Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piesi na autostradzie to prawdziwa plaga

Piotr Subik
Andrzej Szozda
Kontrowersje. Policjanci z komisariatu autostradowego zatrzymali w tym roku już ponad 300 osób, które bezprawnie znalazły się na A4. Bardzo często ratując im życie...

Przykładów braku roztropności użytkowników autostrady w Małopolsce nie trzeba długo szukać. Pod koniec ubiegłego tygodnia tylko cudem uniknął śmierci 31-letni mieszkaniec powiatu wielickiego, który w Proszówkach po uderzeniu w nocy w bariery ochronne wysiadł z samochodu i wbiegł na jezdnię. Najpierw potrącił go samochód osobowy, później jeden TIR, a po tym jak mężczyzna... przeleciał na sąsiedni pas - drugi.

Dużo szczęścia miała także kobieta, którą kilka dni wcześniej ciężarówka potrąciła w okolicach węzła Kraków-Skawina. Ubrana na czarno, bez odblasków postanowiła we mgle przejść na drugą stronę jezdni... Z kolei w sierpniu w okolicach bramek w Balicach dostrzeżono kobietę, która szła pasem awaryjnym, pchając przed sobą... wózek dziecięcy. Ukrainka wysiadła z samochodu, którym jako autostopowiczka przyjechała z Katowic.

Policjanci przypominają sobie też przypadki osób, w tym rodziny z małym dzieckiem, które zostawiły samochody na pasie awaryjnym i za potrzebą wyszły poza obręb autostrady drzwiami awaryjnymi w ekranach akustycznych. Trzeba im było pomóc, bo drzwi ze względów bezpieczeństwa otwierają się tylko w jedną stronę.

Policjanci nie ukrywają, że piesi na małopolskim odcinku A4 to ogromny problem. Od początku roku na odcinku od węzła Bochnia po bramki na płatnym fragmencie A4 w Brzęczkowicach zabrali z autostrady ok. 300 pieszych. Weszło ich na autostradę znacznie więcej, ale zanim przyjechał radiowóz, części z nich już nie było.

Każdego dnia funkcjonariusze podejmują kilka takich interwencji, w rekordowych tygodniach, na początku wakacji, było ich aż trzynaście. - Ludzie wysiadają z pojazdów, przesiadają się, bardzo często są to autostopowicze. A wszyscy tłumaczą się tym, że nie wiedzieli o zakazie poruszania się pieszych po autostradzie - wyjaśnia asp. szt. Arkadiusz Skowron, kierownik referatu w Komisariacie Autostradowym Policji w Krakowie.

- Ludzie zachowują się, jakby nie zdawali sobie sprawy, że przy wysokich prędkościach kierowca, nawet jeśli dostrzeże pieszego na poboczu, nie jest w stanie zatrzymać auta w miejscu. A nie wszędzie jesteśmy w stanie postawić radiowóz - mówi asp. Joanna Biel--Radwańska z małopolskiej drogówki.

Asp. sztab. Arkadiusz Skowron podkreśla, że każda taka interwencja policji kończy się wystawieniem mandatu w wysokości 50 zł i odwiezieniem pieszego w bezpieczne miejsce, czyli poza najbliższy węzeł lub na tzw. MOP (Miejsce Obsługi Podróżnych). Często oznacza to także uratowanie mu życia, bo w tym roku na A4 zginęło już dwóch pieszych.

- Panuje powszechna świadomość, że wypadki, owszem, zdarzają się, ale nie nam, tylko innym. I z tego założenia wychodzą chyba ci, którzy pieszo wybierają się na autostradę, wykazując przesadnie małe poczucie bezpieczeństwa. Ludziom trzeba wbijać do głowy, że to tak jak z totkiem. Kiedyś i oni mogą trafić „szóstkę”. Ale tę nieszczęśliwą - mówi wprost Tadeusz Gawron ze Stowarzyszenia Poszkodowanych w Wypadkach i Kolizjach Drogowych „Alter Ego” z Krakowa. Z kolei psycholog transportu prof. Tadeusz Rotter zauważa, że w wielu miejscach polskie autostrady przecięły miejscowości, a brakuje infrastruktury wygodnej dla pieszych. I odzywają się złe nawyki.

- Dziadek przechodził przez drogę, ojciec przechodził, więc w obecnym pokoleniu trudno wykorzenić te przyzwyczajenia - mówi prof. Tadeusz Rotter.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski