Takie filmy, to znaczy jakie? Ot, choćby wyemitowane podczas ostatniego weekendu „Szalone wakacje na kółkach” Barry’ego Sonnenfelda z Robinem Williamsem czy też „W krzywym zwierciadle. Wakacje” i „W krzywym zwierciadle. Europejskie wakacje” (z Chevy Chase’em jako głową rodziny Griswoldów), które zapewne również nie będą nam oszczędzone.
A co w tych filmach doprowadza mnie do wspomnianych stanów? Poczucie wspólnoty z głównymi bohaterami, obawa, że mógłbym znaleźć się w analogicznej sytuacji i podobnie jak oni bym sobie z nią (nie) radził. Dlatego nie mogę zrozumieć, że niektórzy się na takich filmach śmieją...
Schemat wszystkich przywołanych filmów jest identyczny i nader prosty. Oto ojciec rodziny, ogarnięty miłością do najbliższych, postanawia urządzić im wspaniałe wakacje. I zabiera rodzinkę w organizowaną na własną rękę podróż po miejscach, które jego zdaniem warto zobaczyć.
Oczywiście po drodze spotykają ich rozmaite nieszczęścia. Ciągle błądzą, napotykają nieprzyjemnych ludzi, auto się psuje, wspomniany Robin Williams walczy z zatkaną instalacją sanitarną (tu reżyser lekko przesadził) i opanowującymi jego kampera szopami, aż w końcu dochodzi do całkowitego rozkładu rodzinnego pożycia. Naprawdę nie ma się z czego śmiać.
Oczywiście za każdym razem wszystko kończy się dobrze, wszyscy są zadowoleni, rozwodów nie będzie; co składam na karb hollywoodzkiej zasady happy endu. Obowiązującego nawet (zwłaszcza) wbrew logice.
Ale jako zwolennika teorii spiskowych fakt wyemitowania „Szalonych wakacji...” u progu sezonu urlopowego skłania mnie do podejrzliwości. Czy za takimi filmami nie stoi przypadkiem lobby biur podróży organizujących spokojne i przewidywalne wakacje all inclusive?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?