Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

 Paryski notes: od beczułki do kieliszka - czyli alkoholowe Tour de France

Redakcja
Oczywiście wino, boć to przecież kraj burgunda i szampana, bordeaux i win alzackich, win z doliny Rodanu, z doliny Loary, z Prowansji i Langwedocji. Ale nie tylko winem Francja stoi. Cała północ oraz Alzacja to równocześnie kraina piwoszy, a piwa francuskie, choć nie tak znane jak niemieckie, belgijskie czy holenderskie, jakością nie ustępują wielkim i powszechnie znanym markom.

Przylgnęła do Francuzów nazwa: żabojady. Istotnie, oni jedzą żaby, ale też przy tym popijają. Pod żabę, pod rybkę, pod befsztyk i pod baranka, jak Francja długa i szeroka pije się przed, podczas i po posiłku. Na każdą okazję obyczaj wielowiekowy stworzył reguły określające, co się pije, do czego i kiedy.
 Gdyby z kolei o coś mocniejszego poszło - jest Francja krajem nie tylko winem, ale i wódką płynącym. Bo najpierw koniak - król koronowany napojów wyskokowych czymże jest, jeśli nie wypalanką z wina, czyli winiakiem, albo jeszcze prościej wódką z winogron. A wraz z nim jego brat młodszy z Gaskonii - armaniak. Dalej zaś wszystkie wódeczności pędzone z winogronowych odpadów przy produkcji wina: wytłoczyn, skórek i pestek, opatrzone wspólną nazwą "marc", do której się dodaje pochodzenie, np. burgundzki. Pójdą z kolei owocowe destylaty, z których słynie Alzacja, ale każdy region ma coś własnego do pokazania (a raczej wypicia). Te wszystkie kirsze, mirabelki, gruszkówki, morelówki, śliwowiczki z jabłecznym calvadosem na czele, który sam w sobie stał się osobną kategorią. I jeszcze aperitify z przesławnym pastisem, następcą absyntu. I likiery na całym świecie znane i cenione: ziołowe Chartreuse, Benedyktynka i Izarra z kraju Basków, pomarańczowe Grand Marnier i Cointreau, anyżkowy Marie Brizard.
 Na pierwszym miejscu jednak mimo wszystko - wino. Lata 30. XX wieku to był szczyt spożycia wina we Francji - 170 litrów rocznie na mieszkańca, czyli prawie pół litra wina dziennie jak rok długi i szeroki. Potem przyszedł gwałtowny spadek spowodowany wojną, w latach 50. krzywa znowu poszła ostro w górę aż do 150 litrów. Od następnego dziesięciolecia począwszy picie wina systematycznie maleje, spadając na przełomie wieków do ok. 60 litrów na głowę, co i tak daje Francji mistrzostwo świata. Na tej tendencji się opierając, wyliczone zostało, że w roku 2021 Francuzi wypiją ostatni kieliszek wina, a potem już tylko lemoniada! Ten obraz jest jednak zbyt wynaturzony, aby mógł być prawdziwy - Francja bez wina to jak żabojad bez żaby, musi więc tkwić błąd w metodzie. Ale tak już jest ze statystyką. Weźmy na przykład dwóch sąsiadów: jeden jest zagorzałym pijanicą, który goli wódkę każdego wieczoru, a drugi zaprzysięgłym abstynentem, co nawet kropli nie wychyli - statystycznie obaj upijają się co drugi dzień.
 Jest zresztą inna prawidłowość, a mianowicie systematyczny wzrost spożycia win jakościowych opatrzonych kontrolowanym znakiem pochodzenia (A.O.C.) na niekorzyść zwykłych cienkuszy tzw. vin de table, co oznacza wino stołowe, ale nie wiadomo, skąd pochodzące. Pija się więc we Francji mniej, ale lepiej i to jest być może przesłanie z końca XX wieku. Czy XXI to potwierdzi? - na razie w to stulecie zanurzyliśmy ledwie koniuszek języka.
Wojciech Brózda, Paryż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski