Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papieski szpital od stu lat ratuje zdrowie i życie krakowian

Iwona Krzywda
Iwona Krzywda
Prof. Dziatkowiak (z prawej) stworzył papieską kardiologię. Jego wychowankiem jest m.in. prof. Sadowski
Prof. Dziatkowiak (z prawej) stworzył papieską kardiologię. Jego wychowankiem jest m.in. prof. Sadowski fot. materiały prasowe
Rocznica. Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II powstał w 1917 roku, z myślą o opanowaniu epidemii chorób zakaźnych. Kiedy walkę z gruźlicą, tyfusem i szkarlatyną udało się wygrać, lekarze wypowiedzieli wojnę chorobom serca. I dziś leczą je najlepiej w regionie.

Cztery dekady temu Danuta Lachowska właśnie kończyła naukę, która miała ją przygotować do pracy z ciężko chorymi pacjentami. Tego, że przez kolejne lata będzie dbać o zdrowie akurat Małopolan, nigdy sobie nawet nie wyobrażała. Kraków od jej rodzinnego miasta dzieliły setki kilometrów. Jej życiowe plany zmieniła jednak koleżanka po fachu, która opowiedziała pani Danucie o szpitalu wówczas noszącym jeszcze imię doktor Anki - lekarki Żydówki, zamordowanej przez hitlerowców w 1944 roku. Jedna rozmowa wystarczyła. Dzień później pielęgniarka była już w podróży pod Wawel.

-__ Szpital oferował wtedy nowym pracownikom hotel, który przez kilkanaście kolejnych lat był moim domem - wspomina Danuta Lachowska, pielęgniarka oddziałowa na oddziale chorób płuc w szpitalu JPII. -_ Zaczynałam na oddziale dziecięcym, ale szybko okazało się, że brakuje rąk do pracy na chirurgii, gdzie zaczynały się odbywać pierwsze operacje kardiochirurgiczne. Przepracowałam tam jedenaście lat, a potem przeniosłam się na pulmonologię i tak już zostało - _opowiada.

Mieszkańcom Krakowa szpital JPII kojarzy się dziś przede wszystkim z leczeniem płuc i serc. Kiedy Pani Danuta po raz pierwszy pojawiła się przy Prądnickiej, innowacyjne operacje klatki piersiowej, małoinwazyjne zabiegi układu krwionośnego czy przeszczepy narządów były jednak dopiero melodią przyszłości. Placówka, która swoją działalność rozpoczęła dokładnie sto lat temu, powstawała z myślą o terapii zupełnie innego rodzaju chorób.

W 1917 roku pierwszych pacjentów przyjęli specjaliści zatrudnieni w Zakładach Sanitarnych. W budynkach otoczonych szczelnym murem swoje miejsca znalazły sanatoria szkarlatynowe i gruźlicze, laboratorium bakteriologiczne, zakład dezynfekcyjny i izolatki, w których zamykano pacjentów cierpiących na choroby zakaźne. Na Prądnik trafiła m.in. siostra Faustyna Kowalska, która przez osiem miesięcy walczyła z gruźlicą pod opieką krakowian.

Wielorazowe strzykawki i szklana szyba

- To w tym szpitalu udało się wygrać wojnę z chorobami zakaźnymi, a my dziś kontynuujemy tę tradycję - podkreśla Krzysztof Grzesik, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc i Rehabilitacji w Jaroszowcu. W krakowskiej placówce leczono nie tylko gruźlicę, ale także tyfus brzuszny, szkarlatynę czy żółtaczki. Na początku to bakterie zbierały krwawe żniwo, także wśród personelu. Kamieniem milowym na drodze do ich opanowania okazały się jednak szczepienia ochronne i pierwsze antybiotyki.

W czasie, kiedy nad Wisłą ruszała masowa produkcja pierwszego leku przeciwbakteryjnego - penicyliny, specjaliści ze szpitala JP II zaczęli opiekować się także małymi pacjentami. Danuta Kula pracę w roli pielęgniarki na oddziale chorób infekcyjnych dzieci i hepatologii dziecięcej rozpoczęła w 1983 roku. Początki pamięta bardzo dokładnie.

O jednorazowych strzykawkach nikt wtedy jeszcze nie słyszał, sprzęt wielorazowego użytku pielęgniarki dezynfekowały więc przy pomocy wysokiej temperatury, wierząc, że zabije ona śmiertelnie groźne drobnoustroje. Ze względu na ryzyko zakażeń rodzice swoje pociechy mogli widywać jedynie przez szklaną szybę. - To był bardzo trudny czas. Do dziś pamiętam rozpacz tych rodziców, zdarzało się, że płakałam razem z nimi. Dla naszych pacjentów musiałyśmy być w pewnym sensie także mamami. Przynosiłyśmy z domu zabawki, żeby trochę umilić im pobyt. Sytuacja diametralnie zmieniła się dopiero na początku lat 90., kiedy pierwsi rodzice zaczęli przebywać na oddziałach - opowiada Danuta Kula.

O szpitalu JPII pielęgniarka mówi krótko: drugi dom. Choć zaznacza, że może być w swojej ocenie nieobiektywna, jej zdaniem to placówka wyjątkowa, gdzie na pierwszym miejscu zawsze jest pacjent. Przez sto lat funkcjonowania lecznicy w jej murach drugą szansę na życie i powrót do pełnego zdrowia otrzymały tysiące chorych.

- Pod opiekę lekarzy ze szpitala JPII trafiłam z ciężko chorym sercem, w efekcie powikłań po grypie. Na początku wszczepiono mi rozrusznik, ale to było tylko tymczasowe rozwiązanie. Ostatecznie dostałam nowe serce i żyje z nim już dziewiętnaście lat - wspomina Małgorzata Rejdych, jedna z „dożywotnich” pacjentek krakowskiej lecznicy. - Wiem, z jak dużym strachem wiąże się przeszczep, dlatego założyłam stowarzyszenie, które wspiera chorych przed i po transplantacji oraz ich bliskich. Prowadzimy również edukację z tego zakresu _- _dodaje.

Od izolatek do centrum leczenia serc i tętnic

„Stowarzyszenie Osób po Przeszczepie Serca” pewnie nigdy by nie powstało, gdyby do szpitala JPII nie trafił prof. dr hab. med. Antoni Dziatkowiak. To właśnie jemu powierzono rolę poprowadzenia instytutu kardiologii, który w 1979 roku rozpoczął swoją działalność w lecznicy. Już na starcie kardiochirurgom udało się wdrożyć wszystkie wykonywane na świecie operacje na otwartym sercu, aorcie i naczyniach obwodowych. W 1988 roku po raz pierwszy pod Wawelem przeszczepili serce, później jeszcze wielokrotnie zadziwiali kolegów po fachu, wprowadzając kolejne innowacyjne rozwiązania, m.in. w zakresie leczenia zastawek.

Od dwudziestu lat nad ich pracą czuwa szczególny patron - Jan Paweł II, który w czasie swojej wizyty pobłogosławił nowo wybudowany, słynny czerwony gmach kliniki kardiochirurgii, bez którego trudno dziś wyobrazić sobie szpital.

Prof. Dziatkowiak od ponad 15 lat jest już wprawdzie na emeryturze, ale jego dzieło kontynuują następcy, którym przez lata pomagał rozwinąć skrzydła. Należą do nich m.in. prof. Jerzy Sadowski czy prof. Bogusław Kapelak. - Ja sam już dwukrotnie zaufałem moim wychowankom, którzy udrożnili mi tętnice kończyn dolnych i założyli do nich stenty. Dzięki temu nadal mogę chodzić na długie dystanse - opowiada prof. Dziatkowiak.

Papiescy chirurdzy pomogli również jego żonie Halinie. Jej serce naprawiono bez otwierania klatki piersiowej. W podobny sposób od kilku lat uzdrawiane są serca setek innych chorych, którzy ze względu na swój wiek klasycznej operacji mogliby nie przeżyć.

Ratowanie tych, którym nikt inny nie chce albo nie potrafi pomóc, to zdaniem dyrektor Anny Prokop-Staszeckiej obowiązek jej placówki, nawet jeśli cierpi na tym szpitalna kasa. Za swój największy sukces uważa fakt, że udało jej stworzyć zespół medyków, którzy nie tylko pomagają chorym, ale także tworzą historię medycyny. Szpital JPII to dziś bowiem nie tylko ważna lecznica, ale również jednostka badawczo-naukowa, z której osiągnięć korzystają lekarze na całym świecie.

Uroczysty jubileusz

Wczoraj w siedzibie Szpitala JPII odbyła się uroczystość z okazji 100-lecia placówki oraz 20. rocznicy wizyty w lecznicy papieża Jana Pawła II. W jubileuszu wzięli udział byli i obecni pracownicy szpitala, pacjenci, oraz przyjaciele placówki. Goście mieli możliwość m.in. wysłuchać wykładu prof. dra hab. Michała Hellera oraz obejrzeć film prezentujący historię szpitala.

Z okazji urodzin placówki prezydent miasta Jacek Majchrowski zdecydował o nagrodzeniu wybranych osób związanych z lecznicą medalami Honoris Gratia. Odznaczenia otrzymali m.in.: dr Dorota Daniel, dr Małgorzata Konieczyńska, dr hab. Piotr Musiałek oraz dr Mirosław Ziętkiewicz.

(IKR)

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 7

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski