Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan od angielskiego

MARO
- W Australii spędziłem dwa i pół roku - opowiada piłkarz Wieczystej. - Uczyłem się w college'u i pracowałem w biurze turystycznym. Dzięki temu zjeździłem cały kontynent. Najczęściej wspominam jednak Nową Zelandię z jej niepowtarzalną przyrodą i skokami na bungee. Kiedyś skoczyłem z wysokości 134 metrów, czyli mniej więcej z pięćdziesiątego piętra.

Marcin Liszka

 Niewielu piłkarzy może pochwalić się tak efektownymi wpisami w życiorysie: gra i praca w Australii oraz skoki na bungee w Nowej Zelandii. U Marcina Liszki (28) zaprocentowała perfekcyjna znajomość języka angielskiego.
 Antypody opuścił, bo, jak mówi, "trzeba było zdecydować, gdzie sobie ułożyć życie". Wyszło mu na to, że w Polsce. Lekko się rozczarował. - Myślałem, że po zdaniu trzech egzaminów z profesjonalnym stopniem włącznie znajdę gdzieś atrakcyjną pracę. Jestem magistrem turystyki po AWF, mam doświadczenia, ale w krakowskich biurach trzeba mieć wejścia. W sumie nie żałuję, bo w Polsce czuję się najlepiej, a prędzej czy później i tu się dorobię.
 Z tamtych czasów warto wspomnieć grę Marcina w trzecioligowej drużynie szkockich emigrantów - Coach and Horses Sydney, czyli w Dyliżansie. - Poziom podobny jak u nas
- wyjaśnia.
 Ale z językiem nie zginiesz! Liszka jest nauczycielem w krakowskim XXXII LO. Dorabia korepetycjami i tłumaczeniami, bo już występami w Wieczystej nie. - W zeszłym roku szkolnym miałem 24 godziny lekcyjne. Z pracami dorywczymi zarabiałem średnio 1500 zł miesięcznie. W Wieczystej zarabiamy grosze - deklaruje, jednak klubu nie zamierza opuścić. - Wieczysta to mój dom. Jestem jej wierny i nie przypuszczam, bym grał w piłkę gdziekolwiek indziej. _Cztery juniorskie lata spędził w Wiśle, wywalczywszy z reprezentacją Krakowa złoto na ogólnopolskiej spartakiadzie młodzieży.
 Marcin był tłumaczem amerykańskich koszykarek z Planet Basketball, goszczących niedawno w Krakowie.
- Istnieje sześć drużyn występujących pod tą nazwą. Jeden człowiek rekrutuje studentki, załatwia sprawy organizacyjne, lecz one płacą za pobyt z własnych kieszeni. Przyjeżdżają do Europy głównie z powodów turystycznych.
 Znajomość angielskiego rzadko daje korzyść na boisku.
- W czwartej lidze nie grają przecież obcokrajowcy. Język przydaje się podczas corocznych wypadów Wieczystej do Tilburga w Holandii. Wtedy mogę poszaleć -_ kończy "pan od angielskiego".
 (MARO)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski