Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. „Wanoś”, czyli Dariusz Wanat, młodzieżowiec Unii, przełamał się w odpowiednim momencie

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Dariusz Wanat (przodem) swojego pierwszego seniorskiego gola zdobył w sparingu przeciwko Neście Toruń, który był jednym z etapów przygotowań do play-off.
Dariusz Wanat (przodem) swojego pierwszego seniorskiego gola zdobył w sparingu przeciwko Neście Toruń, który był jednym z etapów przygotowań do play-off. Fot. Jerzy Zaborski
21-letni Dariusz Wanat, środkowy Unii, jest objawieniem tegorocznych rozgrywek. Często zbiera pochwały od trenera Josefa Dobosza, który podkreśla jego charakter do walki. Mimo niewielkiego wzrostu, nie boi się starć pod bandami. Brakuje mu tylko jednego, bramki. Jest jedynym zawodnikiem oświęcimskiego zespołu, który nie zdobył jej w oficjalnym meczu.

W ostatnim sprawdzianie przed ćwierćfinałem play-off, w którym od piątku oświęcimianie zmierzą się z Podhalem, zdobył gola z karnego, dającego Unii wygraną nad Nestą Toruń 6:5. Odbierał szczere gratulacje od kolegów.

- Wreszcie moja „strzelba przemówiła” - rozpoczyna z uśmiechem napastnik młodego pokolenia Unii. - Muszę przyznać, że trafiłem kijem pożyczonym od Radima Haasa, bo swojego złamałem pod koniec gry. Ważne, że wreszcie wpadło, bo może jest to jakaś dobra wróżba przypływu skuteczności na najważniejszą część sezonu.
Choć był to gol w meczu nieoficjalnym, to jednak dla popularnego w Oświęcimiu „Wanosia” bardzo ważny. To jego pierwszy cały seniorski sezon, a i w letnich sparingach także nic nie udało się zdobyć. - Można powiedzieć, że sportowe wkupne już zaliczyłem, ale z drużyną jakoś rozliczę się po sezonie, mam nadzieję, że także już po oficjalnym trafieniu – analizuje z uśmiechem hokeista.

Oświęcimscy kibice przyzwyczajeni są to tego, że karne w Unii strzelają głównie doświadczeni zawodnicy. Tymczasem młody napastnik perfekcyjnie rozegrał swój „najazd”. - Jak każdy zawodnik mam opracowanych kilka wariantów na bramkarza. Trzeba tylko uważanie patrzeć na jego ustawienie i przemieszczanie się między słupkami _– tłumaczy Wanat. - Jakoś nie pcham się do strzelania karnych. Skoro zostałem wytypowany przez trenera, podjąłem wyzwanie. Myślę, że w meczu ligowym też nie przestraszyłbym się odpowiedzialności._

Patrząc na rozegranego karnego aż trudno uwierzyć, że zawodnik mający „w kiju” dotąd w lidze nie strzelił bramki. - W meczu jest inaczej niż w karnych, bo naciskają jeszcze rywale – przypomina napastnik. - Mimo to, w fazie zasadniczej nie mogłem narzekać na brak okazji bramkowych. Brakowało mi precyzji, ale też i szczęścia.

Najbardziej żałuje sytuacji straconej w ostatnim meczu w „szóstce”, we własnej hali przeciwko sanoczanom. - Po idealnym podaniu od Damiana Piotrowicza, w sytuacji sam na sam, trafiłem w poprzeczkę – wspomina Dariusz Wanat, na którego mecze przeciwko Sanokowi mają prestiżowe znaczenie. - Wcześniej, jeszcze w grupach młodzieżowych, byłem związany z Sanokiem, ale jestem wychowankiem Unii. W poprzednim sezonie na Podkarpaciu „liznąłem” trochę seniorskiego grania. Zaliczyłem 23 spotkania, ale potem nie dostawałem szans, bo sanoczanie postawili na zagraniczny zaciąg.

W tym sezonie w oficjalnych meczach zaliczył 9 asyst. Kilka razy tak dograł kolegom, że zostało im tylko wepchnięcie krążka do pustej bramki. - Taka jest rola środkowego – odpowiada skromnie. - Ponoć takie podania mają taką samą wartość jak gol. W sporcie suma szczęścia równa się zero, więc może też kiedyś będę miał taką sposobność do zdobycia gola. Oby już w ćwierćfinale w meczach przeciwko Podhalu. Serca nie może nam zabraknąć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski