Przyznam się, że emisja tego filmu nieco mnie zadziwiła. „Ogniomistrz Kaleń” opowiada o walkach, jakie tuż po zakończeniu wojny Ludowe Wojsko Polskie toczyło w Bieszczadach z tzw. bandami UPA i tzw. reakcyjnym podziemiem. Film jest niewątpliwie znakomicie zrealizowany, choć ze względu na fabułę oraz okrucieństwo niektórych scen trudno powiedzieć, że ogląda się go z przyjemnością. Ale mnie zastanowiło coś zupełnie innego.
Film Petelskich w bardzo nieprzychylnym świetle (i wcale nie mówię, że nieprawdziwym!) przedstawia działania Ukraińskiej Powstańczej Armii. Rozbity oddział polskich żołnierzy zostaje przez Ukraińców zmuszony do przejścia przez pole minowe, gdzie wszyscy giną, ku radości bojowców UPA i sprzymierzonych z nimi polskich reakcjonistów. W kolejnej scenie Ukraińcy delektują się egzekucją polskich żołnierzy, skazanych na ścięcie toporem. I to właśnie zmusza mnie do zastanowienia się nad emisją tego filmu – w kontekście aktualnych stosunków polsko-ukraińskich.
Oczywiście wprowadzenie tego filmu do programu mogło być efektem przypadku, co jednak wydaje mi się nieprawdopodobne. Może to być forma reakcji (zemsty?) na obrazę Polski, jakiej dopuścili się Ukraińcy, tuż po wystąpieniu w ich parlamencie prezydenta Komorowskiego uchwalając akt gloryfikujący UPA. Może to też być forma przypomnienia Ukraińcom o dokonywanych na Polakach zbrodniach – o czym zdają się zapominać.
Nie opowiadam się za żadną z powyższych interpretacji. Nie pochwalam emisji tego filmu akurat teraz, ani jej nie potępiam. Po prostu, tak się zastanawiam...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?