18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ona. Kwiat. Róża. Łodyga.

Redakcja
Od lewej: Anna Radwan-Gancarczyk, Anna Dymna, Ewa Kaim Fot. Wacław Klag
Od lewej: Anna Radwan-Gancarczyk, Anna Dymna, Ewa Kaim Fot. Wacław Klag
Truman Capote nie miał litości. Zapytany o jednego z "kolegów po piórze", głosikiem najbardziej malowniczego geja Nowego Yorku, bezlitosnym jak wysoki skrzek Jacka Woszczerowicza w pamiętnej roli naczelnego szekspirowskiego potwora Ryszarda III, syknął: "On nie pisze. On pisze na maszynie do pisania."

Od lewej: Anna Radwan-Gancarczyk, Anna Dymna, Ewa Kaim Fot. Wacław Klag

Paweł Głowacki: SALONY

Co po takiej frazie można zrobić? Lać w pysk tego cynicznego kurdupla o miękkich nadgarstkach i pergaminowej cerze albo dać się ponieść fali pogardy, udającej wielkopańską obojętność stuprocentowego heteryka. Trzeciego wyjścia nie ma. A po tych słowach Agnieszki Osieckiej? "Jedni piszą wiersze piórem/ na maszynie drudzy klepią -/ ci pomysłów mają furę,/ inni - z trudem rymy lepią,/ ci znowu pisząc oczy mrużą -/ a ja, a ja, a ja - piszę wiersze/ różą, różą." Co można zrobić po takich zdaniach?

Gdy na ostatnim Salonie Poezji, co miał intymność w tytule: "List od Agnieszki Osieckiej", studentki aktorstwa - Aleksandra Pisula, Sandra Staniszewska, Anna Maria Stachoń, Wiktoria Węgrzyn - śpiewały pieśni Osieckiej, przypomniał się Stanisław Soyka, mruczący ongiś tę opowiastkę o układaniu liryki. Jedni piórem - a ja różą... I dalej: "Jedni piszą wiersze głową,/ drudzy - sercem wiersze piszą,/ jedni tworzą erę nową,/ drudzy wciąż w ogonie wiszą,/ a ci znowu dręczą się nad światem -/ a ja, a ja, a ja - piszę wiersze -/ kwiatem, kwiatem." A więc - ona. Ona. Kwiat. Róża. Myślę, że żółta róża.

Tak, żółta żółtością spokojną, dojrzałą, głęboką, niespieszną - całkiem jak żółtość okładek niedawno wydanego tomu zdań Osieckiej i Jeremiego Przybory "Listy na wyczerpanym papierze". Spokój tej księgi, pełnej światła na każdej ze stron, pełnej fotograficznych podobizn starych widokówek, znaczków pocztowych i piórem zapisanych świstków, wreszcie pełnej wyblakłych zdjęć bohaterów tamtej dyskretnej miłości, która musiała trwać, lecz która nie miała żadnych szans. Żółtawy spokój tomu listów pisanych z boku, na zapleczu reflektorów, jego zapach wiekowego albumu rodzinnego, bądź zielnika z delikatnymi słowami zamiast traw i liści - to, obok mruczanda Soyki, które się przypomniało, było drugim sednem Salonu. Bo gdy milkły studentki, niewielką garść z ponad dwóch tysięcy rymowanych opowieści Osieckiej czytały: Anna Dymna, Anna Radwan-Gancarczyk i Ewa Kaim. Trzy kobiecości spoza naszych czasów kółek w nosach niewiast albo łożyskowych kulek na ich językach. Trzy niespieszne kobiecości, jakby ulepione ze spokoju i dyskrecji kart żółtej księgi. Wiersze Osieckiej - i one. Tej niedzieli lepiej się złożyć nie mogło. To wszystko.

Wszystko? Tak. Ustalanie jakichś filozoficznych tematów poezji Osieckiej - jałowa mordęga. Jałowa, bo ostatni Salon był w istocie tyleż seansem rymowanego myślenia, co lekcją niedzisiejszej kobiecości, która wciąż się zdarza - na rogu ulicy, w księdze listów, w kawiarni, na Salonie Poezji. Kobiecości, która w ostatniej zwrotce mruczanda Soyki wyznała o sobie z wiotką jak włos ironią: "Jedni piszą lewą nogą,/ drudzy piszą z ambicjami,/ jedni piszą, choć nie mogą,/ inni takich mają za nic,/ ci znowu dręczą się podwyżką -/ a ja, a ja - pisałam to/ łodyżką, łodyżką!" I to rzeczywiście było wszystko, co było do powiedzenia. Ona - Osiecka, której fakt, że pisała na podarowanej przez Marka Hłaskę maszynie do pisania - jednak nie wadził w pisaniu.
Ona. Kwiat. Róża. Łodyżka. Co można wobec dwóch tysiącach opowieści, przez taki kwartet ułożonych, zrobić? W każdym razie - żadnych scen z policzkowaniem w roli głównej, żadnych fal pretensjonalnej obojętności, żadnych innych gestów gwałtownych. Wszystko, co można, to słuchać falowania ciepłej żółtości. Stojąc z boku. W cieniu. Z nikim przy sobie.

Teatr im. Juliusza Słowackiego. 360 Krakowski Salon Poezji. Wiersze Agnieszki Osieckiej czytały: Anna Dymna, Anna Radwan-Gancarczyk, Ewa Kaim. Na fortepianie grał Dawid Rudnicki. Gospodarze Salonu: A. Dymna, J. Opalski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski