Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarzy Iskry Łęki Janusz Bury ma 60 lat, ale nadal biega po małopolskich boiskach

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
60-letni Janusz Bury ciągle biega po małopolskich boiskach. Jest piłkarzem - pomocnikiem - A-klasowej Iskry Łęki. I czuje się bardzo dobrze.

- Słyszałem, jak kibice krzyczą: „Dziadek, dałbyś już sobie spokój!”. Albo, że ledwo się ruszam. Co ja na to? Mówiłem jednemu i drugiemu: „Może i dziadek, ale ty w moim wieku może nawet nie wejdziesz na boisko. A ja ciągle gram, biegam, bo bez tego źle się czuję. Wiem, że gdybym nie dawał rady, dałbym sobie spokój z grą, aby się nie ośmieszać. Albo trener drużyny nie wstawiałby mnie do składu - mówi pomocnik Iskry.

Choć ponad pół roku temu stuknęła mu „60”, ani myśli rezygnować z gry. A docinkami kibiców nie przejmuje się, bo najważniejsze jest dla niego własne samopoczucie i ocena trenera, a reakcje tych pierwszych tak tłumaczy: - Wiele osób może być mną znudzonych, bo ciągle mnie widzą na boisku. Część czuje do mnie antypatię, ponieważ pracowałem w milicji i policji, a inni zazdroszczą mi, że prowadzę sklep, nieźle mi się powodzi.

Janusz Bury nie był znanym graczem, nie zrobił wielkiej kariery, ale futbol daje mu dużo radości. Jest jednym ze sposobów na życie. Kiedyś okazał się lekarstwem na problemy zdrowotne.

Urodził się 6 marca 1957 roku w Jaworsku (powiat brzeski, gmina Dębno). Za piłką zaczął się uganiać mając 10 lat.
- Zalecił mi to lekarz, gdy okazało się, że mam niedotlenienie mięśnia sercowego. Miałem dużo biegać. Ruch pomagał mi. Wtedy samo bieganie nie było modne, ale piłka nożna - tak. Nie mieliśmy boiska, szło się więc grać na łąkę - wspomina.

Gdy miał 14 lat, trafił do Gliwic. Mieszkał w internacie na os. Łabędy, uczył się najpierw w szkole zawodowej, a potem w technikum wieczorowym i - trzy razy w tygodniu - pracował na odlewni w Zakładach Mechanicznych w Łabędach.

- Produkowaliśmy części do #czołgów. Pracowałem w latach 1971-1978. Na akord. Po dwóch latach kupiłem sobie fiata 500. W mojej wsi tylko dwie osoby miały samochody: ktoś syrenkę, a ja fiata - chwali się.

W piłkę grał z kolegami. Trafił do ŁTS Łabędy, potem, jako junior do Piasta Gliwice, w którym grał cztery lata, także w II lidze.
Nie został czołgistą, ale milicjantem, bo w taki sposób odrabiał służbę wojskową (jego ojciec Władysław też był milicjantem).
- Przez 2 lata byłem w szkółce milicyjnej w Krakowie. Patrolowaliśmy ulice Nowej Huty. Jeździliśmy też na mecze Wisły.

- Pilnowałem kibiców ze słynnego sektora „dziesiątka”. Jako kapral stałem na bieżni przy boisku, oglądałem wszystkie mecze. Kibicowałem Wiśle - wspomina.

Po szkółce pozostał w milicji, bo chciał mieć szybką emeryturę. Przez 2 lata pracował w Tarnowie, a 14 w Brzesku. W wydziale dochodzeniowo-śledczym dosłużył się stopnia starszego aspiranta. Pozytywnie przeszedł weryfikację do dalszej pracy już w policji. Przez 5 lat miał sklep w Brzesku zarejestrowany na żonę Bogusławę, a od 1995 roku sklep ze sprzętem RTV i AGD firmuje swoim nazwiskiem.

Początkowo praca w milicji nie pozwalała mu na grę, ale w połowie I dekady lat 80. wrócił na boisko. Na trasie jego marszruty były (czasami więcej niż raz) takie kluby jak: Poręba Spytkowska, Strażak Mokrzyska, Andaluzja Rudy Rysie, Okocimski II Brzesko, Sokół Maszkienice, Kłos Łysa Góra i - od 2 lat - Iskra Łęki.

Cały czas występuje w pomocy. Zapewnia, że daje sobie radę.

- Na mojej pozycji - defensywnego pomocnika - by bronić i atakować, trzeba mieć żelazne zdrowie. A ja zawsze miałem dobrą wydolność. Czasami na mojej pozycji brakuje zawodników. Wielu młodych chłopców nie ma sił do biegania. Ja muszę dużo biegać. Bramek strzelałem mało, ale koledzy z drużyny często się dziwili, że tak celnie podaję.

Odpiera zarzuty, że gdy odchodzi z klubów, pozostawia po sobie „spaloną ziemię”.

- Zdarzało mi się ściągać kolegów z Okocimskiego, ale potrafili grać i nawet gdybym odstawał od reszty drużyny, nadrabialiby moje błędy. Dziś w klubach często z trudem udaje się sklecić „jedenastkę” na mecz, bo piłkarze mają wesele, bo się opili itd.
W 7 miesięcy schudł z 90 do 80 kg. To nie jedyna przyczyna tego, że wytrzymuje 90 minut.

- Jem wszystko, ale niedużo i regularnie. Ograniczam tylko spożycie tłuszczu, cukru. Alkohol mi nie smakuje, piwo piję tylko w upały, papierosy paliłem dwa lata w... „podstawówce”, ale tata wytłumaczył mi, jak są szkodliwe. Przed rundą biegam dwa-trzy razy w tygodniu. Teraz trenuję raz w tygodniu - mówi.

Skutkiem jego ciężkiej pracy w odlewni jest zwyrodnienie kręgosłupa. Gdy grał, dopadła go dyskopatia, jednak lekarz zdrutował mu trzy kręgi. Po zabiegu miał rok przerwy, ale wrócił na boisko. Typowo piłkarskich urazów miał mało. Gdy doznał pęknięcia łękotki, pomógł mu m.in. lekarz Wisły Mariusz Urban.

Nie wstydzi się określenia „grający sponsor”, ale i nie chwali, jak wspiera kluby. Dodaje, że nie umieszcza logo sklepu na ko- szulkach, nie zabiega o reklamę.

To on przed rokiem sprowadził do Iskry 43-letniego trenera Arkadiusza Śliwę. Ten zaprzecza, że 60-latek gra, bo sponsoruje klub: - Trzeba mieć szacunek dla niego, że ma jeszcze zdrowie do biegania. Nie wygrywa nam meczów, ale daje sobie radę. Jest na każdym treningu.

Bury od 20 lat mieszka w Mokrzyskach. Ma dzieci z pierwszego małżeństwa (Janusz mieszka w Polsce, Julia w Austrii, Wiktor w Anglii) i drugą żonę Monikę (znają się od 20 lat, pobrali w 2005 roku). Ma 70-arową działkę, hoduje ok. 100 gołębi, 60 bażantów i 10 danieli. Z okna swego domu widzi boisko.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski