Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piwnicy sezon 58. – grunt to dobrze zacząć!

Redakcja
Grunt to dobrze zacząć, to rozstrzyga o powodzeniu całości – pomyślałem po niedzielnym „Koncercie dla Piotra S.”, którym Piwnica pod Baranami co roku oddaje swemu Mistrzowi hołd, zwracając się doń piosenkami i monologami. Już siedemnasty rok działa kabaret od odejścia Piotra Skrzyneckiego...

Wacław Krupiński: KULTURAŁKI

Najpierw Rafał Jędrzejczyk stylowo podał piosenkę „I ciągle widzę ich twarze” (słowa Stanisława Wyspiańskiego o „teatrze ogromnym” muzyką wzbogacił Adrian Konarski). Po nim wybrzmiał odwieczny piwniczny hymn „Przychodzimy, odchodzimy”, jakże symboliczny – wszak tylu już odeszło i przed Piotrem, i po nim – i ten początek wyznaczył ton i poziom wieczoru.

Dominowały podczas niego, wreszcie koncert nie trwał za długo (dwie części po niespełna 80 minut), propozycje premierowe, stosownie dobrane i wykonane. Wiele z nich pewnie zostanie w programach kabaretu, który właśnie rozpoczął swój 58. sezon. Z przyjemnością słuchałem „Pieśni Cyganki” Beaty Czerneckiej (słowa Bronisława Wajs „Papusza”), wzruszył mnie Miki Obłoński przejmująco interpretujący niełatwą piosenkę „Za bardzo kochałem” Rolanda Topora z muzyką Zygmunta Koniecznego. Z kolei Tadeusz Kwinta, jakże aktywny tego wieczoru, zaistniał tam jako monologista, odświeżając m.in. „Spis inteligencji miasta Wałki” Dymnego, jak i „Balladą” Zbigniewa Książka i Pawła Pierzchały, który wspaniale dojrzał jako kompozytor, aranżer i pianista. Intrygująco pytał słowami Izy Tarnawskiej Piotr „Kuba” Kubowicz „Czy wszystko musiało być tak?”, Dorota Ślęzak ładnie podała oprawiony przez siebie nutami „Żal” Antoniego Słonimskiego, a „Tango obosieczne” Leszka A. Moczulskiego Ewa Wnukowa, jak zawsze niezwykle sceniczna, świadoma gestu, ruchu, kostiumu; muzykę nadesłał z USA Tomasz Aleksander. Ten sam twórca ożywił też nutami wiersz Tadeusza Śliwiaka, w którym nastrojowo odnalazła się Kamila Klimczak. Leszek Wójtowicz kolejny raz dał inteligentny i aktualny komentarz do polskiego piekiełka, a Tamara Kalinowska skłoniła do zamyślenia liryczną, autorską piosenką „Nieprzeliczalne”.

Pojawiał się i ton żartobliwy. Krzysztof Janicki (który słusznie zostawił prowadzenie wieczoru Leszkowi Wójtowiczowi) wspaniale zaistniał w świetnym swym tekście o tym, iż „Bóg osobiście objawił się trojgu dzieciom i oznajmił, że go nie ma”, bawili wspomniany Tadeusz Kwinta i Alosza Awdiejew, także cudowny „anegdotczik”, oraz Czesław Wojtała, kpiąc w kolejnej kuglarskiej odsłonie z polityki.

Pięknie odnalazła się w zespole Piwnicy gościnnie śpiewająca własny tekst z muzyką Zygmunta Koniecznego Agnieszka Grochowicz, aktorka i autorka piosenek, jakże uzdolniona; podobnie jak Ula Makosz, która porwała słuchaczy żydowskim walcem.

Były i piosenki dawne, w których ładnie przedstawiły się piwniczne gwiazdy Ola Maurer i Mieczysław Święcicki. Gdy Książę Nastroju pojawił się tuż przed finałem, parlandując słowa hymnu niezapomnianej Haliny Wyrodek „Ta nasza młodość”, wzruszyłem się tą symboliczną sceną nieukrywalnie. Pewnie nie tylko ja.

Piękny wieczór (jeśli pominąć zbędny udział p. Śla-zyk z grafomańską autorską piosenką, szkoda, bo umie śpiewać, jak i bezradnej aktorsko p. Talkowskiej) pokazał – na tle sztandarów Hasiora – zespół Piwnicy w twórczej formie. Brawa dla Michała Półtoraka (kierownictwo muzyczne) i koordynującego całość Bogdana Micka.

Zaczęli tym samym piwniczanie, miło, że w takiej formie, 58. sezon swego kabaretu – najstarszego w Polsce, a kto wie, czy nie w świecie; sezon, któremu przyświeca hasło „Prosimy Was o przyjaźń, tę, którą nas do tej pory darzycie”. Tę przyjaźń czuło się w przepełnionym Teatrze im. J. Słowackiego podczas całego koncertu, zasłużenie uwieńczonego owacją na stojąco.

Tydzień temu w całej Polsce czytano Fredrę. Co tam w Polsce – we wsi Nowe Rybie czytano, a to za sprawą emerytowanego dyrektora teatrów, jak sam się przedstawia, Wiktora Herziga i jego żony Teresy. Fredrowska „Zemsta” zgromadziła w sali filii biblioteki gminy Limanowa i wójta, i plebana, i sekretarza gminy, i radnego z żoną (Wacław i Klara), a muzycznie całość oprawiał sam Zygmunt Konieczny, grając na harmonii, dzwonkach i fujarce. A potem dla słynnego kompozytora zagrał na harmonii 106-letni Szczepan Kocęba. O tym, kto grał lepiej, kroniki milczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski