Psiak przeżył gehennę. Był potwornie brudny, a ruchy ograniczał mu do minimum krótki łańcuch przymocowany do obskurnej budy. Pracownicy tarnowskiego schroniska, których wezwano na interwencję do jednego z gospodarstw w Wierzchosławicach, od razu rozpoznali kundelka. Byli w szoku, widząc stan zwierzaka, którego nieco ponad rok temu oddali do adopcji.
- Dokładnie pamiętam, jak po Rogera przyjechała cała rodzina. Wszyscy zapewniali, że pies będzie miał do dyspozycji ogród, a także stały kontakt z ludźmi. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna - oburza się Ilona Drwal, opiekunka zwierząt w Tarnowskim Azylu dla Psów i Kotów.
W domu, do którego trafił piesek, ekipa ze schroniska zastała jedynie mieszkającą samotnie staruszkę. - Roger jest ruchliwym zwierzęciem i na pewno nie mogą się nim opiekować starsze osoby. Gdybyśmy wiedzieli, jaki czeka go los, nigdy nie trafiłby w te ręce - zapewnia Ilona Drwal.
Nie wiadomo, czy sytuacja wyszłaby odpowiednio wcześnie na jaw, gdyby nie inspektorzy OTOZ Animals z Tarnowa. To do nich dotarły od mieszkańców wioski doniesienia o psie, którego właścicielka poszła do szpitala, a zwierzakiem nikt się nie zajmuje.
- Nasi wolontariusze dokarmiali pieska. Dowiedzieli się także, że pochodzi z adopcji z tarnowskiego azylu - opowiada Dorota Lewicka z OTOZ Animals Tarnów.
Obrońcy zwierząt usłyszeli, że Roger od dłuższego czasu był trzymany na łańcuchu. Jakby tego było mało, kobieta podobno była gotowa zapłacić 100 zł osobie, która zabiłaby kundelka i pozbawiła ją w ten sposób problemu. - Nie mieliśmy wyboru i musieliśmy odebrać Rogera. Złamany został jeden z podstawowych warunków adopcji, aby nie trzymać psa na łańcuchu - wyjaśnia Ilona Drwal.
Pracownicy azylu przyznają, że interwencja była pierwszym tak drastycznym przypadkiem w historii kontroli u osób przygarniających bezdomne czworonogi.
- Zdarzało się najwyżej, że pies przebywał w boksie, z którego nie uprzątnięto odchodów. W takich przypadkach tylko upominaliśmy właścicieli - przyznają. - To, co zobaczyliśmy w Wierzchosławicach, bardzo nas zaskoczyło. Byliśmy przekonywani, że na psa czekają idealne warunki.
Wakacje to okres, w którym azyl i animalsi mają pełne ręce roboty. - Otrzymujemy mnóstwo próśb o interwencje, zdarza się, że musimy odmawiać, ponieważ brakuje nam miejsc dla kolejnych cierpiących zwierzaków. Odkąd pamiętam, jeszcze nigdy nie było tak ciężko - mówi Dorota Lewicka.
W OTOZ Animals działa 19 wolontariuszy. Kilka razy w tygodniu przyjmują zgłoszenia o psach przetrzymywanych w pełnym słońcu, bez dostępu do wody albo o czworonogach porzucanych w lasach. Apelują do mieszkańców o pomoc w udzielaniu schronienia zwierzakom.
- Zapewniamy każdemu karmę i opiekę weterynaryjną. W wakacje taka pomoc jest nam bardzo potrzebna - zaznacza Lewicka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?