MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pamięć Jurija, pamięć Jurka

Redakcja
Fragment ekspozycji w rosyjskim pawilonie
Fragment ekspozycji w rosyjskim pawilonie
75-letni Jerzy Drabek siądzie pojutrze przed telewizorem, by obejrzeć defiladę na placu Czerwonym. Po raz pierwszy przy tej okazji na ulicach Moskwy nie będzie transparentów ze Stalinem, pojawią się za to Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi oraz żołnierze z batalionu reprezentacyjnego Wojska Polskiego.

Fragment ekspozycji w rosyjskim pawilonie

Polityka historyczna

Drabek będzie jednak wypatrywał swego imiennika Jurija, któremu w lutym 1945 roku wybił kamieniem zęby. Oraz swego rówieśnika Saszy, od którego we wrześniu 1968, tuż po operacji Dunaj, czyli bratniej interwencji w Czechosłowacji, kupił aparat zorki-4 z nadrukiem "50 liet sowietskoj własti".

Polscy żołnierze, którzy pomaszerują w defiladzie zwycięstwa w 65. rocznicę zakończenia II wojny, 1 maja zamieszkali z kolegami z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw w sanatorium "Zwienigarodzkij". Gospodarze okrasili codzienne musztry: wizytą w Galerii Trietiakowskiej, koncertem na Kremlu oraz zwiedzaniem Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

W tym ostatnim Polacy poznali rosyjską wersję dziejów II wojny. Wizję zbawców świata, którzy masowo ginęli "za Stalina i ojczyznę". Wizja ta nie zmieniła się od dziesiątków lat.

Rosjanie prezentowali ją też na wystawie w bloku 14. byłego obozu Auschwitz. Ekspozycja Związku Sowieckiego powstała w roku 1961. Ponieważ po demokratycznych przemianach w Europie okazała się, delikatnie mówiąc, przestarzała, strona polska sugerowała zmiany. W 2003 roku Rosja wystąpiła z propozycją stworzenia nowej wystawy. I wkrótce ją zamontowała.

Choć Polską rządziła lewica, a prezydentem był Aleksander Kwaśniewski - rosyjska wizja historii A.D. 2004 okazała się dla nas nie do przyjęcia. Nowa ekspozycja nie została oficjalnie otwarta do dziś. W 2005 roku, w trakcie obchodów 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, zwiedził ją prezydent Władimir Putin. Powiedziano mu, że jest "w fazie modernizacji" - w związku z odmiennym postrzeganiem historycznych faktów.

Rosjanie nie zgodzili się na żadne zmiany i sprawa utknęła w martwym punkcie. Rozmowy dotyczące otwarcia wystawy wznowiono dopiero we wrześniu 2007. Trwają nadal. W styczniu tego roku, w 65. rocznicę oswobodzenia obozu, bez rozgłosu otwarto jedynie fragment wystawy dotyczący wyzwolenia.

- Czekamy spokojnie na scenariusz ekspozycji stałej, który opracowują nasi rosyjscy partnerzy - wyjaśnia Krystyna Oleksy, wicedyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

O oficjalnej rosyjskiej wizji historii mówić nie chce, dopóki nie otrzyma scenariusza.

Nie byłoby problemu, gdyby Rosjanie chcieli zaprezentować - bliską naszej - wizję historii, jaką próbuje upowszechniać Stowarzyszenie Memoriał, zajmujące się badaniami historycznymi i propagowaniem wiedzy o ofiarach sowieckich represji.

- Inicjatywy Memoriału są znane w Polsce. Jednak w Rosji działacze stowarzyszenia pozostają na zupełnym marginesie medialnym. Bywają traktowani jak zdrajcy narodowi, gdyż nie podzielają sposobu widzenia historii prezentowanego przez władze - mówi Zbigniew Gluza, prezes Fundacji Ośrodka Karta. - My widzimy historię II wojny przez pryzmat trzech stron: III Rzeszy, ZSRR i aliantów. Rosjanie widzą tylko dwie strony: zwycięski ZSRR z aliantami oraz pokonaną III Rzeszę.

Rosyjska polityka historyczna jest - siłą rzeczy - sprzeczna z polską polityką historyczną. W każdym razie - była dotąd.
Jerzy miał 10 lat, gdy pod koniec stycznia 1945 roku do Auschwitz dotarł oddział szturmowy 106. Korpusu Strzelców pod dowództwem majora Szapiro. Nazajutrz 107. dywizja strzelców dowodzona przez płk. Pietrienkę wyzwoliła Birkenau.

Drabek mieszkał wtedy u wujostwa w Malcu, rzut beretem od Interessengebiet, "strefy interesów" obozu; nie wiedział jeszcze, że jego rodzice zginęli podczas ewakuacji.

Sowieckie czołgi ciągnęły od rana do wieczora w kierunku Kęt - i dalej, do Bielska. Chłopak dobrze zapamiętał radość starszych, że Niemcy poszli - i strach przed nową okupacją.

Pobliski Oświęcim, który według nazistowskich planów miał się przeistoczyć we wzorcowe miasto rasy panów, opustoszał na długo przed nadejściem Sowietów. Niemcy uciekali w popłochu, a miejscowi pochowali się w piwnicach i bunkrach; z obawy, że hitlerowcy zechcą na odchodne wybić do nogi świadków zbrodni.

Ludzie, którzy to przeżyli, pamiętają potworny głód. I mieszane uczucia, gdy już mogli wyjść z piwnicy. 27 stycznia miasto było wolne, w rynku, pod budynkiem, w którym dzisiaj mieści się sąd, zebrał się tłum. Na ścianie załopotały flagi: polska i sowiecka. Po chwili czerwonoarmista zdjął biało-czerwoną. Została tylko krwista, z sierpem i młotem.

Ks. Stanisław Rokita prowadził kronikę oświęcimskiego Zakładu Salezjańskiego, przemienionego przez hitlerowców w szpital. Zanotował, że jeszcze 20 stycznia Niemcy robili łapanki na Polaków, więc nazajutrz na mszach była pustka. "Ma się wrażenie, że miasto wymarło" - pisał.

25 stycznia 1945 r. stacjonujący u salezjanów Volkssturm opuścił Oświęcim. Koło południa wyjechała policja. Następnego dnia ludzie zaczęli rabować miasto.

"W lagrze bronią się jeszcze esesmani. Ich artyleria bije na miasto. Padają gęsto pociski, ale ludzie nie zwracają na to uwagi. Urywa im ręce i nogi, ale rabują" - odnotował ksiądz.

Dzień po wyzwoleniu opisał tak: "Odpust św. Jana Bosko. Okna rozbite w kościele (...). Ludzi bardzo mało na mszy. Nie mają czasu, bo rabunek odbywa się dalej. Gdzie nie mogą sami, to idą z żołnierzem, którego wcześniej upoili wódką."

Kilka dni później: "Sowieci ogołacają Zakład z całego tzw. urządzenia szpitalnego. A przy tym niszczą połowę.(...) O naszych »oswobodzicielach« trzeba napisać, że nas oswobadzają dosłownie ze wszystkiego. Mówiąc wyraźnie - kradną ordynarnie i rabują w biały dzień. Ludziom na ulicy zabierają zegarki. To ich największa słabość, ale nie jedyna. Składają wizyty Bogu ducha winnym ludziom, wmawiają w nich, że są Niemcami i biorą, co się da, by iść na drugą ulicę i sprzedawać za wódkę. Księdzu Atamanowi zrabowano cały kościół. Nawet obrusy z ołtarzy poszły i ornaty z zakrystii, i cała bielizna.

Strzały armatnie oddalają się. Sprzymierzeńcy nasi idą naprzód. Niech idą, byle jak najdalej od nas...".

Teoretycznie z wystawą rosyjską nie powinno być żadnych problemów - tak jak nie było wcześniej z innymi wystawami narodowymi. W założeniu ma być poświęcona losom więźniów Auschwitz pochodzących z ZSRS. Byli to głównie jeńcy wojenni - szacuje się, że trafiło ich do Auschwitz co najmniej 15 tys., z czego 12 tys. zostało objętych ewidencją obozową, natomiast około 3 tys. zabito bez rejestracji tuż po przywiezieniu.
Sęk w tym, że Rosjanie uznają za obywateli sowieckich wszystkie ofiary obozu pochodzące z polskich ziem włączonych do ZSRR po 17 września 1939 roku. To samo dotyczy obywateli krajów bałtyckich i części Rumunii, również zaanektowanych przez Sowietów na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow. Na zainstalowanej, ale ostatecznie nieotwartej, wystawie w bloku 14. były plansze, które to ilustrowały.

- Dyrekcja muzeum oraz Międzynarodowa Rada Oświęcimska nie pozwoliły na pokazanie tych plansz, bo dla nas jest oczywiste, że to byli polscy Żydzi ze wschodnich Kresów Rzeczypospolitej. Dla Rosjan jest równie oczywiste, że to byli Żydzi sowieccy... - mówi osoba znająca kulisy negocjacji.

Słowo "negocjacje" nie bardzo zresztą pasuje, bowiem zdaniem Rosjan "prawdy historycznej nie da się wynegocjować". Jest ona taka, jaka jest. Jaka?

Być może pakt Ribbentrop-Mołotow nie był chwalebny, ale Związek Sowiecki nie miał innego wyjścia. Nie mógł przecież samotnie walczyć z machiną nazizmu. Winę ponoszą zachodnie mocarstwa, które w traktacie wersalskim upokorzyły Niemcy, potem nie chciały zawrzeć paktu bezpieczeństwa zbiorowego z udziałem ZSRR, dopuściły do Anschlussu Austrii, a w Monachium zdradziły Czechosłowację (w czym maczała palce także Polska).

Takie wyjaśnienie pokrywa się z tym, co w 1938 roku, po traktacie w Monachium, powiedział ambasadorom Anglii i Francji sowiecki wicekomisarz spraw zagranicznych Władimir Potiomkin: "Panowie, to wy dokonaliście czwartego rozbioru Polski".

Wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 r. nie było rozbiorem, tylko pokojową interwencją w celu ochrony zachodnich Białorusinów i Ukraińców, którzy rychło - z własnej nieprzymuszonej woli - wypowiedzieli się za przyłączeniem chronionych przez Armię Czerwoną ziem RP do ZSRR.

Nie było wypowiedzenia wojny ani regularnych działań wojennych. W wyniku pokojowej interwencji oraz samodzielnych uchwał dotychczasowi obywatele RP stali się obywatelami sowieckimi. I tak należy ich traktować. Dotyczy to również ofiar. W efekcie okazuje się, że Żydzi ze Lwowa, Grodna, a nawet Białegostoku byli "ofiarami narodów ZSRR".

Dla nas byli to i zawsze będą Żydzi polscy.

- Rosyjscy historycy, pracujący od lat nad nową wystawą, nie rozumieją tego. Uważają, że myśmy sobie wymyślili jakąś obłędną wersję historii i ją forsujemy, bo ich nienawidzimy, ulegamy rusofobii. Nie mieści im się w głowie, że ktoś może postrzegać powojenną obecność sowieckich wojsk w Polsce jako okupację. Wydaje im się, że to jest pogląd, który można zmienić na szczeblu rządowym. Ich minister dogada się z naszym ministrem i nasz minister każe muzeum otworzyć wystawę w kształcie, jaki opracowali - mówi obserwator negocjacji.

Dodaje, że to nie jest problem tylko tych konkretnych historyków. Po prostu poza Memoriałem i nielicznymi badaczami pozostającymi na zupełnym marginesie - nikt w Rosji nie pracował dotąd nad inną wersją historii. Bo i po co.
- Przeciętnemu mieszkańcowi Zachodu rosyjska wizja II wojny - ze Stalinem usadowionym obok Churchilla i Roosevelta (w Jałcie) oraz Trumana i Attlee (w Poczdamie) - jest bliższa niż wizja polska, z Katyniem i Stalinem jako sprawcą zbrodni - zauważa smutno historyk z oświęcimskiego muzeum.

Może się to zmienić wyłącznie wtedy, gdy Józef Stalin ze swym zwycięstwem nad faszyzmem przestanie być jednym z fundamentów polityki historycznej Rosji. Decyzję w tej sprawie mogą podjąć wyłącznie władze Rosji. Muszą się przy tym liczyć z nastrojami rosyjskiej opinii publicznej.

Te nastroje zmieniły się po tragedii smoleńskiej, ale warto pamiętać punkt wyjścia. Jeszcze niedawno, na obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny, premier Putin przedstawił na Westerplatte wizję historii niewiele różniącą się od tej, jaką strona rosyjska prezentuje w Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i chciała (chce?) pokazać w Auschwitz.

Po pierwsze: tylko dzięki niewyobrażalnej ofierze Związku Sowieckiego - 13-16 mln żołnierzy i 11-15 mln cywilów - udało się wygrać wojnę z faszyzmem. To zwycięstwo zostało osiągnięte pod wodzą Stalina. Mimo jednoznacznego potępienia stalinizmu przez Cerkiew, mimo nagłaśniania stalinowskich zbrodni, mimo wielu prac historyków - większość Rosjan wciąż stawia Stalina-Zwycięzcę u boku Piotra Wielkiego. To w 2010 roku jeden z głównych mitów spajających narodową wspólnotę. Putin i Miedwiediew zaczęli go właśnie demontować. Czy skutecznie?

Konsekwencją kultu Stalina-Zwycięzcy jest podejście do innych ważnych dla Polaków kwestii związanych z II wojną. Tuż przed wizytą Putina na Westerplatte prawie dwie trzecie Rosjan oceniło pozytywnie pakt Ribbentrop-Mołotow, "jako uzasadnioną obronę bezpieczeństwa ZSRR". Putin w przemówieniu uznał pakt za nieetyczny, ale zarazem zaznaczył, że to traktat monachijski zmusił Stalina do paktu z Hitlerem. Trudno Polaków przepraszać za coś, co było konieczne.

Po drugie: 600 tysięcy Rosjan spoczęło w czasie II wojny w polskiej ziemi. Skupmy się przede wszystkim na tym.

Katyń? Kilkanaście dni przed uroczystościami 7 kwietnia (z udziałem premierów Polski i Rosji) ośrodek socjologiczny Lewady zapytał Rosjan, "dlaczego Putin nie powinien przepraszać". Blisko połowa badanych odpowiedziała: "Bo to zrobili hitlerowcy", a 34 proc. - "Bo Rosja to nie ZSRR". Jedynie 43 proc. respondentów słyszało wtedy o Katyniu.

Po spotkaniu i przemówieniach premierów, po smoleńskiej tragedii, po spontanicznych słowach i gestach ze strony rosyjskich władz, po pokazie filmu Andrzeja Wajdy w popularnym kanale telewizji - prawie trzy czwarte pytanych wyznało ośrodkowi Lewady, że słyszało o zbrodni katyńskiej. 35 proc. wskazało jako sprawcę "NKWD z polecenia Stalina", a 18 proc. - Niemców. Jak wykorzystać ten historyczny moment?

- Nie powinniśmy się godzić na sposób traktowania historii przez Rosjan, Polska powinna być w tym względzie bardziej stanowcza - uważa Zbigniew Gluza. - Wiele osób jest przekonanych, że pomimo gestów z ostatnich tygodni niewiele się zmieni. Ja jestem większym optymistą. Wyświetlenie "Katynia" i zaproszenie Memoriału na obchody to pierwsze oznaki zachodzących bardzo powoli zmian. Oczywiście, Rosjanie muszą dokonać przewartościowania w widzeniu własnej historii. Na razie to są same gesty i zmiana tonu.
- Katastrofa w Smoleńsku może być punktem zwrotnym w stosunkach Polski i Rosji - podkreśla red. Stefan Wilkanowicz. - Rosja musi jednak zweryfikować swój stosunek nie tylko do Polski, ale i do Europy. Przemiana myślenia już się rozpoczęła. Jednak to proces bardzo powolny. Wiele grup, które żyły w strachu, może teraz zacznie bardziej otwarcie mówić o przeszłości. Ogromną rolę może odegrać internet. Po raz pierwszy w życiu jestem tutaj umiarkowanym optymistą.

Dokładnie trzy lata temu dziennik "Kommiersant" opisał problemy z otwarciem wystawy rosyjskiej w muzeum Auschwitz. Tematem błyskawicznie zajęły się inne media. Prokremlowski brukowiec "Komsomolskaja Prawda" przekonywał, że "ekspozycję zamknięto z powodów politycznych": "Polacy po raz kolejny zażądali od Rosji uznania okupacji ich ziem i wyrażenia skruchy. Wówczas pany, być może, wspaniałomyślnie zezwolą na otwarcie naszej części ekspozycji. Wygląda na to, że nie mogą nam wybaczyć, iż to radzieccy, a nie amerykańscy lub brytyjscy żołnierze wyzwolili ich kraj od hitlerowców".

Bliscy Kremlowi politycy i historycy oskarżyli Polskę o "wnoszenie korekt do historii", "prowokację", a nawet "spekulację nad grobami ofiar faszyzmu" i "chęć rzucenia Rosji na kolana". Zirytowany Władysław Bartoszewski, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, przypomniał, że kiedy on "stał jako więzień obozu na apelu w Auschwitz I, sowiecka Rosja była sojusznikiem Hitlera".

Niespełna pół roku później rozmowy w sprawie nowej wystawy zostały jednak wznowione. Ze strony muzeum Auschwitz podjął je dyrektor Piotr M.A. Cywiński, z poparciem prof. Bartoszewskiego, a w imieniu Rosji - Aleksander K. Nikonow, dyrektor Centralnego Muzeum Sił Zbrojnych. Wśród rosyjskich organizatorów wystawy są też m.in.: Ministerstwo Kultury Federacji Rosyjskiej, Centralne Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, Centralne Archiwum Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, Rosyjskie Państwowe Archiwum Wojskowe i Archiwum Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.

Wszyscy oni musieliby nagle zmienić podejście do fundamentalnych kwestii. Według naszych informacji Rosjanom bardzo zależało, by nowa wystawa została otwarta 9 maja 2010 r.

Było niemal pewne, że również w tym roku przed Dniem Zwycięstwa na ulicach Moskwy pojawią się wielkie transparenty z obliczem Stalina-Zwycięzcy. Zapowiedziały to w lutym władze miasta, z burmistrzem Jurijem Łużkowem na czele. Łużkow jest członkiem putinowskiej partii Jedna Rosja.

Władimir Dołgich, szef moskiewskiej rady weteranów wojny, pracy i organów ścigania, b. sekretarz KC KPZR, prosił, by plansze opowiadały o roli Stalina w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Zaprotestowali obrońcy praw człowieka (grozili użyciem jajek) i niektórzy weterani, Memoriał zapowiedział ustawienie kontrbillboardów o stalinowskich zbrodniach.

Plany Łużkowa skrytykowali również liderzy Jednej Rosji oraz współpracownicy prezydenta Miedwiediewa. Łużkow tłumaczył, że "nie da się wykreślić Stalina z ludzkiej pamięci, bo żołnierze szli do boju z okrzykiem: Za ojczyznę! Za Stalina!".
Tydzień temu wiceburmistrz Moskwy poinformowała jednak, że billboardów ze Stalinem nie będzie. Plakaty z jego wizerunkiem pojawią się tylko w muzeach, na spotkaniach weteranów.

Formalnie decyzję zmieniono na prośbę b. czerwonoarmistów, "w obawie przed wandalizmem". Dziennik "Wiedomosti" uznał jednak, że to efekt zmian w polityce Rosji wobec Polski.

"Dzisiaj, kiedy w Moskwie czeka się na osobistości z krajów NATO, kiedy po raz pierwszy po placu Czerwonym maszerować będą europejscy i amerykańscy żołnierze, kiedy pojednaliśmy się z Polską, której p.o. prezydenta także przyjedzie, Stalin jest absolutnie nie na miejscu. (...) nie po to otwiera się archiwa dotyczące Katynia, aby zaraz po tym wywieszać portrety sprawcy tego mordu" - napisały "Wiedomosti".

Jerzy Drabek niewiele pamięta z czasów wojny. Ale samo wyzwolenie nadzwyczaj dobrze. Starsi strasznie się bali nadejścia czerwonych. Rabunków, gwałtów. Na wieść o nowej fali przemocy w Jurku wezbrała nienawiść. Chyba z jej powodu - a może i trochę dla zabawy - poszedł ze starszymi kolegami rzucać kamieniami w stacjonujących nieopodal Ruskich.

On, choć najmniejszy, miał dobre oko: trafił jednego prosto w gębę. Ale - wolno biegał, a paru czerwonych postanowiło dopaść wsiową swołocz. Dopadli w zasadzie tylko Jurka.

Ten trafiony miał całą twarz we krwi. Pokazał wybite zęby. Trzymał jedną łapą za kołnierz, a drugą zamachnął się, jakby chciał zabić na miejscu. Ale... nagle usiadł i posadził dzieciaka na kolanach. Wyjął spod pazuchy zdjęcie. Nie, nie był to portret Stalina. To była fotografia (a właściwie takie podmalowane monidło) Jurija - bo Jurij mu było - z żoną. Ruski dodał, że ma jeszcze trzech synów. - Tyle, co ty mi zębów wybił - uśmiechnął się kwaśno. - I za co wybił?

- Za Stalina - odparł malec. - Za Stalina.

Zbigniew Bartuś

Współpraca: Alicja Bartuś

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski