Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piraci nie do zatrzymania

Maciej Pietrzyk
Kraków. Mimo regularnych akcji policji nie brakuje chętnych do udziału w nielegalnych wyścigach samochodowych.

Mandatami na łączną kwotę ponad 7 tysięcy złotych policjanci ukarali 61 osób, które w nocy z czwartku na piątek chciały wziąć udział w nielegalnych wyścigach w okolicach ul. Bora-Komo­rowskiego w Krakowie. Funkcjonariusze otoczyli ich na parkingu obok „Multi­kina” przy ul. Dobrego Pasterza.

Takie akcje policja przeprowadza co tydzień. Bierze w nich udział jednocześnie nawet kilkunastu policjantów, żeby kierowcy nie mieli szans uciec z miejsca wyścigów.

– Nie odpuszczamy niczego. Sprawdzamy, czy ktoś przekroczył prędkość, czy ma zapięte pasy, czy jest trzeźwy, czy nie rozmawiał przez telefon. Zwracamy też uwagę na stan techniczny samochodów – mówi aspirant sztabowy Witold Norek z Wydziału Ruchu Drogowego krakowskiej policji.

Funkcjonariusze pojawiają się w miejscach, w których najczęściej organizowane są nielegalne wyścigi. Oprócz okolic ul. Bora-Komorow­skiego są to też rejony ul. Zakopiańskiej, Lipskiej, Saskiej i Klimeckiego. Kierowcy mają tam do dyspozycji proste odcinki.

Krakowska policja zapewnia, że dzięki kontrolom, wyścigi nie są już tak popularne jak 2-3 lata temu. Wtedy brało w nich udział około 100 kierowców, a ich „wyczynom” przyglądało się nawet 2 tys. osób.

Problem jednak nadal istnieje. Na ulicach stolicy Małopolski nielegalne wyścigi samochodowe organizowane są w niemal każdą czwartkową noc. Pojawia się na nich około 20-30 kierowców, którzy chcą sprawdzić, kto jest szybszy na odcinku ćwierci mili, czyli około 400 metrów.

Przeglądając wpisy na forach in­ter­netowych i portalach społecznoś­cio­wych można się przekonać, że chętnych na nocne ściganie się nie brakuje. A mandaty za złamanie przepisów ruchu drogowego na wielu osobach nie robią najmniejszego wrażenia.

Piotr Kowal, prezes krakowskiego Stowarzyszenia ProMotorsports, współorganizator legalnych wyścigów samochodowych, przewiduje, że problem osób ścigających się nielegalnie nocą ograniczyłaby budowa w Krakowie asfaltowego toru do jazdy na ćwierć mili. Pomysł jego stworzenia popiera policja.

Eksperci wątpią jednak, że to istotnie zmniejszy ilość chętnych do wzięcia udziału w nielegalnych wyścigach. – Większość z tych osób lubi nie tylko adrenalinę związaną z prędkością, ale też z robieniem czegoś wbrew prawu, jak np. uciekanie przed policją – zauważa Andrzej Grze­gorczyk ze Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego.

Podobnego zdania jest Krzysztof Tutak, prezes Automobilklubu Kielce, zarządzającego torem wyścigowym w Miedzianej Górze. – Udostępnialiśmy młodym ludziom tor, żeby się wyżyli, nie stwarzając zagrożenia na ulicach , ale to nie spełniło do końca ich oczekiwań. Woleli nadal skrzykiwać się na nielegalną jazdę po mieście – mówi Krzysztof Tutak.

Brakuje miejsc, w których można bezpiecznie rozwinąć prędkość

Na najbliższy tor wyścigowy z prawdziwego zdarzenia krakowianie muszą dojeżdżać pod Kielce, czyli ponad 120 km.

Na brak miejsc, w których w Małopolsce można „poczuć prędkość”, nie narzekają tylko piraci biorący udział w nielegalnych rajdach po publicznych drogach. Pozostali miłośnicy sportów motorowych mają już problem.

– Moi znajomi motocykliści, żeby się pościgać, jeżdżą aż na tor do Poznania. Niestety, nie wszyscy mają takie możliwości i robią to na zwykłych drogach – mówi asp. szt. Witold Norek z krakowskiej drogówki.

W naszym regionie od lat ulubioną szosą motocyklistów, jednocześnie najbardziej dla nich niebezpieczną, jest odcinek zakopianki w Chabówce.

Na tak zwanych patelniach, czyli serpentynach z ostrymi zakrętami, w ciągu ostatnich 5 lat zginęło 4 motocyklistów, a kilku zostało rannych. W ubiegłym miesiącu śmiertelny wypadek miał tam 24-letni motocyklista z Wadowic.

Miłośnicy szybkich jednośladów twierdzą, że gdyby w regionie istniał profesjonalny tor do wyścigowej jazdy, do takich tragedii by nie dochodziło.

Dlatego po czerwcowym wypadku na „patelniach” wywiesili transparent: „Na torze by nie zginął”.

Na podobne problemy zwracają uwagę również osoby jeżdżące na qua­dach czy motocyklach crossowych. – Wszyscy narzekają, że jesteśmy głośni, niebezpieczni i niszczymy przyrodę. Ale wystarczyłoby wyznaczyć trasy dla nas i wszystko byłoby w porządku – mówi nam Robert, motocyklista z Krakowa.

Teoretycznie, w najlepszej sytuacji są kierowcy samochodowi. Mogą bowiem poćwiczyć jazdę w oficjalnych zawodach na torze przy ul. Rzepakowej w Nowej Hucie. Tam nawierzchnia jest jednak szutrowa, dlatego nie ma szans na wyścigi na ćwierć mili, które preferują kierowcy szarżujący nocami po ulicach Krakowa. Najbliższy tor asfaltowy znajduje się w podkieleckiej Miedzianej Górze.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski