Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panie i panowie, trzeźwiejemy!

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Felieton. Kierowany uzasadnionymi, głębokimi obawami o kondycję psychofizyczną pokolenia 500+ Wysoki Sejm zadecydował, że rok obecny będzie „Rokiem troski o trzeźwość narodu”.

W praktyce zostało tylko 9,5 miesiąca i dobrze, bo nawet dziecko (o kibicach Cracovii już nie wspomnę) wie, że „tego wszystkiego nie da się oglądać na trzeźwo”.

Projekt uchwały odczytała z trybuny czarno ubrana starsza dama, ponura jakby właśnie wracała z pogrzebu świętej pamięci Rzepichy. Z jej ust płynęła ponura mądrość oparta na ponurych przesłankach i prowadząca do ponurych wniosków. Jako obywatel lojalny aż do obrzydzenia, poczułem wstrząs moralny i odłożyłem natychmiast ad acta kieliszek, mimo że w uszach dźwięczała mi nieznana czarnej damie maksyma mojego dziadka: - Widzisz dziecko, przed jedzeniem wypić kieliszek nalewki to tak jak lekarzowi wyjąć talara z kieszeni.

Po długiej walce wewnętrznej (czy wolno mi okradać lekarzy?) sięgnąłem jednak ponownie po eliksir, tym bardziej, że była to nalewka otrzymana od pana redaktora Czumy, nieszkodliwa, bo zawierająca tylko śladowe ilości alkoholu (czasy, jak twierdzi Czuma, są ciężkie).

Walka o trzeźwość narodu ma swoje uzasadnienie: rząd, jak to rząd na gwałt potrzebuje pieniędzy, ich ilość uzależniona jest w dużej części od wpływów z produkcji i sprzedaży alkoholu, a każda kampania - jak ją zwał, tak ją zwał - „w temacie trzeźwość” wywołuje w narodzie wzrost pragnienia. Pamiętam np. jak - na wniosek organizacji antyalkoholowych zabroniono sprzedaży wódki w ćwiartkach, kupowało się więc - od Karpat do Bałtyku - po pół litra.

Z czystym sumieniem: innych butelek nie było. Pamiętam „małgosie” czy „harcerzyki” - obligatoryjne w knajpach kieliszki 25-gramowe, zastępujące stare, kochane „pięćdziesiątki”. Na stół wjeżdżały więc zamawiane hurtowo „małgosie”, a wkrótce potem pod stołem albo w brudnych toaletach pojawiali się osobnicy zgodnie z intencjami alkoholowych obostrzeń pijani w sztok. Dlaczego „w sztok”?

Genezy tego nobilitującego w pewnych kręgach towarzyskich określenia należy, jak wyniuchałem, szukać w wieku osiemnastym, kiedy to na rynku krolewskiego Lublina żył w bojaźni bożej aptekarz, pan Michał Sztok (Stock). Był człowiekiem ogólnie szanowanym, piastującym nawet kiedyś funkcję zastępcy burmistrza, czemu trudno się dziwić, bo smaki moc sprawczą produkowanych przezeń nalewek mógłby opisać chyba tylko Słowacki, autor „Święconego u Radziwiłła”.

Pan magister, zgodnie z aptekarską przysięgą, poddawał swój towar przed sprzedażą dokładnej organoleptycznej kontroli, tak dokładnej, że coraz częściej przewyższała jego nadwątlone siły, tym bardziej, że zapotrzebowanie na jego nalewki było ogromne. Jak chce legenda (czy tylko legenda?) jego nalewek spróbował w 1787 roku w Lublinie sam król jegomość Stanisław August Poniatowski i zawartością kupionej flaszy poczęstował potem zachwyconych uczestników czwartkowego obiadu. Niestety, w samym mieście zachwyt panem Sztokiem i jego apteką w końcu minął.

Chłopisko chodziło durch po rynku - mówiąc po dzisiejszemu - „uwalone jak stodoła”, czyli - jak mówiono w Lublinie - „Pijane w sztok”. Tym dumnym epitetem zaczęto określać innych kochających nalewki czy choćby zwykłą okowitę lublinian, a potem również ich naśladowców z innych okolic. I w ten sposób zbyt serio traktujący swe obowiązki pan Sztok, uczciwy, pracowity i skromny aptekarz, lubelski Herostrates, przeszedł do Historii.

Nie jest to być może budujący sposób na zdobycie sławy i chwały, wymaga energii i codziennych poświęceń, ale na pewno przyjemniejszy. I na pewno bardziej realny niż podejmowane przez niektórych straceńców próby ograniczenia w Krakowie (i nie tylko) liczby punktów sprzedaży alkoholu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski