18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostrożnie z optymizmem

MZ
Na mlodowisku w Krakowie nie brakowało zaciętej walki Fot. Michał Klag
Na mlodowisku w Krakowie nie brakowało zaciętej walki Fot. Michał Klag
Hokeiści "Szarotek" wykonali potężny krok w kierunku dziewiętnastego w historii klubu tytułu mistrzowskiego. W dwóch pierwszych meczach finałowej serii dwukrotnie ograli w Krakowie gospodarzy i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą już 2-1 (Cracovia rozpoczęła z bonusem).

Na mlodowisku w Krakowie nie brakowało zaciętej walki Fot. Michał Klag

HOKEJ. Dziś i jutro w Nowym Targu kolejne mecze finałowe z udziałem Podhala i Cracovii

Takiego początku finałowej batalii mało się kto spodziewał. Przed jej rozpoczęciem zdecydowana większość osób przewidywała gładkie zwycięstwa Cracovii. Sugerowano, że już po trzech meczach podopieczni Rudolfa Rohaczka sięgną po złote medale. O szansach nowotarżan mówiono bardzo sceptycznie. Tymczasem rzeczywistość mocno zweryfikowała te prognozy. Skazani na pożarcie nowotarżanie sprawili dużego psikusa wszystkim fachowcom, ogrywając krakowian na ich lodzie i to dwukrotnie. - Wszyscy nas skreślili, ale my sami mocno w siebie wierzyliśmy. Jechaliśmy do Krakowa przynajmniej po jedno zwycięstwo. Udało się przywieźć dwa i bardzo nas to cieszy. Kluczem do sukcesu w tych obu pojedynkach była góralska krew, która w nas płynie i determinacja z jaką przystąpiliśmy do tych finałów. Wygrane cieszą, ale zdajemy sobie sprawę, że do końca jeszcze daleka droga - skomentował Bartłomiej Gaj.

Oba mecze były do siebie bardzo podobne. W obu przez 60 minut na tafli dominowała przede wszystkim twarda, nieustępliwa walka o każdy centymetr lodu. Wszak na finezję i kombinację na tym etapie rozgrywek nie ma już miejsca. - To były dwa bardzo dobre mecze w wykonaniu obu drużyn, które pokazały, że w hokeju wszystko jest możliwe. Kibice do ostatnich sekund nie mogli narzekać na brak emocji. Każdy walczył na 100 procent swoich umiejętności - podsumował Krystian Dziubiński.

W obu pojedynkach nowotarżanie zwyciężali różnicą jednej bramki. W piątek wygrali 4-3, a w sobotę 5-4. O sukcesie Podhala zadecydowało kilka czynników. Przede wszystkim ich szalenie konsekwentna i uważna gra w defensywie. Zupełnie wyłączony z gry został najgroźniejszy, pierwszy atak Cracovii. Szczególnie poczynania lidera "Pasów" Leszka Laszkiewicza zostały skutecznie zneutralizowane. Imponowali za to ci, na których opiera się gra "Szarotek". Czeski duet Milan Baranyk - Frantisek Bakrlik czy też Marcin Kolusz w przełomowych momentach obu spotkań umiejętnie brali ciężar gry na swoje barki i w dużym stopniu decydowali o końcowym wyniku. Nie zwykle istotne rolę odegrali także gracze z tzw. drugiego planu. Piotr Kmiecik, Damian Kapica, Kasper Bryniczka czy Maciej Sulka zostawili zdecydowanie korzystniejsze wrażenie niż gracze trzeciej czy czwartej formacji Cracovii.

Niezwykle kluczowa dla losów obu spotkań była także postawa obu bramkarzy. Nowotarżanin Krzysztof Zborowski w obu potyczkach bronił wyśmienicie, czego nie można powiedzieć o jego vis a vis w krakowskiej bramce Rafale Radziszewskim. Golkiper "Pasów" ma na swoim sumieniu kilka bramek, w tym jedną wprost kompromitującą. Wydaje się, że jego dotąd niepowtarzalna pozycja numer jeden na pozycji bramkarza "Pasów" przed kolejnymi finałowymi spotkaniami mocno uległa zachwianiu.

Tak więc po dwóch wygranych pojedynkach w Krakowie i mając teraz przed sobą dwa mecze przed własną publicznością nowotarżanie znaleźli się w bardzo komfortowej sytuacji. Biorąc pod uwagę najszczęśliwszy scenariusz, już w środę w nowotarskiej hali lodowej mogą wystrzelić korki od szampanów. Sami trenerzy i zawodnicy Podhala mocno jednak tonują te emocję i huraoptymizm. - Nie ma co wybiegać na przód. Najpierw liczy się mecz dzisiejszy. Dopiero kiedy on się skończy będziemy myśleć o kolejnym. Nie możemy myśleć o tym co wydarzyło się w Krakowie. To będą zupełnie nowe mecze, uważam, że jeszcze cięższe niż te dwa poprzednie i dlatego musimy w nich zagrać jeszcze lepiej. Zmiana za zmianą realizować to co sobie założymy. Cracovia na pewno nie odpuści, ale my też nie zamierzamy. Jesteśmy gotowi na twardą walkę - mówi Dziubiński.
Zarówno dzisiejsze jak i jutrzejsze spotkanie ze względu na transmisję w TVP Sport rozpocznie się o godz. 20.15. Kibice wybierający się na oba te pojedynki, muszą przygotować się na nowe ceny wejściówek. Bilet normalny kosztuje 25 złotych, ulgowy 17 złotych, a szkolny 15 złotych. Zarząd klubu przypomina również, że ze względu z nałożonymi na klub ograniczeniami dotyczącymi zakazu wpuszczania na lodowisku kibiców drużyny przeciwnej, przed wejściem na halę należy okazać dowód osobisty lub inny dokument potwierdzający miejsce zameldowania.

(MZ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski