Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka i... serce

FIL
W tym tygodniu futbolową Europą wstrząsnęły dwa przypadki śmierci piłkarzy, najpierw 25-letniego Węgra Miklosa Fehera z Benfiki Lizbona, potem o 5 lat starszego Szweda o imieniu Andreas (nie podano nazwiska) z IV-ligowego Kavlinge GIF. Pierwszy zasłabł na meczu, drugi na treningu. Obaj zmarli mimo reanimacji w szpitalu.

Piłkarskie tragedie - jak ich uniknąć?

   Kibice, trenerzy, działacze i koledzy zmarłych futbolistów zadają sobie pytanie - czy tych tragedii można było uniknąć? Dopiero po śmierci zawodników wychodzą na światło dzienne fakty świadczące, że mieli oni problemy zdrowotne, ale z różnych przyczyn zostały one być może zbagatelizowane, i to nie tylko przez samych zainteresowanych.
   Kameruńczyk Marc-Vivien Foe, który zmarł w czerwcu ubiegłego roku w Lyonie tuż po półfinałowym meczu Pucharu Konfederacji z Kolumbią (zasłabł w trakcie gry), miał powiększoną lewą komorę serca. Kardiolodzy uznali jednak, że jest to dość typowe dla Afrykańczyków uprawiających wyczynowo sport. W West Ham United Kameruńczyk w ogóle nie przeszedł pierwszego testu medycznego. Przez trzy dni poprzedzające jego ostani mecz w życiu miał biegunkę, która osłabiła jego organizm. Odwodnienie organizmu w połączeniu z wielkimi upałami i wspomnianą wadą serca najprawdopodobniej przyczyniło się do nagłej śmierci.
   Lekarz węgierskiej reprezentacji Dezso Lejko twierdził, że Miklos Feker nie miał żadnych kłopotów ze zdrowiem, a tym bardziej z sercem. Tymczasem jesienią ubiegłego roku w portugalskiej prasie pojawiły się informacje, że Węgier ma problemy z sercem. Może więc to nie przypadek, że trener Benfiki, Hiszpan Jose Antonio Camacho w sześciu kolejnych meczach - od końca października - wpuszczał Fehera na boisko tylko na kilka lub kilkanaście minut. W niedzielę z Vitorią zagrał "aż" pół godziny. W ekstraklasie węgierskiej debiutował on już w wieku 16 lat. Być może tak wczesne rozpoczęcie kariery na wysokim szczeblu i wiażące się z tym wielkie obciążęnia treningowe doprowadziły do tragedii?
   Podobne problemy - na szczęście zakończone happy endem - miał Włodzimierz Lubański, który w drużynie seniorów (w GKS Gliwice) zadebiutował, mając... 14 lat, a w I lidze (w Górniku Zabrze), mając 16 lat. Ba, już w tym wieku zaczął grać w seniorskiej reprezentacji. Do tego doszły występy w innych, młodszych drużynach narodowych i w efekcie Lubański nabawił się zapalenia mięśnia sercowego. Przez kilka miesięcy 1965 roku przebywał w krakowskiej klinice. Lekarze mówili nawet o przedwczesnym zakończeniu kariery, ale na szczęście Lubański wrócił do zdrowia i na boisko.
   Kłopoty z sercem mieli też inni polscy piłkarze: Wiesław Wraga, Tomasz Fornalik, Tomasz Dawidowski i Dariusz Wolny. Ten ostatni doznał ataku serca na treningu GKS Katowice. Życie uratowała mu reanimacja w szpitalu w Ochojcu. Musiał przerwać zawodniczą karierę. Potem został kierownikiem drużyny GKS, ale gdy serce znowu dało o sobie znać, rozstał się z futbolem.
   Nadmierne obciążenia treningowe już od wczesnych lat, zabójcza dawka spotkań w ciągu sezonu, sięganie po niedozwolone używki, lekceważenie choćby minimalnych objawów kłopotów zdrowotnych, niewykryte lub niemożliwe praktycznie do wykrycia wady serca - to wszystko może doprowadzić (i jak widać - nierzadko prowadzi) do piłkarskich tragedii. Wszyscy ludzie z futbolowego światka muszą się zastanowić, co zrobić, by móc tego uniknąć.
(FIL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski