Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze, które parzą

Paweł Kowal
Jeśli jakaś sprawa zasila media elektroniczne przez trzy dni, a potem jeszcze trafia do tygodników, to znak, że może mieć poważniejsze znaczenie, niż mogło się wydawać.

Chodzi o sprawę billboardów promującą „Sprawiedliwe Sądy”. Zostawmy na moment kwestię, czy należy wprowadzać zmiany w sądownictwie (która notabene nie podlega raczej żadnym poważniejszym dyskusjom). Zostawmy na moment spory w obozie władzy. Zostawiamy wreszcie praktyczne aspekty sprawy billboardowej - zyski jakie ona może przynieść opozycji, straty wizerunkowe dla władzy. Nie dyskutujemy przez chwilę, dla kogo 19 mln to dużo, dla kogo mało. W niniejszym tekście pochylmy się nad jednym aspektem sprawy. Zastanówmy się, kto i w jakich warunkach może sięgnąć do wspólnych pieniędzy. W tym wypadku niewątpliwie nie były to ściśle pieniądze budżetowe, ale jednak państwowych spółek, więc wspólne.

Najpoważniejszym problemem jest właśnie ta kwestia: etyczny wymiar ostatnich wydarzeń. To dlatego nie mają najmniejszego sensu tłumaczenia, że wcześniej inne partie też coś podobnego mogły zrobić, a może zrobiły. Chodzi o to, że środowisko polityczne, które mówi „jesteśmy inni” robi coś ewidentnie wbrew zasadom, a potem brnie w to, nie wahając się używać w obronie nieprawdy, a może i kłamstwa (politycy prawicy co rusz podają inną wersję, kto tę kampanię zlecił - po to, by zmylić opinię publiczną).

Moim zdaniem problem tkwi głęboko w myśleniu polskich elit politycznych i dotyczy systemu finansowania partii politycznych. Publiczne pieniądze przelane na partyjne konta politycy zwykli traktować jak swoje lub partyjne. Tak jakby to zwolennicy konkretnej partii wpłacili je na jej konto, by robiła z nimi, co chciała. To nie przypadek, że partie wydawały te środki na używki, drogie hotele i inne cele niemające żadnego związku z działaniami politycznymi partii. To właśnie ten mechanizm, w którym milion przelany z budżetu niejako zmienia naturę, gdy znajdzie się na koncie partii, jest źródłem choroby polegającej na traktowaniu państwowych, wspólnych środków jako rezerwy na partyjne wymysły.

Partia, która bierze pieniądze z budżetu, powinna je wciąż wydawać jak publiczne: bardzo oszczędnie i na cele związane z polityką. Te pieniądze w głowie partyjnych szefów wciąż powinny być wspólne, tylko powierzone konkretnej partii na robienie „wspólnego dobra”, a nie na ukryte wydatki członków czy na zamawianie hejtu przeciw politycznym przeciwnikom w internecie. Oliwa jest sprawiedliwa. Jeśli ktoś z obozu władzy nie podejdzie poważniej do tej akcji billboardowej, to te - choćby formalnie legalnie wydane pieniądze - właśnie dlatego, że niezgodnie z zasadami, prędzej czy później kogoś poparzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski