Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Operacja Argo

Redakcja
Ten film przeżywa niesamowity wzlot. Dwa Złote Globy, siedem nominacji do Oscara, kolejne nagrody w Stanach Zjednoczonych. Obraz Bena Afflecka wyrasta na głównego faworyta oscarowej gali. Czy słusznie?

Affleck dotychczas kojarzony był raczej z ekscesami celebryckimi niż z rzetelną filmową pracą. Co ciekawe, jest już laureatem Oscara. Wraz z Mattem Damonem otrzymał tę nagrodę za scenariusz do filmu „Buntownik z wyboru”. Obaj aktorzy byli kiedyś przyjaciółmi. O ile jednak Damon trafnie stawiał kroki w biznesie, wybierał niebanalne role i urósł do rangi supergwiazdy, o tyle płomień Afflecka zaczął przygasać. Aktor postanowił przejść na drugą stronę kamery i podjął się reżyserii „Operacji Argo”.

Pod tym enigmatycznym tytułem kryją się autentyczne zdarzenia, które przyciągały uwagę opinii publicznej na początku lat 80. W Iranie szaleje właśnie rewolucja islamska, której ostrze wymierzone było w Amerykę i jej obywateli. Szóstka pracowników ambasady USA ukrywa się i nie może uciec z ogarniętego antagonistyczną atmosferą kraju. CIA wymyśla karkołomną operację o kryptonimie „Argo” – Amerykanie zostaną ewakuowani jako ekipa filmowa, przygotowująca się do realizacji filmu... science fiction.

Scenariusz, oparty na książce Antonio Mendeza „Master of Disguise” oraz artykule Joshuy Bearmana „The Great Escape”, stara się oddać realia z przeszłości. Pokazują to zdjęcia, które oglądamy w czasie napisów końcowych. Twórcy starali się wiernie pokazać to, co spotkało szóstkę Amerykanów, choć nie uniknęli przekłamań – w rzeczywistości ucieczka z Iranu wcale nie była aż tak dramatyczna, tłum nie atakował też Amerykanów na bazarze. Kadry, sfilmowane przez znakomitego operatora Rodrigo Prieto, przypominają obraz kręcony z ręki archaiczną kamerą telewizyjną. Rozszalały tłum, trupy wiszące na ulicach, przestraszeni ludzie – film przypomina nie fabułę, ale reportaż.

Deszcz nagród przyznanych w Ameryce wcale mnie nie dziwi. Za oceanem lubią takie produkcje, osadzone w egzotycznych realiach, pokazujące, że na świecie (w domyśle: poza USA) dzieją się straszne rzeczy. Wystarczy przypomnieć „Ostatniego króla Szkocji” czy „Wiernego ogrodnika”. Dzieło Afflecka broni się jako mutacja thrillera z politycznym podtekstem. Dotyka też aktualnego tematu, relacje Ameryki z Iranem to wciąż pasmo niezałatwionych spraw, głównie z przeszłości.

Film Afflecka został nakręcony bez zbędnego patosu i amerykocentryzmu (poza ckliwymi, finałowymi scenami). Fabuła skupia się raczej na przeżywaniu kolejnych aktów dramatu. To kino formalnie surowe, pozbawione hollywoodzkiego blichtru. Nawet grający główną rolę Affleck, mężczyzna niezwykle przystojny, schował urodę za gęstą brodą i grzywką. Wygląda na to, że aktor próbuje podążyć drogą swego starszego kolegi George’a Clooneya, producenta filmu. On także tworzy kino politycznie zaangażowane, by wspomnieć „Syrianę” czy „Idy marcowe”.

„Operacja Argo” dotyka jeszcze jednego tematu, który kocha przyznająca Oscary Akademia. Opowiada o magii tego, co zbudowało potęgę Hollywood, czyli o kinie. Producenci filmowi (w tych rolach znakomici Alan Arkin i John Goodman) pełnią tu funkcje równie ważne jak komandosi czy agenci CIA. To ludzie kina otwierają drogę ucieczki przed islamistami. W podtekście – kino może uratować świat.


Fot. Claire Folger

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski