Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordercze porachunki w Krakowie

EWA KOPCIK
PRAWO. Krakowscy szalikowcy jako pierwsi w Polsce okryli się ponurą sławą nożowników. Zaczął "Jude gang", bojówka Cracovii. Ale na rewanż Sharksów - gangu Wisły - nie trzeba było długo czekać. Wojna trwa nadal - choć jak twierdzą policjanci - barwy klubowe już dawno zeszły na plan dalszy.

Zaczęło się w maju 1993 r. w Chorzowie. Przed meczem Polska - Anglia zginął przypadkowy chłopak, bo spod kurtki wystawały mu czerwono-niebieskie frędzle szalika. Zabił go zwolennik Cracovii, sądząc, że uderza kibica Wisły. Właśnie przez te frędzle.

Dlaczego pod Wawelem? - przeczytaj komentarz autorki >>

W latach 90. prawie każdy mecz na stadionach po przeciwnych stronach Błoń kończył się zadymą. Rachunki wyrównywano na osiedlach, ale też na wyjazdowych meczach. W marcu 2003 r. we Wrocławiu, w czasie meczu Śląska z gdyńską Arką, od kuchennego noża zginął kibic Arki, pchnięty przez wiślaka. W czasie procesu 23-letni krakowian twierdził, że nie chciał zabijać, chciał tylko wyeliminować przeciwnika "na chwilę". Dlaczego przeciwnika? Bo Wisła "ma zgodę" ze Śląskiem, Arka - z Cracovią, a przyjaciele moich wrogów są moimi wrogami.

Potem zaczęły się wjazdy. Grupa pseudokibiców wpadała z zaskoczenia na osiedle rywali i szukała wrogów.

W czerwcu 2003 r. w Nowej Hucie został śmiertelnie pobity 17-latek, wracający z dyskoteki. Zapytano go, gdzie mieszka. Odpowiedział: osiedle Na Lotnisku. To teren opanowany przez Wisłę. Bili kibice Cracovii.

W sierpniu 2003 r. zginął na osiedlu Strusia 23-letni Filip, bo źle odpowiedział na pytanie, komu kibicuje.

Wrzesień 2003 r., osiedle Kalinowe. Kamil, 19-letni student AGH, dostał cios siekierą i kilka pchnięć nożem. Bili kibice Cracovii, którzy chcieli się zemścić za wcześniejszy wjazd wiślaków na "swój" teren. Nie miało znaczenia, że Kamil nie interesował się piłką. Chłopak cudem przeżył, choć lekarze musieli mu usunąć część płuca.

Październik 2004 r., tydzień po derbach Krakowa, osiedle Dąbie, ul. Szafera. 17-letni Paweł, ps. Fujin, wiślak, został zasztyletowany na ławce pod blokiem, w którym mieszkał. Kilka tygodni wcześniej jego grupa zaatakowała nożami kibica Cracovii. To zemsta.

Maj 2005 r. Pięciu wiślaków rusza na osiedle Albertyńskie, żeby "upolować jakiegoś Żyda". Spotykają 18-letniego chłopaka, który przyjechał z Niemiec w odwiedziny do ojca. Atakują nożem. Śmiertelny cios zadaje rówieśnik ofiary.

W tym czasie bojówki zaczęły wchodzić w przestępcze interesy. Młodzi "wojownicy" początkowo byli narybkiem dla "ludzi z miasta". Chcieli brać z nich przykład, nobilitowało ich, gdy gangsterzy zatrudniali ich w charakterze ochroniarzy, wykorzystywali do przestępczych porachunków. Później sami szalikowcy zaczęli tworzyć własne grupy.

- Stadion to narybek. Nie tak wprost, że ktoś podchodzi i werbuje. Ale jak jest grupa podporządkowana, w której kilka setek jest gotowych do skrzyknięcia, to zawsze można z niej coś wyłowić. Stopniowe przekształcanie się bojówek w gangi - to ostatnie 10 lat. Na stadionie to było wyraźnie widać: kto, jak, gdzie, z kim. Stadion to okazja, żeby się spotkać, policzyć, rekrutować nowych żołnierzy. Tylko policja długo tego nie zauważała - mówi były działacz jednego z krakowskich klubów.
Policjanci przyznają, że problem przestępczości wśród pseudokibiców zbyt długo postrzegany był wyłącznie w kategorii chuligańskich wybryków: - zadym, bójek, ustawek.

- Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się, kiedy popularne stało się "dziobanie" po pośladkach i po udach - do pierwszej krwi. Wciąż były to jednak porachunki między szalikowcami, a pokrzywdzeni nie chcieli zeznawać i często mówili "zraniłem się sam". Kiedy małe noże zastąpiono maczetami, siekierami i mieczami samurajskimi, wiedzieliśmy, że to już nie są żarty - mówi policjant z CBŚ.

Policja zaczęła walczyć ze stadionowymi bojówkarzami, jak z prawdziwą mafią, praktycznie dopiero w ubiegłym roku. Po zabójstwie Tomasza C., ps. Człowiek, uznawanego za jednego z liderów Cracovii. Według świadków wydarzenia wyglądały jak mafijna egzekucja.

17 stycznia ubiegłego roku srebrne audi, którym jechał, zostało zepchnięte przez rozpędzonego jeepa. Zaatakowany przyśpieszył, ale stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w osiedlową cukiernię. Dalej próbował uciekać pieszo. Wtedy ruszyło za nim kilkunastu zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn. Dopadli go w kabinie śmieciarki. Zadali kilkadziesiąt ciosów nożami, maczetami, siekierami. Nie ma wątpliwości, że chcieli zabić.

Proces kilkunastu mężczyzn oskarżonych o ten napad od kilku miesięcy toczy się w krakowskim sądzie. Co nie znaczy, że na krakowskich ulicach zapanował spokój.

W lipcu doszło do kolejnego ataku - na ul. Sebastiana, w centrum miasta. Kilku zamaskowanych mężczyzn, którzy podjechali tam furgonetką, najpierw zaczęło tłuc kijami zaparkowanego opla astrę, później dopadli kierowcę. 28-letni Mariusz M., ps. Shogun, bojówkarz Jude Gangu, dostał dwa ciosy maczetą. Udało mu się wyrwać i schronić w pobliskiej pizzerii.

Po kilku godzinach policjanci zatrzymali w czasie pościgu jednego z napastników, Bartłomieja K. , bojówkarza Sharksów.

Śledczy nie mają wątpliwości, że były to porachunki. O co tym razem poszło? - Prawdopodobnie o narkotyki, bo obydwie grupy wchodzą sobie w drogę. Ale niewykluczone też, że był to odwet za jakiś wcześniejszy wjazd czy pobicie - mówią. Zarówno podejrzany, jak i ofiara napadu na ten temat milczą. Sam Shogun dodatkowo przekonuje, że zranił się sam.

KOMENTARZE:

Gen. ADAM RAPACKI, były komendant małopolskiej policji :

- Bójki ze sprzętem to krakowska specyfika. Sam nie wiem, jak to tłumaczyć. Tradycją? Przyzwyczajeniem, by mieć nóż pod ręką? To jedyne miasto, które nie respektuje zasad ustalonych przez resztę kibiców - pojedynków na gołe pięści. Jedno jest pewne - nienawiść do drugiego klubu jest w Krakowie głęboko zakorzeniona. Walka z tym stanem rzeczy musi przebiegać na wielu płaszczyznach. Począwszy od wychowania w domu i edukacji w szkole. Dalej - na eliminowaniu przejawów wrogości. Kluby muszą się odcinać od wszelkiej agresji, czy to słownej, czy fizycznej. Byłem świadkiem, jak na stadionie, na trybunach honorowych zacni profesorowie zapominali o swoim wykształceniu i kulturze...

Dr KRZYSZTOF ŁĘCKI, ekspert ds. kibiców z Uniwersytetu Śląskiego:

 

- W Krakowie występuje bardzo silna polaryzacja. Są kluby z tradycją, jak Garbarnia czy Hutnik. Ale naprawdę liczą się tylko Wisła i Cracovia. Mamy więc dwa silne kluby, które walczą o panowanie, prymat, strefy wpływów. Agresja koncentruje się na tym jednym konflikcie. Ci ludzie mają inne postrzeganie rzeczywistości. Nie widzą szans i możliwości tam, gdzie my. Często są one dla nich niedostępne ze względu na barierę wykształcenia, kultury osobistej, wrażliwości. Największa atrakcja to komuś dokopać, pobić. I w ten sposób podnieść swoją zwichrowaną samoocenę.   (KJ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski