MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piekielnie trudny test

Redakcja
Rosja gra w bardziej czytelny sposób niż Grecja czy Czechy, ale wiedzieć, czego możemy się spodziewać to jedno - każdy wie na przykład, że ich boczni obrońcy, Aleksandr Aniukow i Jurij Żyrkow, często włączają się do akcji ofensywnych - ale zneutralizować ich atuty, to już jednak zupełnie inna sprawa - mówi asystent Franciszka Smudy Hubert Małowiejski, odpowiedzialny w naszej reprezentacji za rozpracowywanie rywali. Taktyka na wtorkowy mecz była głównym tematem niedzielnej konferencji prasowej zorganizowanej na stadionie Polonii Warszawa.

POLSKA - ROSJA. Jutro o 20.45 gramy mecz o wszystko z jednym z faworytów

Trudno się temu dziwić, piątkowy remis 1:1 z Grecją w meczu otwarcia Euro 2012 trochę skomplikował nam sytuację. W przypadku zwycięstwa biało-czerwoni mogli sobie nawet teoretycznie pozwolić na porażkę z faworytem naszej grupy, by poszukać szans na awans w ostatnim meczu z Czechami (16 czerwca we Wrocławiu). Teraz absolutnym minimum jest wywalczenie kolejnego remisu. A najlepiej byłoby wygrać.

Pytanie tylko, jak to zrobić, jeśli się pamięta, że podopieczni holenderskiego trenera Dicka Advocaata nie pokazali w ostatnich dwóch spotkaniach choćby chwili słabości. Tuż przed Euro pokonali 3:0 Włochów. W piątek natomiast rozgromili we Wrocławiu 4:1 Czechów.

- Już po grudniowym losowaniu grup mówiliśmy, że wcale nie było ono dla nas takie szczęśliwe jak niektórzy myśleli. Ostatnie wyniki Rosjan to potwierdzają, choć moim zdaniem z Czechami wygrali trochę za wysoko. Mecz ułożył się jednak dla nich idealnie, bo szybko strzelili dwie bramki i rywale musieli gonić. Odkryli się przez to na kontrataki - tłumaczy Małowiejski, którego zdaniem nie wszyscy doceniają defensywne atuty naszych najbliższych przeciwników. - Mówiąc o Rosjanach wszyscy w pierwszej kolejności wspominają o ich potencjale ofensywnym. Słusznie, bo jest on naprawdę duży. Moim zdaniem to nie tylko faworyt naszej grupy, ale w ogóle jeden z faworytów turnieju. To nie jest jednak tak, że oni zawsze dyktują warunki gry. Owszem, lubią atakować, ale lubią również wciągnąć rywala na własną połowę i wyprowadzać kontrataki. Mecz z Czechami pokazał, że są w tym naprawdę dobrzy. O tym, jak potrafią się bronić, najlepiej świadczy fakt, że w całych eliminacjach stracili tylko cztery bramki - podkreślał asystent Smudy.

Pytany o to, kogo nasi piłkarze powinni obawiać się najbardziej, tylko się uśmiechnął.

- Przed meczem z Grecją pytaliście mnie o to samo i powiedziałem, że Dimitrisa Salpingidisa. No i, niestety, wykrakałem, bo strzelił nam bramkę, a potem wywalczył rzut karny. Poza tym w tym wypadku musiałbym chyba wymienić cały zespół, tyle jest w nim indywidualności. Słabe punkty? To byłby nietakt mówić o nich teraz, zresztą nie mają ich zbyt wiele. Niemniej najpierw opowiem o nich piłkarzom. Sądzę, że zagrają z nami tym samym składem co w piątek - zakończył.

Wielkich zmian w składzie nie przewiduje też Smuda.

- Poza Tytoniem [roszada wymuszona czerwoną kartką dla Wojciecha Szczęsnego - red.] może będzie jedna. Piłkarze są zmęczeni, ale mamy jeszcze trzy dni, więc we wtorek wszyscy będą w dobrej formie - zapowiada selekcjoner polskiej reprezentacji.

Obecność na niedzielnym briefingu Adriana Mierzejewskiego i Kamila Grosickiego sugerowała jednak co innego. Tym bardziej że grający przeciwko Grecji na ich pozycjach Ludovic Obraniak i Maciej Rybus nie wypadli rewelacyjnie (choć ten pierwszy miał udział przy bramce dla Polski).

Zapytany, dlaczego przy stanie 1:1 nie wprowadził żadnej zmiany w składzie, selekcjoner tłumaczył się okolicznościami. Przyznał, że planował wpuścić Pawła Brożka, ale czerwona kartka dla Szczęsnego wymusiła na nim wycofanie się z tej decyzji.
- To zmieniło wszystko. Jeśli grając w dziesiątkę wprowadzi się zbyt wiele zmian, może to się skończyć "zepsuciem całej maszyny". Z doświadczenia wiem, że w takiej sytuacji przesadzanie ze zmianami powoduje tylko i wyłącznie bałagan - tłumaczył. Do krytyki pod swoim adresem ustosunkowywać się nie chciał. - Niech mówią, co chcą, to ja prowadzę kadrę. Mam swoje zasady, które zwykle okazują się słuszne - uciął.

Bronili go piłkarze.

- W przypadku kilku zmian zapewne sytuacja na boisku wyglądałaby inaczej, ale trener - opierając się na swoim doświadczeniu - uznał, że lepiej tego nie robić. Kilka tygodni temu oglądałem mecz Pucharu Niemiec Borussii Dortmund z Greuther Fuerth. Szkoleniowiec tego drugiego zespołu zmienił bramkarza w 118. minucie, a chwilę potem jego drużyna straciła gola i odpadła. Dlatego nigdy nic nie wiadomo. W piątek wyszło jak wyszło. Zdobyliśmy jeden punkt i teraz powinniśmy skupić się na kolejnym meczu, a nie zastanawiać się, czy selekcjoner postąpił słusznie - podkreślał Adrian Mierzejewski.

- Mam nadzieję, że wystąpię w spotkaniu z Rosją - dodał.

Hubert Zdankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski