Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papież objazdowy i zakaz powszechny

Redakcja
Felieton pozytywistyczny

MACIEJ RADWAN RYBIŃSKI

MACIEJ RADWAN RYBIŃSKI

Felieton pozytywistyczny

Obecna pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny jest najdłuższa z dotychczasowych, ale nie dość długa, aby wyremontować wszystkie drogi i zalepić wszystkie dziury

Parking, na którym zostawiam w Warszawie samochód, przechodzi w ostatnich dniach wyjątkowo energiczny, powiedziałbym nawet - gwałtowny remont. Placyk, na którym kiedyś była pętla tramwajowa z torami ułożonymi chyba jeszcze dla tramwajów konnych, roi się od krzątających się gorączkowo robotników, którym robota pali się po prostu w rękach. Tu kopią, tam zasypują, kładą jakieś rury, zrywają tory.
- Co tu się dzieje? - pytam pana parkingowego.
- A nic, chcą zdążyć przed wizytą papieża.
Widocznie papamobil będzie parkował w Warszawie na placu Starynkiewicza. Władze miejskie stolicy już dawno ogłosiły, że będą remontować w tym roku ulice, którymi jeździć będzie po Warszawie Ojciec Święty. To samo, jak się zdaje, jest w innych miastach i okolicach. Widziałem w telewizji reportaż o przygotowaniach do przyjazdu Jana Pawła II - trwa asfaltowanie, malowanie, renowacja i remont. Kto wie, czy nie sięgnie się do tradycji PRL - malowania trawy na zielono.
Przypomniało mi się, jak spędzałem kiedyś urlop w polskim klasztorze Ojców Zmartwychwstańców na Mentorelli pod Rzymem. Jest to najstarsze sanktuarium we Włoszech z grotą, w której, według tradycji, przez dwa lata pędził żywot eremity święty Benedykt. Tutaj też za czasów cesarza Trajana Chrystus miał się ukazać świętemu Eustachemu. Jest wreszcie na Mentorelli łaskami słynąca figura Madonny Madre delle Grazie z XII wieku. Sanktuarium położone jest wysoko w górze, ponad Rzymem, pomiędzy Tivoli i Palestriną, prowadzi do niego karkołomnymi serpentynami droga, na całej długości opatrzona ostrzeżeniem "caduta massi" - spadające kamienie. Jej ostatni odcinek wybudowany został dopiero w 1967 roku dzięki staraniom prymasa Stefana Wyszyńskiego, drogę otwierał uroczyście delegat prymasa, biskup Władysław Rubin.
Ale - caduta massi. Drogi w tych warunkach ulegają bardzo szybko zniszczeniu. Toteż kiedy Karol Wojtyła, który ostatnie dni przed konklawe w październiku 1978 roku spędził na Menorelli, obwieścił, już po wyborze, że wybiera się do sanktuarium podziękować Matce Boskiej, miejscowe władze wzięły się za remont drogi. Najstarsi mieszkańcy tych okolic nie pamiętali takiego tempa prac. Robota po prostu furkotała w rękach. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej arcybiskup krakowski, kardynał Wojtyła, chodził po okolicy i potykał się o kamienie, tak jak wszyscy, a teraz kamienie usunięto, położono nowy asfalt, wyrównano pobocza. Jan Paweł II nie skorzystał z nowej drogi i przyleciał helikopterem, ale mimo to nowej nawierzchni nie zerwano i nie rozrzucono na niej z powrotem kamieni.
Kiedy ja byłem na Mentorelli, wszystko powróciło do normy - asfalt popękał, co parę kroków zalegały na nim głazy, można się też było natknąć na leżące w poprzek szosy krowy. Żadne starania u władz miejscowych o kolejne naprawy nie przynosiły rezultatów. Tak więc, kiedy polskie lobby w Watykanie załatwiło nam prywatną audiencję u papieża, ojcowie zmartwychwstańcy obarczyli mnie misją namówienia Jana Pawła II do złożenia kolejnej wizyty na Mentorelli. Mieli to za jedyną szansę na poprawienie stanu dróg w okolicy. Wywiązałem się z tego zadania rzetelnie, tak właśnie rzecz całą przedstawiając Ojcu Świętemu - bez Jego odwiedzin do sanktuarium wkrótce nie będzie można dojechać, a wizyta żadnej innej persony, choćby to był nawet prezydent Włoch, nie skłoni władz miejscowych do przerwania drzemki i podjęcia jakiejkolwiek aktywności.
Jan Paweł II wysłuchał mojego monologu ze zdziwieniem i nie bez rozbawienia. Przekazał ojcom na Mentorelli błogosławieństwo, ale czy wybrał się tam w imię poprawy stanu dróg, nie potrafię powiedzieć, bo więcej w sanktuarium nie byłem.
W każdym razie jest to pewien element stały pontyfikatu Jana Pawła II - gdzie się pojawi, niezależnie od tego, czy jest to Polska, czy Włochy, czy jakiś inny jeszcze kraj, sieć dróg miejscowych natychmiast się poprawia, wzrasta stan czystości i polepsza się estetyka otoczenia.
Obecna pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny jest najdłuższa z dotychczasowych, ale nie dość długa, aby wyremontować wszystkie drogi i zalepić wszystkie dziury. Byłoby ze strony Ojca Świętego wielkim aktem łaski wobec współrodaków, gdyby papież poinformował polskie władze państwowe, że ma zamiar przejechać szczególnie zaniedbanymi, znajdującymi się w wyjątkowo fatalnym stanie fragmentami polskich dróg. Jan Paweł II powinien koniecznie wyrazić na przykład pragnienie skorzystania z obwodnicy wokół Poznania, przez którą w tej chwili najłatwiej przejechać jest czołgiem. Potem mógłby oczywiście zrezygnować i, jak na Mentorellę, polecieć helikopterem.
Bardzo by się nam taki objazdowy papież przydał, bo innej metody, jak się wydaje, nie ma. Dla Aleksandra Kwaśniewskiego, mimo że głowa państwa, nikt nie będzie wylewał asfaltu. Nie ten autorytet. Jedyne, na co może liczyć Kwaśniewski, to że będą go wieźli po tych dziurach lewą stroną jezdni, na sygnale, spychając jadących z przeciwka do rowu, co widziałem na własne oczy. Polska jest bowiem krajem katolickim, ale Biuro Ochrony Rządu pozostało prawosławne, z korzeniami sięgającymi Bizancjum. Pisałem w tym miejscu nie tak dawno o zadziwiających tematach prac doktorskich i habilitacyjnych. Kpić jest łatwo, gorzej z pozytywnymi propozycjami. Otóż mam taką dla uczonych - napisanie pracy naukowej na temat wpływu pontyfikatu Jana Pawła II na stan dróg w Polsce.
A w ogóle, widocznie na skutek pięknej, słonecznej pogody, mam ostatnio nie tylko pozytywny, ale wręcz pozytywistyczny stosunek do świata. Dlatego bardzo popieram żądania lewicy zakazania działalności Ligi Republikańskiej za karę, za to, że jeden facet rzucił petardę. Uważam jednak, że trzeba z wydawania takich zakazów uczynić zasadę. Za każdy wybryk, występek, nie mówiąc już o przestępstwie czy zbrodni członka lub choćby sympatyka, delegalizować partie, ugrupowania, stowarzyszenia. Wprowadzić generalnie odpowiedzialność zbiorową, sadzać całe rodziny do więzienia, boć przecież dzieci też odpowiadają za grzechy ojców. I na odwrót.
Po jakimś czasie, raczej krótkim, tak zwana scena polityczna się oczyści, nie zostanie na niej ani jedno ugrupowanie, a my wszyscy, nie wyłączając posła Ikonowicza, będziemy siedzieli w więzieniu. Drogi nie będą się tak niszczyć i papież będzie mógł się po nich spokojnie poruszać, o ile oczywiście Kościół też nie zostanie zdelegalizowany za grzechy jakiegoś kleryka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski