W dniu największego pandemonium na ulicach miasta, wicedyrektor ZIKiT-u opowiadał w radiu bajki o tym, że panuje nad sytuacją. Nie chcę wiedzieć, jakimi przekleństwami obrzucali go w tym momencie stojący w korkach ludzie. W tym samym czasie prezydent miasta sprawiał wrażenie, jakby nic nie widział i nie słyszał, choć grzmiały nie tylko liczne media (z wyjątkiem tych wpatrujących się maślanymi oczami w budynek na Placu Wszystkich Świętych), ale i przerażona paraliżem Krakowa policja, która w końcu musiała ruszyć ratować sytuację na rondzie Grzegórzeckim.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prezydent zapłaci spadkiem poparcia za paraliż miasta?
Nie posiadam się ze zdumienia, że tak bystry i wykształcony profesor nie pomyślał, że stojący w kilometrowych korkach, wściekli kierowcy, to jego obarczą winą za spóźnienia do pracy i na spotkania biznesowe, za zmarnowany bilet do teatru czy też za płaczące w świetlicach, nieodebrane dzieci. Już nie mówię o rosnącym z powodu aut smogu, z którym miasto niby tak walczy. Trzeba było dwóch dni, aby prof. Jacek Majchrowski dotarł do tych skrywanych przed nim usilnie wieści i zareagował, stawiając do pionu kolej, krępującą Kraków skumulowanymi ponad zdrowy rozsądek remontami oraz własnych podwładnych, organizujących harmonogram prac w sposób zakrawający na dywersję wobec krakowian, za to bardzo korzystny dla deweloperów betonujących kolejne fragmenty królewskiego grodu.
Dziwię się, że na rok przed wyborami ekipa z magistratu strzela sobie takiego gola. Jeśli chciała wypromować komunikację miejską, sposób znalazła naprawdę kiepski.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?