Drzwi plebanii otwiera nam uśmiechnięty, szczupły mężczyzna w czarnej koszuli i rozpinanej bluzie w tym samym kolorze. Pod szyją koloratka. Ksiądz Tadeusz Piwowarski nie wygląda na 52 lata.
- Wiem, wyglądam młodo, ale już młody nie jestem. Tylko dobrze się trzymam - żartuje i zaprasza nas do środka.
Siedzimy przy długim stole w przestronnym pomieszczeniu. W rogu, na stoliku, stoi statuetka proboszcza roku 2013. Proboszcz już dwa razy, rok po roku, wygrywał plebiscyt „Dziennika Polskiego”. W tym roku ma drugie miejsce, za to jego parafia Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Jurkowie w gminie Dobra została wybrana najlepszą w całej Małopolsce. Tak zagłosowali sami parafianie. A tych jest aż dwa i pół tysiąca.
Ksiądz Tadeusz, który pełni swoją posługę w Jurkowie od ośmiu lat przyznaje, że jest mu tu dobrze jak nigdzie dotąd.
- Okolica jest piękna. To jedna z najładniej położonych parafii w diecezji tarnowskiej - uśmiecha się duchowny. Przed objęciem probostwa w Jurkowie pracował w parafii w Brzesku i dwóch w Tarnowie. Prowadził katechezę w szkołach średnich.
- W Jurkowie pracy mam dużo, zarówno tej duszpasterskiej, jak i zwykłej, gospodarskiej. Bo trzeba zadbać i o kościół i o parafię - przyznaje.
Przez 8 lat proboszczowania dużo się wspólnymi siłami dało zdziałać. Proboszcz nie przypisuje sobie żadnych zasług.
- To dzięki zaangażowaniu parafian. Sam człowiek nic by nie zrobił - twierdzi.
Bardzo robotny ksiądz
- Życzymy każdej parafii w Polsce, żeby miała takiego proboszcza jak nasz. Ale rzadko się tacy rodzą - stwierdza z przekonaniem Barbara Gawlik, od roku sołtyska Jurkowa. Spotykamy ją na cmentarzu w Dobrej. Przyjechała tu z mężem Józefem zapalić znicze za zmarłych w Zaduszki.
Doskonale pamięta, jak ks. Tadeusz Piwowarski po raz pierwszy przyjechał do Jurkowa w 2007 r.
- Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, co w tym człowieku drzemie. Ale jednego byłam pewna: jest bardzo skromny. Zostało mu to do dzisiaj - dodaje sołtys.
- Do tego jest bardzo pracowity - zauważa małżonek pani sołtys.
Kiedy trzeba było, sam zakasał rękawy i remontował kościół. Materiały budowlane zwoził do Jurkowa swoim zdezelowanym golfem czwórką. - Widzi pan, czym jeździ. Nawet to świadczy o jego skromności - mówi sołtys. - Od kiedy tu przyjechał, w kościele powstało centralne ogrzewanie. Mamy wyremontowane ławki i położone wykładziny, żeby modlący nie marzli. Udało się też wykonać odwodnienie. Wcześniej tu była rudera. Ten człowiek naprawdę pracuje ponad swoje siły - kwituje.
Podjeżdżamy na parking przy kościele w Jurkowie, który także powstał za czasów księdza Piwowarskiego. Obok świątyni jest też nowy plac zabaw. Na przystanku, tuż obok ogrodzenia wokół kościoła, siedzą cztery starsze panie.
- Ksiądz proboszcz? Żadna parafia w Polsce takiego nie ma. Bardzo robotny. Wszyscy go znają. Choćby sam pieniędzy nie miał, to i tak innemu pomoże - przyznaje jedna z kobiet.
- Mam córkę, która jest misjonarką w Boliwii. Wykryto u niej guza mózgu. Ile proboszcz mszy za nią odprawił, to aż trudno zliczyć. Dzwonił do niej. Wyzdrowiała i teraz jest na misji. Wymodlił jej zdrowie - uważa Anna Rapacz z Półrzeczek, wioski oddalonej o 3 km od kościoła parafialnego.
Wstępujemy jeszcze do warsztatu samochodowego Andrzeja Kawuli. Pytamy o samochód księdza proboszcza.
- W nim wszystko jest do wymiany. Ale ksiądz sam potrafi część rzeczy nareperować - przyznaje Kawula. - Mieszkam tutaj całe życie. Jestem w radzie parafialnej i szafarzem komunii świętej. Od kiedy ksiądz Piwowarski został proboszczem, wiele się tu zmieniło. Wystarczy popatrzeć na kościół i to co wokół niego. Doskonale radzi sobie też w pracy z młodzieżą - kwituje Kawula.
Na rowerze i w koparce
Księdzu Piwowarskiemu żadna praca nie jest straszna. Faktycznie, własnoręcznie pracował przy remoncie kościoła.
- Wyniosłem to z domu. Mój tata prawie całe życie był budowlańcem. Mama pracowała na roli. Wszystko zawdzięczam moim rodzicom. Niedaleko pada jabłko od jabłoni - przyznaje.
Jest po technikum samochodowym. Ma wszystkie możliwe prawa jazdy. Podczas remontu świątyni nieraz zasiadał za sterami koparki.
Dziś mówi, że najbardziej cieszą go powroty parafian z zagranicy. - Gdy sprowadzają się tu z Anglii i Niemiec, i stawiają domy, to nasza parafia się rozrasta. Mówi się, że jest kryzys dzietności. A tutaj co roku jest o wiele więcej chrztów niż pogrzebów - cieszy się ks. Tomasz.
Czy zawsze był taki uśmiechnięty? Dzieckiem był wesołym i aktywnym. Grał w piłkę nożną, najczęściej w ataku na prawym skrzydle. Później już jako duchowny wielokrotnie reprezentował diecezję tarnowską w mistrzostwach Polski księży. Jeśli chodzi o sport, jest też zapalonym rowerzystą.
Od początku współtworzył rowerowe pielgrzymki tarnowskiego klubu „Sokół”. Uczestniczy też w rowerowych pielgrzymkach z Brzeska. Kiedyś na rowerze pojechał do Rzymu.
Nie stroni też od pieszych pielgrzymek. W Częstochowie był już 36 razy. W wakacje organizuje wyjazdy młodzieży do Taizé we Francji.
Na koniec wsiadamy do sławnego golfa czwórki. Nadkole zżera rdza. - Jestem z niego zadowolony. Trzeba zajeździć go na śmierć - przyznaje z uśmiechem i przekręca kluczyk w stacyjce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?