MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ognie radości strzeliły pod niebo

WCH
Nowosądecki festiwal Święto Dzieci Gór otwarty! W niedzielę wieczorem, na rynku pod ratuszem, w inauguracyjnym koncercie zaprezentowało się dwanaście zespołów biorących udział w siedemnastym już święcie młodości, radości i przyjaźni.

NOWY SĄCZ. Tłumy sądeczan na wieczornym koncercie dzieci gór

- To festiwal o międzynarodowej randze - witał zespoły przybyłe na rynek wicemarszałek Leszek Zegzda. - Na tydzień będziemy europejską stolicą dziecięcej kultury. Z życzeniami udanej imprezy i wielkich przeżyć zarówno dla występujących dzieci, jak i dla goszczących je sądeczan zwrócili się wicewojewoda Stanisław Sorys, wiceprezydent miasta Bożena Jawor oraz Jerzy Chmiel prezes polskiej sekcji CIOFF, czyli międzynarodowej rady stowarzyszeń folklorystycznych, festiwali i sztuki ludowej.
Zespoły otrzymały symboliczne klucze do miasta, duże mosiężne, których brzęk, gdy uderzały jeden o drugi, miał oznaczać, iż na tydzień wzięły miasto w posiadanie. Obok Józefa Brody, reżysera i prowadzącego wieczorne widowiska, stanęło dwoje dzieci z zespołu Mystkowianie. Justyna Poręba i Mariusz Gieniec trzymali Józkowy kostur, na którym spoczęła długa na kilka metrów trombita obwieszczająca miastu i światu, że XVII Międzynarodowy Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych Święto Dzieci Gór właśnie się rozpoczął. W tym roku Mystkowianie pełnią honory gospodarzy festiwalu.
Jego uczestnicy najpierw przemaszerowali na rynek ulicami miasta od hali przy ul. Nadbrzeżnej, gdzie codziennie od wczoraj do niedzieli odbywać się będą koncerty par zespołów, polskiego i zagranicznego. Korowód prowadzony przez parę jeźdźców na koniach ze stadniny Andrzeja Wody, wszedł, jak to już jest w tradycji festiwalu, od strony ulicy Lwowskiej wypatrywany długo przez szpaler widzów, którzy później podążyli za nim na płytę rynku. Wielu wśród nich było przyjezdnych spoza Nowego Sącza i regionu. Przybyli ciekawi niezwykłego widowiska i na pewno nie rozczarowali się. Przez dwie godziny grupy pokazywały specjalne programy, które miały zachęcić do zobaczenia pełnych widowisk w dniach narodowych.
- Przybywajcie w tygodniu na wieczorne koncerty do hali - zachęcał Józef Broda, podgrywając dodatkowo na wielkim rogu. A grać potrafi - o czym przekonali się sądeczanie w ubiegłych latach - na wszystkim.
Sądecki festiwal ma uświęconą formułę. Zespoły łączą się na tydzień w pary. Razem koncertują, razem spędzają chwile wolnego czasu. Polskie grupy zapraszają kamratów z zagranicy do siebie do domów. Można by się rozwodzić o wartościach takiej właśnie imprezy, ale po co. Wystarczy powiedzieć, że regularnie, co roku, gdy zamilknie śpiew i muzyka ostatniego finałowego koncertu i trzeba się rozstać, rozlega się jeden wielki szloch. Nie ma tu mowy o konkursie, nie rozdaje się laurów za kolejne zdobyte miejsca. Nagrodą jest radość, przyjaźń i uśmiech. Nie sposób więc wskazywać, kto podczas niedzielnych występów wypadł najatrakcyjniej. Podobali się wszyscy i jednakowo ich oklaskiwano. Egzotyka zawsze robi wielkie wrażenie, więc z zapartym tchem śledzono perfekcyjny układ choreograficzny dzieci z Indonezji. Serdecznie dziękowano brawami zespołom ze Słowacji i Łotwy, które w ostatnich niemal godzinach zastąpiły nieobecną Kenię i Argentynę. Dla sympatycznych małych Łotyszy, którzy natychmiast spakowali bagaże i ruszyli w podróż, zrobiono absolutny wyjątek w regulaminie festiwalu. Pozwolono im tańczyć przy muzyce wcześniej nagranej.
Na koniec, wygaszono światła w rynku a w niebo strzeliły sztuczne ognie. Finał, który niezmiennie, choć przecież dobrze znany, witany i żegnany jest oklaskami. A mogło przecież korowodu i koncertu nie być. W niedzielę rano lało jak z cebra. Gdyby aura nie sprzyjała, korowód i estradowy kolorowy wieczór, byłyby odwołane.
Trzeba do końca mieć ufność - cicho za sceną filozofował z radosną miną Józef Broda. (WCH)

Kto, gdzie i u kogo

We wczorajszym Dniu Bośniacko-Lachowskim prym wiodły Lola z okolic bośniackiego Sarajewa oraz Mystkowianie spod Nowego Sącza. Przed południem tańczyli na scenie w rynku, a wieczorem koncertowali w hali nad Kamienicą. W tym czasie mali Słoweńcy pojechali do swoich kamratów z zespołu Mała Ziemia Suska do Suchej Beskidzkiej. Indonezyjczycy gościli w Jastrzębiu na Pogórzu Ciężkowickim u kolegów z grupy Mali Jastrzębianie. Równolegle z wieczornym sądeckim koncertem, Marian Wójtowicz z Limanowian poprowadził w Krynicy-Zdroju występy rumuńskich Węgrów i Gronicka.
Dziś Bośniacy jadą do Mystkowa, a Słowacy do Pnioków, do miejscowości Sadek-Kostrza w gminie Jodłownik. Dziś wieczorem w Krynicy-Zdroju bawić będą kuracjuszy grupy indonezyjska i ciężkowicka. Rano mają spływ łodziami na Popradzie. Wielkie pływanie rozpoczęło się wczoraj. Codziennie, jak pogoda dopisze, po dwie grupy, rano i po południu będą płynąć Popradem z Piwnicznej-Zdroju do Rytra. Sama radość.
(WCH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski