Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieśni o morderstwie

Redakcja
Nie rozumiem postawy polskich filmowców, którzy odwracają się co najmniej bokiem, a najczęściej tyłem do kinowych gatunków. Tymczasem na podwalinach filmowych sztanc można zbudować kino poszerzające horyzonty – a znakomitym przykładem są "Pieśni o morderstwie” Eda Gassa-Donnelly’ego, głośny debiut reżyserski tego (jeszcze) niezależnego Kanadyjczyka.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Ed Gass-Donnelly, urodzony w Toronto, wybiera pozornie bezpieczną, wydeptaną ścieżkę. Na warsztat bierze kryminał w swej czarnej odmianie, która zagląda w najbardziej mroczne zaułki ludzkiej duszy. Główny bohater, Walter, to starzejący się prowincjonalny gliniarz z niejasną historią, którą wypełniała przemoc i nienawiść do świata. Teraz przeżył nawrócenie i podjął walkę ze słabościami. Jego postanowienie poprawy zostaje wystawione na próbę – nad jeziorem śledczy odnajdują zwłoki młodej dziewczyny. Ślady doprowadzą tropicieli do drzwi, za którymi Walter zamknął demony przeszłości.

Akcja rozgrywa się w niewielkiej społeczności w prowincjonalnym miasteczku, gdzieś w Ontario (Toronto jest jego stolicą), wśród jezior i lasów, gdzie przyroda stanowi jeszcze przeciwwagę dla cywilizacji. W tych surowych plenerach, z rozmachem sfilmowanych przez operatora Brendana Steacy’ego, oglądamy mroczną przypowieść z biblijnym podtekstem. Przypowieść o tym, jak niełatwo wraca się na prostą ścieżkę, o próbie, która wystawia na pokusę, by w ten sposób zahartować ludzką szlachetność.

Główna postać, zagrana z rewelacyjnym wyczuciem emocji przez mistrza drugiego planu Petera Stormare, obsadzonego w sposób przewrotny –zwykle kreuje psychopatów, tu jest stróżem prawa, to przykład człowieka pełnego ułomności. "Bojowaniem jest życie człowieka”, pisał św. Paweł. Walter również trafił na wojenną ścieżkę – musi pokonać sam siebie, wyrzec się skłonności do przemocy, a zarazem pogodzić z otoczeniem, z którym popadł w konflikt – od sąsiadów, przez ojca, aż po najbliższe osoby. Obrazuje to doskonała scena wieczornego posiłku, w której bohater z trudem utrzymuje emocje na uwięzi i niemal traci nad sobą panowanie. Stormare udowadnia tu, że swego talentu nie rozmienił zupełnie na drobne, grając w podrzędnych sensacjach klasy B.

Nie samą jednak walką żyje człowiek, dodaje zaraz Gass-Donnelly. "Pieśni o morderstwie” to przypowieść o tym, jak trudno nadstawia się drugi policzek. Tylko człowiek, który potrafi nad sobą zapanować, cofnąć uniesioną w geście zwycięstwa pięść, okazać litość nad pokonanym, może zwyciężyć, a w podtekście – zostać zbawiony. To głęboko chrześcijański film, który w sposób inteligentny, pozbawiony anachronizmów czy powierzchowności, kontempluje biblijne konteksty. Pomaga w tym niespieszne tempo, które skłania do skupienia i zostawia oddech na refleksję. Wspiera ją mocna, choć nieczęsto używana muzyka autorstwa Bruce’a Peninsuli, kanadyjskiej grupy również z Ontario, która spaja indie rock, gospel i folk, tworząc niepowtarzalne, pełne oddechu brzmienie.

Kanadyjczykowi udało się nakręcić film posiadający cechy rozprawy filozoficznej, który jest jednocześnie pełnoprawnym dziełem popkultury – ogląda się go z niesłychaną satysfakcją. Nic dziwnego, że ten głośny debiut został na festiwalu w Toronto nagrodzony przez międzynarodowe stowarzyszenie krytyków FIPRESCI.

"Pieśni o morderstwie” zostały pokazane przez krakowski festiwal Off Plus Camera (jako "Small Town Murder Songs”), wzbudziły euforię, były wymieniane w gronie faworytów do Grand Prix; niedawno film trafił do ramówki TVP Kultura. Warto go upolować w ten refleksyjny czas, który właśnie nadchodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski