Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pal te listy, Helenko!

Redakcja
Nikt nie przypuszczał, że gdzieś w świecie istnieje 317 listów Ignacego Jana Paderewskiego. Wypłynęły na światło dzienne przypadkiem. W latach 80. XX wieku Małgorzata Perkowska-Waszek, kierownik Ośrodka im. Ignacego Jana Paderewskiego przy Instytucie Muzykologii UJ, szukająca w USA autografów muzycznych Mistrza, natknęła się na notatkę zamieszczoną w gazecie polonijnej z lat 60. Okazało się, że w Ameryce mieszka Helena Lübke, sekretarka Heleny Paderewskiej, i że w swoim skromnym archiwum przechowuje m.in. listy kompozytora. Dr Perkowska-Waszek rozpoczęła poszukiwania. Wertowała książki telefoniczne, rozmawiała z przedstawicielami Polonii. Nikt nie znał dokładnego adresu. - Szukałam Heleny Lübke, tymczasem okazało się, że powinnam szukać Anne Appleton, córki sekretarza Paderewskiego, bo to właśnie ona opiekowała się leciwą już wówczas sekretarką - wspomina.

Wiedza o życiu i działalności Paderewskiego oparta była w dużym stopniu na informacjach zaczerpniętych z jego Pamiętników. Tymczasem listy kompozytora ujawniają zupełnie niespodziewaną prawdę…

   - Tak, Helena Lübke żyje. Nie najlepiej się czuje, jest w szpitalu, ale może ją pani odwiedzić - usłyszała Małgorzata Perkowska-Waszek w słuchawce telefonicznej głos Anne Appleton. - Skoro Pani pisze książkę o Paderewskim, powinna Pani do nas przyjechać.__Mamy tu jego listy - mówiła.
   Nie było to jednak takie proste. Dom państwa Appleton położony był w odległej miejscowości, w głębi Ameryki, z dala od znanych centrów. Pomógł szczęśliwy zbieg okoliczności. Okazało się, że obydwie panie będą spędzać święta wielkanocne w Los Angeles.
   Dr Perkowska-Waszek zamieszkała w pokoju Heleny Lübke. Pracowała przy jej biurku. Do dziś pamięta bicie serca, gdy z kuferka wyciągała po raz pierwszy listy Paderewskiego: pożółkły papier, poskładany starannie w małe kosteczki. Zaczęła czytać. Płynęła godzina za godziną, po południu, wieczorem, w nocy. Dzień za dniem.
   - Szybko zorientowałam się w ich wartości informacyjnej. Zwłaszcza w kwestii najbardziej mnie interesującej - twórczości. Nie bardzo jednak wiedziałam, co mam zrobić. Żyłam jak w amoku, starając się jak najwięcej zapamiętać, bo kopiowanie autografów nie wchodziło w grę. Mogłam jedynie zanotować fragmenty - wspomina Małgorzata Perkowska-Waszek.
   Po śmierci Heleny Lübke opiekę nad listami przejęli państwo Appleton. Gdy w roku 1991 minęła 50. rocznica śmierci kompozytora, Małgorzata Perkowska-Waszek rozpoczęła starania, aby rząd polski je zakupił. - Zdawałam sobie sprawę, że ta kolekcja jest cenna jako całość i nie powinna zostać rozproszona, co mogło się zdarzyć w razie sprzedaży przez spadkobierców państwa Appleton - wspomina.
   Z drugiej strony Anne Appleton pragnęła, by po jej śmierci listy trafiły do Ośrodka im. Ignacego Jana Paderewskiego UJ. Jednak, kiedy w 2000 roku, w lipcu, przyjechała do Krakowa na uroczystość z okazji 90. rocznicy odsłonięcia pomnika Grunwaldzkiego - ufundowanego przez Paderewskiego - była pod wrażeniem. Mundury, salwy honorowe, kwiaty, koncerty i wystawa - wszystko to spowodowało, że zrozumiała, jak wielką postacią dla Polaków jest Paderewski, zwłaszcza po latach powojennego milczenia, gdy z premedytacją skazano go na zapomnienie. To wtedy, w Krakowie, podjęła decyzję, że wszystkie bezcenne dokumenty podaruje jeszcze za życia.

Gwiazdko moja

   "Jedyna moja! [...] Jak ja dziś gorzko nad Twoją, nad naszą dolą płakałem! Skarbie mój, szczęście moje - to nie są słowa pociechy - nie! To prawda święta, że Cię kocham bez miary, z całych sił duszy - pisał do Heleny Górskiej, swojej jedynej i wielkiej miłości, z Wiednia, w grudniu 1888 roku, Ignacy Jan Paderewski. Miał wówczas 28 lat. Był już znanym kompozytorem i stał właśnie u progu światowej kariery pianistycznej. Po koncertach we Francji, które zapoczątkował 3 marca 1888 roku, recitalem w Sali Erarda w Paryżu, stawał się sławny. Za niespełna półtora roku podbije Londyn, zaś za trzy lata - Nowy Jork. Będzie wówczas u szczytu kariery. Doceniany przez melomanów, rozpieszczany przez możnych tego świata, pozwoli się wielbić wpływowym arystokratkom. Będzie miał wszystko: fortunę i sławę. Wszystko, prócz szczęśliwej miłości. Na zrealizowanie swojego największego marzenia - ślubu z Heleną - musi poczekać jeszcze jedenaście lat.
   Do tej pory wiedza o życiu i działalności Paderewskiego była oparta w dużym stopniu na informacjach zaczerpniętych z jego Pamiętników, wydanych po angielsku w 1938 roku, a po polsku w 1960. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że kompozytor spisywał własne dzieje u schyłku życia, a to powodowało, że mylił często daty, nazwiska, fakty. Poza tym, jak każdy człowiek - nawet nieświadomie - pisał o sobie w taki sposób, w jaki chciał być przez innych postrzegany.
   Dlatego do tej pory biografowie Paderewskiego sądzili, że Helena Górska, która przez kilka lat, wraz z mężem Władysławem, opiekowała się Alfredem, kalekim synem kompozytora, zaskarbiła sobie właśnie w ten sposób wdzięczność i zdobyła serce sławnego pianisty. Taką wersję artysta podał w Pamiętnikach, taką przekazywali historycy.
   Tymczasem listy ujawniają zupełnie niespodziewaną prawdę. Okazało się bowiem, że już 21-letni muzyk po stracie żony, która zmarła w połogu w 1880 r. zakochał się nieszczęśliwie w Helenie Górskiej. W jednym z pierwszych listów pisanych do niej ze Szczawnicy 24 lipca 1883 r. można przeczytać:
   Mały przypisek. Przed wczoraj w nocy wyszedłem na przechadzkę. Niebo było posępne, chmurne - ot! jak to życie, które bez Ciebie pędzę. Długo patrzyłem w górę, ale moja gwiazda ani wyjrzała spoza ciemnej zasłony... W tej chwili uczułem się tak młodym, jak gdybym prócz smutku miłości innych nie doznał... i wyszeptałem wierszyk. Posyłam go. Krótki jest i, choć źródłem jego tęsknota serdeczna, wartości literackiej nie ma - słusznym więc będzie, jeżeli spojrzawszy nań łaskawym okiem, wrzucisz go do pieca... Dalej dołączony został wiersz: Gwiazdko moja! Ty kochanie,/ Co mi świecisz zza chmur życia/ I blask jasny rzucasz na nie, /Czemu nie wyjdziesz dziś z ukrycia?
   - Tak się przecież nie pisze do osoby obojętnej uczuciowo - zwraca uwagę dr Małgorzata Perkowska-Waszek, która opracowuje i przygotowuje publikację 317 listów podarowanych Polsce.
   Związek z Heleną Paderewski skrzętnie ukrywał. Przerażała go dwuznaczna moralnie sytuacja. Helena Górska była przecież żoną jego najbliższego przyjaciela, warszawskiego skrzypka, Władysława Górskiego. Sprawę pogarszał jeszcze fakt, że przez lata z Górskim koncertował, a uczucie wobec Heleny, mimo dzielącej ich odległości, stale się potęgowało.
   - W listach wyraźnie widać, że Paderewski z trudem hamował wyznania, respektując obowiązujące wówczas konwenanse i dbając o honor Heleny. Kompozytor pozwalał więc sobie rzadko na otwartość wobec ukochanej, aż do momentu, gdy nie mogąc żyć dłużej w dawnym związku, postanowiła go rozwiązać - mówi dr Perkowska-Waszek.
   Listowna miłość trwała blisko dwadzieścia lat, do czasu aż Helena Górska otrzymała unieważnienie małżeństwa i mogła wyjść za mąż za Paderewskiego. Pianista miał wtedy lat 39, a jego ukochana o cztery lata więcej. Po ślubie obydwoje zamieszkali w willi Riond Bosson, koło Morges, w Szwajcarii, wieloletniej - jak się później okaże - siedzibie Paderewskiego, miejscu, gdzie będą podejmowani najwięksi artyści i politycy, m.in. generał Władysław Sikorski.

Jest Pan zbyt polski

   - Przeciętny, współczesny czytelnik pragnie zapewne w Paderewskim odnaleźć nie tylko męża stanu, genialnego pianistę czy kompozytora, lecz i zwykłego człowieka - mówi Małgorzata Perkowska-Waszek. Dlatego tak wielkim odkryciem dla naukowców są listy, w których można go ujrzeć zwyczajnego, ludzkiego i codziennego.
   Listy, pochodzące z lat 1872-1894, Paderewski pisał do Heleny Górskiej i do ojca. Analizując tylko daty ich powstania, można więc zauważyć, że wysyłane były niemal co dwa tygodnie. Trudno się dziwić, że stanowią dla historyków wartość bezcenną. - Dzięki nim możemy dokładnie odtworzyć życie niemal dzień po dniu - mówi Małgorzata Perkowska-Waszek.
   Już pierwsze przesyłki do ojca, będące sprawozdaniami, w których młody, 12-17-letni, wówczas uczeń Instytutu Muzycznego w Warszawie informuje, jakie robi postępy w nauce i czego od ojca oczekuje, pokazują, że młody, niebogaty adept muzyki doskonale sobie radzi z obyczajami panującymi w mieście:
   Mam nadzieję zdać examin na harmonię, a jeżeli by zaś dano mi grać na popisie - ponieważ mogę już postąpić wyżej - pan Kerntopf mówił, że trzeba Panu Ströblowi podsunąć ze dwadzieścia pięć rubelków, a wtedy bym postąpił na kurs piąty do jego klassy, co by oszczędziło wydatku kilkaset rubli na moje utrzymanie, wpisowe, itd. (Warszawa 2.02. 1873). Albo: Pan Kątski udawał, że się niby droży z przyjęciem mię [do szkoły], ale jednakże uległ i nagadawszy wiele (słusznych) wprawdzie morałów pozwolił chodzić do Instytutu. Sarny mu nie ofiarowałem, gdyż syn Jego uprzedził mię, że "Papo teraz nie przyjmie, bo to jest trochę za nagłe, wtedy, kiedy on udaje zagniewanego". (Warszawa 17.01. 1878).
   Kiedy Paderewski wyjeżdża studiować kompozycję do Berlina, a później do Wiednia, gdzie doskonali grę na fortepianie u wspaniałego artysty Leszetyckiego, w listach pojawią się szczegółowe informacje na temat toku jego nauki. Opisuje nie tylko, jak przebiega praca, ale i opowiada o spotkaniach z wielkimi artystami tamtej epoki, np. z: Antonem Rubinsteinem, Józefem Joachimem, Richardem Straussem, Pablem de Sarasatem, a także relacjonuje wrażenia po koncertach: "Niedawno słyszałem "Raj utracony" Rubinsteina. Niepospolite to dzieło. Niektóre chóry i ustępy solowe są znakomite. Zabawne tylko, że Pan Bóg w ciągu całej tej Geistliche Oper [opera religijna] wyśpiewuje recytatywa i arie, że Go jako "eine Stimme" [głos] zdefiniowano - ale to już wypływa z natury rzeczy - wada w tym nie muzyka, lecz poety-librecisty. Wykonanie było dobre - tylko nieszczęśliwy Adam tak haniebnie śpiewał, że nie dziwię się Bogu, iż go z Raju wypędził. Szkoda Ewy - bo ma ładny głos. (Berlin 30 I 1884).
   Wśród 317 listów Paderewskiego jest i taki, w którym kompozytor zarzucił ojcu, że nie zapewnił jemu i starszej siostrze Antosi dobrego wykształcenia. Artysta pisał z goryczą, że dopiero młodsze, przyrodnie rodzeństwo otrzymało stosowną wiedzę. I rzeczywiście, był przede wszystkim samoukiem. Jego studia służyły jedynie zdobyciu warsztatu muzycznego. Reszty nauczył się sam poprzez czytanie stosów książek. Przez całe życie jednak - jak twierdził - odczuwał brak solidnego wykształcenia. Może właśnie dlatego tak wiele wagi przykładał do nauki i tak wiele pieniędzy przeznaczył u schyłku życia, w testamencie, dla Uniwersytetu Jagiellońskiego.
   Przy tym trzeba także pomyśleć i o ukształceniu umysłowym. Ja bowiem muzykę uważam jak bluszcz, jak powój, co wtedy tylko bujnie się rozrasta, ku górze się wspina, gdy ma równą a mocną podporę - wiedzę. Bez niej sztuka - jako powój ów bez podpory - po ziemi tylko pełzać potrafi - pisał Paderewski.
   W listach znajduje się także wiele akcentów o wydźwięku narodowym i patriotycznym, co nie dziwi oczywiście u przyszłego współtwórcy polskiej niepodległości. Wszak jedyny zarzut, jaki Panu robią - opowiadał mi [wydawca] - to ten, "dass Sie zu Polnisch sind" [że jest Pan zbyt polski]. Nie starałem się go jednak zapewnić, że tu w Berlinie polską skórę zrzucę - pisał artysta do Heleny Górskiej z Berlina, 5 I 1884. Albo: _Ja wiem o tym, że majątku nie zrobię, że mi nie zawsze na wygodne życie starczy, ale pracować będę z zapałem, z miłością dla sztuki i kraju, którego nie chcę być najgorszym synem - _pisze do ojca z Berlina, w listopadzie 1884 roku, 24-letni artysta, który wówczas jeszcze nawet nie przypuszcza, że będzie w przyszłości zabiegał na międzynarodowym forum dyplomatycznym o odrodzenie Polski. Tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu artysty prezydent USA Woodrow Wilson umieści sprawę polską w słynnym trzynastym punkcie orędzia pokojowego. 35 lat po napisaniu tego listu do ojca, w wolnej już Polsce, Ignacy Jan Paderewski na blisko rok obejmie stanowisko premiera Rady Ministrów i ministra spraw zagranicznych. Choć złoży dymisję z tych funkcji i wyemigruje z kraju, o sprawy Polski będzie walczył do końca życia.

Testament

   Paderewski przez całe życie chronił swoją prywatność. W Pamiętnikach nie wypowiadał radykalnych opinii na temat znanych ludzi, milczał o miłości, nie mówił o swych uczuciach. W listach natomiast był szczery. Tak więc nierzadko prosił przyszłą żonę: "Pal te listy, Helenko". Kiedy przed podróżą do Ameryki w 1891 roku postanowił sporządzić pierwszy testament, podkreślił w nim także, że jego listy powinny zostać zniszczone. Nie zniszczył ich jednak ani ojciec, ani Helena Górska (nie tylko zapewne z powodów sentymentalnych, ale z poczucia ich wartości dla przyszłych biografów), ani sekretarka pani Paderewskiej, Helena Lübke. Choć ta ostatnia, pod koniec życia, pamiętając o przestrogach kompozytora, nosiła się z takim zamiarem.
   - Trzeba pamiętać, że bez znajomości listów, w których zawarta jest prawda, nie byłoby pełnej biografii. Nie ma zresztą w listach Paderewskiego nic trywialnego, skandalizującego czy kompromitującego artystę, nic, co naraziłoby na szwank jego dobre imię, co zrzuciłoby go z piedestału. Myślę, że Paderewski by zrozumiał, że działam w dobrej wierze - mówi Małgorzata Perkowska-Waszek.
AGNIESZKA
MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski