- Uff, kamień z serca spadł mi po eliminacjach, ważę teraz chyba z pięć kilo mniej - śmiała się Kamila Lićwinko, która wczoraj pewnie awansowała do finału skoku wzwyż. Finał w sobotę.
30-letnia zawodniczka jest jedną z kandydatek do medali, chociaż sama przekonuje, że w ogóle o tym nie myśli.
- Nie docierają do mnie żadne tego typu historie, że jestem w wąskim gronie faworytek i nie chcę tego słuchać - mówiła, wymownym gestem zasłaniając uszy. - Plan na finał jest jeden: robić swoje. Jeśli to się uda, to będzie dobrze. Musi być. Wszystko jest w porządku, w eliminacjach udało mi się skoczyć 194 cm (minimum kwalifikacyjne - red.) w pierwszej próbie, a to pokazuje, że jestem dobrze przygotowana psychicznie i fizycznie. Pierwsze swoje marzenie spełniłam. Jestem w finale olimpijskim po __dobrym skakaniu.
W nocy z czwartku na piątek polskiego czasu w finałach walczyła oszczepniczka Maria Andrejczyk, która niespodziewanie wygrała eliminacje i pobiła rekord polski (67,11 m) oraz kulomioci: Tomasz Majewski i Konrad Bukowiecki.
Porannych eliminacji w tej konkurencji nie przebrnął Michał Haratyk z AZS AWF Kraków. - To już jest moja trzecia mistrzowska impreza w tym roku, po prostu nie wytrzymałem. To mój pierwszy tak długi sezon, pojawiło się zmęczenie. Już na ostatnich treningach nie wyglądało to najlepiej - tłumaczył 24-letni zawodnik. Pchnął 19,97 (minimum kwalifikacyjne wynosiło 20,65, ale awans dawał już wynik 20,40) i zajął 18. miejsce.
Kobieca sztafeta 4x100 m zajęła 13. miejsce w eliminacjach i nie awansowała do finału.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?