MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec musi czasem skontrolować córki

Redakcja
Mimo dotkliwej porażki w ćwierćfinale turnieju WTA w Indian Wells z Białorusinką Wiktorią Azarenką 0-6, 2-6 Agnieszka Radwańska pnie się w górę światowego rankingu. Od poniedziałku krakowianka będzie czwartą rakietą świata! Agnieszka wyprzedzi swoją przyjaciółkę Karolinę Woźniacką, która spadnie na 6. pozycję.

ROZMOWA. Agnieszka będzie wyżej - mówi ROBERT RADWAŃSKI

- Spodziewał się Pan aż tak dotkliwej porażki z liderką światowego rankingu? Przecież w styczniu w Sydney Agnieszka zagrała z Azarenką wyrównane spotkanie.

- Takie mecze, jak ten ostatni nie powinny się nigdy przydarzyć. Agnieszka zagrała po prostu źle, zwłaszcza taktycznie. Spóźniała się do piłek. Grała bez "zęba", jakby bez ochoty na zwycięstwo, mało walczyła. Widać było, że brakuje jej świeżości, że ostatnio dużo grała. Przydałaby jej się przerwa. Azarenka z kolei miała "dzień konia", wchodziło jej w kort praktycznie wszystko, stąd ten wynik.

- Czy z Białorusinką w takiej formie jest w stanie ktokolwiek wygrać?

- Oczywiście! Nie jest przecież nadczłowiekiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby przegrała już w kolejnym spotkaniu. Zawsze będę powtarzał, że kobieta zmienną jest.

- Wierzył Pan w to, że już w marcu Agnieszka może być czwartą rakietą świata?

- Czy wierzyłem? Od dawna o tym mówiłem, ale nasi "przyjaciele" śmiali się ironicznie i kiwali głowami. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu. Nadal jednak brakuje nam sukcesu w postaci półfinału, czy finału Wielkiego Szlema. Na to czekamy. Niebawem Isia może być jeszcze wyżej, bo nie broni wielu punktów w kolejnych imprezach w przeciwieństwie do jej wyżej klasyfikowanych rywalek. Właściwie Agnieszka broni teraz tylko punktów za ćwierćfinał w Miami i półfinał mniejszej imprezy Porsche Open w Stuttgarcie. Jest szansa, by na Roland Garros w Paryżu była rozstawiona jako jedna z czołowej "trójki".

- Stać córkę na to, by któregoś dnia została liderką światowego rankingu?

- Po to gramy i trenujemy, by któregoś dnia tak się stało. Mało tego! Myślę, że stać na to także i Urszulę, jeśli poukłada sobie wszystko w głowie.

- Podobno leci Pan do Miami na rozpoczynający się w środę kolejny turniej. W jakiej roli?

- W roli ojca, który czasem musi skontrolować swoje córki, zobaczyć na miejscu, jak sobie radzą, jak sprawdza się w życiu nowy system. Do USA lecę w niedzielę. Prawie rok mnie nie było na tourze, pora zobaczyć, co "w trawie piszczy". Na miejscu przekonam się, co słychać, co się mówi, kto się kręci wokół Agnieszki i Urszuli. Na razie wszystkie informacje dochodzą do mnie z zewnątrz. Teraz będę miał najnowsze wiadomości od środka, z pierwszej ręki.

- Sporo się ostatnio dzieje w czołówce najlepszych tenisistek. Zawodniczki zamieniają się miejscami, właściwie każdy nowy ranking przynosi zmiany. Jaką rolę widzi Pan w tym wszystkim dla Agnieszki?

- Na pewno jest na fali wznoszącej. To pytanie powinno być skierowane raczej do Borny Bikicia i Tomka Wiktorowskiego. Oni jeżdżą z dziewczynami na turnieje, są obok nich. Na pewno dużo się dzieje w damskim tenisie i to dobry moment, by zaatakować. Wiele będzie zależało od przygotowania fizycznego. Dziś w zawodowym tenisie trzeba mieć świetną kondycję, żelazne stawy, mięśnie. To było widać w meczu Agnieszki z Jamie Hampton. Amerykanka grała świetnie przez dwa sety i potem dosłownie padła na kort przez skurcze. Na razie Isia wszystko wytrzymuje dość dobrze i mam nadzieję, że tak będzie nadal. Choć pamiętajmy, że to wyjątkowo ciężki rok, bo w lipcu zamiast krótkiego odpoczynku przed amerykańskim cyklem będziemy mieć praktycznie piątą lewę Wielkiego Szlema, czyli igrzyska w Londynie.

Rozmawiała Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski