Wybory
Taki stan rzeczy odkryli przypadkowo pracownicy gminnej komisji wyborczej w Wieliczce.
Jak doszło do takiej sytuacji? - To po prostu niedopatrzenie. Sprawa została już wyjaśniona. Pan Władysław Mularczyk złożył już rezygnację z pracy w gminnej komisji. W poniedziałek burmistrz Artur Kozioł powinien powołać na jego miejsce kogoś innego - tłumaczy Piotr Ptak z wielickiego koła PO. Zaznacza: - Kiedy ta sprawa wyszła na jaw sprawdziliśmy także listy poparcia, pod którymi zbierała podpisy pani Barbara Mularczyk. Nazwiska jej ojca tam nie ma.
Zdzisława Romańska z Krajowego Biura Wyborczego twierdzi, że stwierdzone w Wieliczce rodzinne "przedwyborcze" powiązanie to nie jedyny tego typu przypadek w kraju. - Od piątku, kiedy zakończyła się rejestracja list kandydatów na radnych, mieliśmy już kilka tego rodzaju zgłoszeń. To się zdarza, w końcu rodzice nie muszą wiedzieć, że ich dzieci kandydują do rady miasta czy gminy - tłumaczy.
Podkreśla, że w takich sytuacjach nie ma mowy o unieważnianiu list, czy innych restrykcyjnych działaniach. - Gminna komisja pracuje zespołowo, nie może być tu więc mowy, by jedna osoba będąca bliskim krewnym któregoś z kandydatów mogła cokolwiek "zamieszać". Dlatego procedura w tych sprawach to rezygnacja z pracy w komisji osoby spokrewnionej z kandydatem, i zastąpienie jej kimś innym - mówi Zdzisława Romańska.
Gdyby rzecz została ujawniona po listopadowych wyborach, sprawą musiałby zająć się sąd, który prawdopodobnie unieważniłby - przynajmniej w części - wyniki wyborów samorządowych w gminie Wieliczka.
(JOL)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?