race dymne i intonowali różne przyśpiewki, głównie przeciwko Wiśle Kraków. Okoliczni mieszkańcy poczuli się zagrożeni, nie wiedząc, jak rozwinie się sytuacja.
- Ile jeszcze potrzeba czasu, żeby zauważyć, iż przymykanie oczu na takie świętowanie powoduje eskalację agresji? - skarżą się mieszkańcy Kurdwanowa w liście do "DP".
Policjanci tłumaczą jednak, że nie mogli nikomu zabronić przyjść w sobotę na miejsce śmierci "Człowieka". I podkreślają, że wszystko obyło się bardzo spokojnie.
- Zabezpieczaliśmy oczywiście miejsce, ale nie mieliśmy podstaw, aby interweniować. Samo odpalanie rac nie jest zabronione. Zgromadzeni zachowywali się spokojnie - tłumaczy st. sierż. Krzysztof Łach z małopolskiej policji. I podkreśla, że funkcjonariusze nie mogli nawet interpretować spotkania kibiców jako nielegalne masowe zgromadzenie. - Przychodzili bowiem w rozdzielonych, małych grupkach - mówi Krzysztof Łach.
Przypomnijmy, że "Człowiek" był jednym z przywódców tzw. bojówki Cracovii. Został zabity w porachunkach narkotykowych w 2011 roku przez bojówkarzy Wisły Kraków.
Kilkanaście osób zorganizowało na niego zasadzkę, zadano mu 64 ciosy nożami, maczetami i widłami. Od momentu śmierci jest obiektem kultu kibiców Cracovii. Jego zdjęcie wywieszane jest na meczach, w miejscu jego śmierci pojawiają się znicze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?