Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć lat temu Szatałow skreślił go po raz pierwszy

Redakcja
Marek Wasiluk (z prawej) ostatni mecz w rundzie jesiennej rozegrał w Młodej Ekstraklasie, przeciwko Wiśle Fot. Michał Klag
Marek Wasiluk (z prawej) ostatni mecz w rundzie jesiennej rozegrał w Młodej Ekstraklasie, przeciwko Wiśle Fot. Michał Klag
MAREK WASILUK. - Nie czuję się gorszy od zawodników, którzy są teraz w Cracovii na pozycji stopera - mówi odsunięty od drużyny obrońca

Marek Wasiluk (z prawej) ostatni mecz w rundzie jesiennej rozegrał w Młodej Ekstraklasie, przeciwko Wiśle Fot. Michał Klag

Który epitet z trybun pod swoim adresem szczególnie Pan zapamiętał? - zapytaliśmy Marka Wasiluka.

- Od kiedy jestem w Cracovii, tyle się już nasłuchałem, że ciężko byłoby coś wybrać (śmiech). Oczywiście nie jest tak, że my zawodnicy tych głosów nie słyszymy lub, że to na nas w żadnym stopniu nie wpływa. Każdy się tym interesuje. Zawodnicy czytają gazety, przeglądają internet i dobrze znają nastawienie publiki do swojej osoby. Negatywne opinie nie pomagają, bo ciężko się od nich odłączyć, co zresztą było poruszane w szatni Cracovii. Ostatnio, jak wyniki się pogarszały, tak i atmosfera była coraz gorsza. Presję trzeba unosić, ale to nie ma nic wspólnego z epitetami i wyzwiskami pod swoim adresem.

- Jest Pan za słabym piłkarzem na polską ekstraklasę?

- Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się. Na pewno nie czuję, żebym był gorszy od zawodników, którzy są teraz w Cracovii na pozycji stopera. Chciałbym przynajmniej mieć szansę podjęcia z nimi rywalizacji. Ale widocznie trener Szatałow uznał, że jestem za słaby i w tym momencie nie mogę z nim dyskutować. Nie mam żadnych argumentów, bo po prostu nie wziął mnie na obóz i nie mogę mu pokazać, że jest inaczej.

- Nie jest to z Pana strony tylko czcze gadanie?

- W poprzednim sezonie u trenera Lenczyka grałem jako stoper regularnie w drugiej rundzie. Końcówka sezonu pokazała, że na tej pozycji jestem chyba wartościowym zawodnikiem dla drużyny. Strzeliłem ważnego karnego w meczu z Odrą. Myślę, że przynajmniej dobrze wypadłem w ostatnich spotkaniach, szczególnie z Wisłą i Piastem, gdy zapewnialiśmy sobie utrzymanie.

- Jednak później, gdy trenerem Cracovii został Rafał Ulatowski, było już gorzej.

- No tak, bo znów zacząłem występować na lewej obronie. Początek jeszcze był w porządku, ale następnie doznałem kontuzji, po której moja forma - powiedzmy sobie szczerze - pozostawiała wiele do życzenia, zresztą tak jak całej drużyny. Nie wyglądało to najlepiej, ale myślę, że na pozycji stopera byłbym w stanie z chłopakami rywalizować. Teraz już wiem, że na tej pozycji są takie wzmocnienia, że na pewno w Cracovii teraz nie dostanę szansy. Więc chciałbym odejść gdzieś, przynajmniej na wypożyczenie, żeby móc grać i normalnie trenować.

- Jurij Szatałow nie zna się na swoim fachu?

- Tego bym nie powiedział. Na podstawie krótkich obserwacji treningów i jego warsztatu uważam, że jest dobrym trenerem. Widzę także, że do mnie ma jakieś uprzedzenie i nie wiem, z czego to wynika. Od pierwszego treningu dało się odczuć, że nie będzie na mnie stawiał. Zostałem praktycznie wykluczony z drużyny już w rundzie jesiennej, odsunięty do Młodej Ekstraklasy. Wiadomo też, jakie były wypowiedzi na mój temat.

- Która w szczególny sposób Pana dotknęła?

- Była taka konferencja przed meczem z Jagiellonią, kiedy trener wypowiedział parę dziwnych słów na mój temat. Przede wszystkim nie rozmawiał ze mną w cztery oczy, a na konferencji stwierdził, że nie zabierze mnie do Białegostoku, bo tylko by trener Probierz się z tego ucieszył. To dziwne ze strony trenera, że takie rzeczy opowiada. Potem okazało się, że jednak wsiadłem do autobusu i pojechałem z zespołem, mimo że cały tydzień nie trenowałem z drużyną, bo byłem przesunięty do Młodej Ekstraklasy. Dlatego w ogóle nie wiedziałem, o co w tej sytuacji chodziło i do dzisiaj tego nie rozumiem. Widać jednak było, że od początku trener miał do mnie jakieś uprzedzenie.
- Miał Pan okazję odbyć choć jedną szczerą rozmowę z trenerem, od kiedy przejął on Cracovię?

- Praktycznie nie rozmawialiśmy ani razu. Ja nie miałem w ogóle takiego kontaktu z trenerem, żeby odbyć z nim jakąś rozmowę.

- Mówi Pan o uprzedzeniu trenera Szatałowa. Gdzie, Pana zdaniem, znaleźć można jego genezę?

- Z trenerem miałem styczność jeszcze jako zawodnik Jagiellonii, gdy on, przez około dwa miesiące, pracował w Białymstoku (w 2006 roku - przyp.). Co prawda trenowałem wtedy z pierwszym zespołem, ale miałem 19 lat i w ogóle nie miałem szans na występy. Za czasów trenera Szatałowa chyba nigdy nawet nie załapałem się do meczowej "18". Może wtedy zapamiętał mnie z treningów, może w czymś mu nie odpowiadałem i to się ciągnie od tamtej pory. Chyba tylko tak można tę sytuację tłumaczyć. Zresztą kiedyś podczas rozmowy w Jagiellonii, na której obecny był prezes, usłyszałem od trenera, że nie nadaję się do tej drużyny i że nie widzi mnie w składzie. Po tej rozmowie miałem epizod z testami w Legii Warszawa. Gdy wróciłem do Białegostoku, trenera już nie było w klubie.

- Po wspomnianej konferencji w Krakowie, jakieś jeszcze inne słowa trenera utkwiły Panu w pamięci?

- Powiem szczerze, że po tej konferencji przestałem dokładnie śledzić wypowiedzi szkoleniowca. Przestało mnie to już interesować. Bo jeśli takich spraw nie porusza się w rozmowach w cztery oczy, to nie ma sensu na nich się skupiać.

- W jakim stylu Cracovia dziękuje piłkarzom za współpracę? Pan w koszulce w pasy gra od 2008 roku.

- Ciężko to jeszcze określić, bo ja tak naprawdę nie wiem jeszcze, na jakim stoję lodzie. Zastanawiam się, czy stąpam po cienkiej, czy grubszej tafli. Przygotowania zacząłem z pierwszym zespołem. Zagrałem w dwóch meczach kontrolnych z drużyną Młodej Ekstraklasy i połowę w sparingu z Kolejarzem Stróże. Podjąłem rywalizację, pokazując się z jak najlepszej strony, by załapać się na obóz. Nie pojechałem na pierwsze zgrupowanie do Jarocina, więc wiadomo, że nadzieje prysły. Z pięcioma kolegami zaczęliśmy treningi w drużynie Młodej Ekstraklasy, potem ta drużyna wyjechała na obóz, a my zostaliśmy tylko z trenerem bramkarzy. Robiliśmy, co mogliśmy, ale w taki sposób ciężko jest przygotować się do sezonu. Z własnej inicjatywy odbyłem rozmowę z wiceprezesem Jakubem Tabiszem. Zapewnił mnie, że bez problemu będę mógł odejść na wypożyczenie. Natomiast przez tydzień nie byłem w stanie skontaktować się z dyrektorem sportowym Tomaszem Rząsą, dodzwonić się do niego - i jest mi trochę szkoda. Wiadomo bowiem, że okienka transferowe za granicą już się pozamykały i teraz została tylko polska liga.

- Za to wiele wskazuje na to, że wiosną podstawowymi obrońcami Cracovii będą cudzoziemcy.

- Rzeczywiście, może być to zagraniczna defensywa, ale doszedł też Łukasz Nawotczyński, którego trener zna dobrze z Jagiellonii. Zresztą nie przyszedł po to, by siedzieć na ławce, więc w rywalizacji pewnie sporo namiesza.
- W Cracovii często zmieniają się koncepcje polityki kadrowej: była produkcja piłkarzy netto, stawiano tylko na Polaków, teraz jest zaciąg zagranicznych graczy. W tym może tkwi problem klubu?

- Zgadza się. Gdy przeanalizuje się ostatnie dwa i pół roku, od kiedy jestem w Cracovii, żaden trener nie pracował dłużej, niż dziewięć miesięcy. Kto w Cracovii popracuje troszeczkę dłużej i się przyzwyczai, jak wydawało się być z trenerem Lenczykiem - i tak kończy swoją przygodę. W porządku, tylko utrzymaliśmy się w ekstraklasie, nie był to na pewno szczyt marzeń kibiców i profesora Filipiaka. Biorąc jednak pod uwagę to, że niemal wszystkie mecze graliśmy na obcych stadionach, z perspektywy czasu trzeba to uznać za sukces. Z trenerem Lenczykiem zaczęło nam się coraz lepiej współpracować, drużyna była mądrze budowana, ale, niestety, doszło do zmiany. Przyszedł nowy trener, który miał inną koncepcję i trzeba było przyzwyczajać się do zupełnie innych treningów. Wyniki świadczą, że było ciężko. Jesienią wyniki znów wymusiły zmianę. Obecny trener ma całą zimę na przygotowania i dostaje chyba wszystkich zawodników, których chce. Więc jest nadzieja, że gra zespołu w końcu będzie wyglądała lepiej.

- Zakładamy, że odchodzi Pan teraz na wypożyczenie do innego klubu, bo to chyba najbardziej prawdopodobne. Po pół roku wraca, bo trener Szatałow nie trafił z transferami, czy dlatego, że szkoleniowca nie ma już w Cracovii?

- Jestem otwarty na każdy scenariusz. Spodziewam się także tego, że być może będę musiał spędził pół roku w Młodej Ekstraklasie i zobaczyć, jak się sytuacja rozwinie. Mój kontrakt z Cracovią obowiązuje jeszcze przez półtora roku, ale jeżeli klub nie będzie mnie chciał, oczywiście nie będę zachowywał się tak, by na siłę zostać.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski