MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oferują kursy dla dzieci, inkasują pieniądze, potem znikają

Łukasz Bobek
Powiat tatrzański. Firma z Rzeszowa obiecuje szkolenie efektywnego uczenia się dla dzieci. Rodzice zapłacili za naukę po 3 tys. zł. Potem kontakt z firmą się urwał

Uwaga, rodzice! Po Podhalu krążą przedstawiciele firmy, która określa się mianem centrum edukacyjnego. Wciskają rodzicom dzieci ze szkół podstawowych kursy efektywnego uczenia się. Gdy jednak rodzice zapłacą za kurs, kontakt z firmą urywa się.

Chodzi o Centrum Rozwoju Edukacji Maximus. Firma oferuje kursy podniesienia efektywności uczenia się. "W trakcie trwania programu na ucznia czekają techniki pamięciowe oraz treningi pamięci i spostrzegawczości, które pomogą zapamiętywać więcej informacji szybciej" - czytamy na stronie Maximusa.

Uczeń raz w tygodniu ma łączyć się za pośrednictwem Skype z trenerem. Nie widzi jednak go na monitorze, a jedynie słyszy jego głos. W ciągu tygodnia ma sam pracować na podręcznikach, które firma mu wysłała. Raz w miesiącu uczeń ma wypełniać arkusz sprawdzający.

Przedstawiciele firmy w ostatnim czasie pojawili się w zakopiańskich szkołach. Rozdawali dzieciom ulotki i prosili o numery do rodziców. Potem umawiali się z opiekunami na spotkania i namawiali ich na wykupienie 2--letniego kursu dla dzieci. Kurs kosztuje ok. 3 tys. zł.

- Umowę trzeba było podpisać na miejscu. Wyglądało to podejrzanie - mówi pani Teresa, jedna z matek dziecka z zakopiańskiej Olczy. Ona nie zdecydowała się na taki kurs.

- I dobrze. Bo to oszustwo - mówi Anna Staszel, mieszkanka Suchego w gm. Poronin, która niestety podpisała umowę z Maximusem. - Chciałam, żeby mój syn coś na tym zyskał.

Podpisała umowę na kurs, który miał trwać 24 miesiące. Zapłaciła 3290 zł, przy czym zaciągnęła na to kredyt. Z odsetkami musi spłacić blisko 3900 zł. - Dostałam książki dla syna, w sumie siedem podręczników. Miał jedno łączenie z trenerem. Potem kontakt się urwał. Na Skypie trener nie odpowiadał, telefony w firmie milczały, a ankieta, którą wysłaliśmy do firmy, wróciła z adnotacją "Adresat nieznany" - mówi kobieta.

Pani Anna zwróciła się o pomoc do rzecznika praw konsumentów w Zakopanem. - Oprócz tej pani mamy jeszcze jedno zgłoszenie od mieszkanki powiatu tatrzańskiego - mówi Stanisław Fecko. - Mnie też nie udało się skontaktować z firmą. W ostatnich dniach ustaliliśmy jednak prywatny adres właściciela firmy. Będziemy teraz tam wysyłać korespondencję.

Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin, któremu podlega szkoła w Suchem, zapowiada, że rozezna sytuację, czy przedstawiciele firmy zostali wpuszczeni do szkoły, by rozdać ulotki.

Zofia Kiełpińska, naczelnik wydziału oświaty w zakopiańskim urzędzie miasta, dodaje, że w szkołach mogą pojawiać się jedynie firmy, które wcześniej zostały sprawdzone przez urząd i dyrektorów szkół.

Firma naciągnęła ludzi nie tylko na Podhalu. Kilka miesięcy temu zrobiło się o nich głośno m.in. w Gorlicach. Sprawą zajmuje się rzecznik praw konsumenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski