Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plażowanie po polsku. Sam prezydent wyszedł z wody, bo chciał kupić moje... lody [WIDEO]

Majka Lisińska-Kozioł
Ścisk, wrzask, psie kupy, pampersy zakopane w piasku i dzieci sikające do morza, witajcie nad Bałtykiem. Tak odpoczywają Polacy.
Ścisk, wrzask, psie kupy, pampersy zakopane w piasku i dzieci sikające do morza, witajcie nad Bałtykiem. Tak odpoczywają Polacy. fot. Tomasz Bołt
Mareeeeek!!! A weźże Kostusia do wody, no mówię ci, niech się chłopak zamoczy. Asiu!!! nie sikaj tutaj dziecko, wejdź lepiej do morza...Andżelika, przeproś panią i uważaj, nie syp piaskiem, bo pani się pobrudzi i będzie krzyczała. Witajcie nad Bałtykiem, tu odpoczywają Polacy.

Siódma rano. Biorę kije i idę pomaszerować. Na plaży spotykam zaledwie kilkanaście osób. Pan Jan, 65 lat, jak co dzień prostuje kości; skłony, wymachy ramion, rozciąganie, trucht w miejscu, szybki marsz: - Trzeba się poruszać. A przy tym popatrzeć sobie na morze. Zwłaszcza że nic mi nie zagłusza szumu fal. Żyć nie umierać.

Jednym z aspektów odgradzania się jest dyskomfort spowodowany tłumem, który "ciało obok ciała" układa się na plaży. Kiedy inni są blisko, ale nie widzimy ich, dyskomfort psychologiczny wynikający z przekroczenia dystansu społecznego maleje

Alicja też lubi spokój. Po kostki w wodzie idzie w stronę Ustronia Morskiego, ja w przeciwną - w kierunku Kołobrzegu. Nie używa kijków, bo szuka bursztynów.

- Ten rok jest kiepski, ale w zeszłym znalazłam kilka ładnych okazów. Umiem szukać, bo od wielu lat jestem, można powiedzieć, tutejsza. Do Ustronia przeniosłam się na emeryturę. Latem na plaży bywam rzadko; unikam tłumu. Ale przed szóstą jest fantastycznie.

WIDEO: Urlopowicze zadowoleni z pogody nad Bałtykiem. "Cieszymy się, że trafiliśmy na taką temperaturę"

Źródło: TVN24/x-news

Marianna, czterdziestolatka, rano przychodzi sobie nad morze poczytać. Zofia i Jarek, narzeczeni z Polski centralnej, biegają, żeby poprawić kondycję. Dzień na plaży dość wcześnie witają właściciele psów różnej wielkości i wielu ras. Nie wszyscy pilnują, by ich pupile nie sikały tam, gdzie za kilka godzin wczasowicze rozłożą się na kocach. I tylko niektórzy zbierają psie odchody. Inni wyszli z założenia, że wystarczy jedno kopnięcie piasku, żeby kupy nie było widać.

Atrakcyjna kobieta w skąpym bikini na sąsiednim leżaku absolutnie nie przeszkadzałaby 84 procentom pytanych mężczyzn. Panie, jak się okazuje, są mniej tolerancyjne

Tuż po ósmej stosowne służby kończą sprzątanie plaży. Opróżniane są stacjonarne metalowe kosze. Do worków trafiają zbierane specjalnymi szczypcami na wysięgniku papierki i sreberka po chipsach, metalowe i plastikowe zakrętki, kolorowe puszki wetknięte w piach, plastikowe części zabawek, przezroczyste kubki po piwie, butelki po napojach, części garderoby. - Chyba zostawione przez roztargnienie - mówi pan Józef, który codziennie sprząta plażę. - Tak czy inaczej to wiocha proszę pani. Wiocha i tyle.

***

Gdy minie dziewiąta plaża zaczyna się szybko zapełniać; panowie taszczą leżaki, parasole i parawany, panie - czapki, balsamy oraz wałówkę. Biała flaga na maszcie oznacza, że można się kąpać do woli - więc główną atrakcją będzie woda.

Kilka lat temu Instytut Badania Opinii RMF-FM stwierdził, że dla 78 procent ankietowanych największą przyjemnością wczasowiczów są morskie kąpiele. I to się właściwie nie zmienia. Zwłaszcza gdy Bałtyk ma - jak w tym roku - prawie 20 stopni.

Mija kolejna godzina. Zejścia prowadzące z promenady nad morze wciąż zatłoczone, a na plaży jest już bardzo ciasno. Najlepsze miejsca, te blisko morza, zajmują kolorowe kwadraty, czyli parawany odgradzające grajdoły. W południe piachu już prawie nie widać. Tylko parasole, parawany i mrowie ludzi.

***

Dzisiaj trzy kroki ode mnie rozłożył koc nadzwyczaj zorganizowany tata. Przyszedł z dziesięcioletnim synem. Poinformował, że ich zadaniem będzie wykopanie jak największej dziury w piachu. Ojciec podchodził do sprawy metodycznie i głośno wyjaśniał Michałowi - oraz wszystkim wokoło - dlaczego piasek się obsypuje, a woda zalewa dno. Syn zadawał 20 pytań na minutę, a że mówił jak tata: głośno i wyraźnie - o czytaniu w sąsiedztwie tej dwójki nie było mowy. Ze szczegółami dowiedzieliśmy się natomiast, gdzie tata z synem wybierają się na wycieczkę i dlaczego dziś wzięli za mało jedzenia. Dopiero, gdy poszli na obiad zapadła cisza.

Na chwilę. Bo zaraz tuż za moim parawanem zadzwonił telefon. Facet w seledynowych slipach instruował pracownika: No, co ty ku…wa! Popier…liło cię. Jedź i załatwiaj te zgody. I dzwoń, jak coś się uda. Bo mnie tu chyba szlag ku..wa trafi.

To, że rozmowy tatusia z podwładnym słuchał z zainteresowaniem pięciolatek nie miało dla faceta w slipach znaczenia. To, że słuchali go sąsiedzi z plaży - tym bardziej.

Za to rodzina z dwójką dzieci w wieku szkolnym oraz ich znajomi z bliźniakami rozlokowani nieopodal w obrębie czterech parawanów postanowili nadrobić całoroczne zaległości w wychowywaniu i dopieszczaniu latorośli: - Marysiu wcinaj bułeczkę, nie po to braliśmy żeby teraz nie jeść. Ten kawałek, co ci spadł, zakop w piasku, mewa sobie zje. Rysieeeeek! Zajmijże się Jasiem i Stasiem. Pograj z nimi w piłkę. Tylko bez majtek niech idą, bo się w piachu ubrudzą.

Jasiu pod okiem taty rzucał więc futbolówkę na cudze koce, przebiegał po ubraniach, sypał piaskiem gdzie sie dało. Trzylatek był w swoim żywiole. Gdy ktoś upominał dziecko, tata ruszał mu z odsieczą i pytaniem na ustach: - Co to dziecko pani przeszkadza? To gdzie się ma bawić? Na plaży jest, to piachem sypie.

Pozostał niewzruszony, nawet wtedy, gdy piłka rzucona przez Stasia trafiała w plecy pochłoniętej lekturą kobiety, a ta zerwała się z koca na równe nogi. - Ale masz cela - zaśmiał się tata trzylatka z uznaniem. Słowa: przepraszam nie znał ani jeden, ani drugi.

Gdy odeszli kawałek, schowana za swoim parawanem otworzyłam książę Grażyny Jagielskiej "Anioły jedzą trzy razy dziennie". I zaraz ją zamknęłam.

- Tatooo! Siku mi się chce - zawołał siedmiolatek w czerwonej czapce z daszkiem tuż za moimi plecami. - No, to rób - odparł ojciec. - Nie tu, tam dalej, pod wydmą. I odwróć się, będę patrzył, gdzie jesteś, żebyś się nie zgubił. Od wydmy do najbliższej toalety było może 10 metrów. Tyle że trzeba za skorzystanie zapłacić 2 złote.

Po raz kolejny skuliłam się za swoim kolorowym parawanem. Dzięki niemu mogłam wypić maślankę bez patrzenia jak piją i i gremialnie pochłaniają frytki z keczupem moi sąsiedzi po prawej. Parawan sprawił, że miałam gdzie schować głowę, gdy szczupła blondyna zaczęła karmić rodzinę. Odgryzała kawałek arbuza, wypluwała go na dłoń i wpychała synkowi do buzi. Potem zmieniała małemu pieluchę i manewr z odgryzaniem kawałka i wypluwaniem powtarzała także z kanapką. Można stracić apetyt na lata.

***

Dlatego parawany, choć dla jednych są zmorą, to dla innych przeciwnie - stanowią rzecz niezbędną na plaży jak krem z filtrem. Ja je lubię, bo zasłaniają to, czego nie chcę widzieć i to, czego nie chcę pokazać innym.

Ale na przykład "Anta" napisała w internecie, że jest przeciwna parawanowemu grodzeniu. Boi się, że niedługo na plaży postawimy składane domki, płoty i mury. Że nasze miejsce na piachu będzie strzeżone przez ochroniarzy i psy.

Odpowiedział jej "Demagog", który uważa, że każdy powinien móc decydować, czy się odgrodzić od sąsiadów, czy też z nimi integrować. Ktoś poradził, żeby nie robić problemu z niczego, bo od zawsze parawan służył, nie tylko do utrzymania kawałka prywatności, ale jako osłona od wiatru.

Plaże są dla wszystkich - przekonują w internecie urlopowicze. I mają rację, bo w świetle obowiązujących przepisów, z piasku nad morzem może korzystać każdy, nawet ten, kto dzięki zręcznemu manewrowaniu kilkoma parawanami, zagarnia dla siebie sporą połać piaszczystego brzegu.

Maria Rotkiel, psycholog, mówiła w mediach, że odgradzanie się parawanami od sąsiadów na plaży to tworzenie sobie tzw. bańki prywatności. Uważa ona także, że nasze urlopowe zwyczaje są uzależnione od tego, czym zajmujemy się na co dzień. Ten, kto odczuwa przesyt kontaktów z innymi ludźmi, będzie raczej się odgradzać. A ten, komu brakuje bliższych relacji, chętnie nawiązuje - nawet na plaży - nowe znajomości.

Psycholog dr Joanna Heidtman uważa, że odgradzanie się od innych to temat wcale nie nowy: - Przy tak ogromnym tłumie wczasowiczów w wielu miejscach, do których ludzie podróżują, by spędzać wakacje, tworzą się zachowania, które raczej wyglądają na "samoobronę" wobec (koniecznego) przekraczania komfortowego dystansu społecznego.

Proksemika (nauka zajmująca się badaniem wzajemnego wpływu relacji przestrzennych między osobami) mówi nam, że dystans w strefie społecznej wynosi 1,2 do 3,5 metra. Wśród osób znajomych to 45 centymetrów do 1,2 metra. Zazwyczaj nie dopuszczamy do tej strefy nikogo obcego, a wtargnięcie do niej przez obcych traktujemy z niechęcią i zazwyczaj się odsuwamy. Tak więc jednym z aspektów odgradzania się jest dyskomfort spowodowany tłumem, który "ciało obok ciała" układa się na plaży. Kiedy inni są blisko, ale nie widzimy ich, dyskomfort psychologiczny wynikający z przekroczenia dystansu społecznego zmniejsza się.

***

Dzisiejsi moi sąsiedzi wyjątkowo nie wzięli na plażę parawanu poprzestając tylko na kocu, leżaku i płóciennej torbie. I przez ten brak pani Krysia nie była w stanie spokojnie zjeść jogurtu. Obok jej ręcznika stanęła trójka dzieci, które odprowadzały wzrokiem każdy ruch jej łyżeczki od kubka do ust.

- Czułam się jak na cenzurowanym - opowiada. Ale rodzice Marka, Asi i Jolusi nie mieli nic przeciwko temu gapieniu. - Maluchy są ciekawe świata - komentowali zachowanie swoich pociech.

Nie mając parawanu, chcąc nie chcąc, trzeba było przyglądać się babci, która właśnie zmieniała pieluchę wnusi. Pielucha z kupą leżała na piasku dobre pół godziny, zanim starsza pani postanowiła odnieść ją do kosza.

O tym, jak głośne może być dziecko zaprezentowała wszystkim okolicznym plażowiczom dwuletnia Zoja, która zażądała od mamy… czystych rąk: - Umyj, mi, umyj mi, umyj, mi… Nie pomagały tłumaczenia, prośby, groźby. Sąsiedzi z grajdołków obok zaczynali się irytować.

- No, niech pani uciszy dziecko… Boże co za matka, żeby dziecka nie przekonać. W dupę niech przyłoży bachorowi, bo zwariować idzie - denerwował się trzydziestoletni na oko mężczyzna z łańcuchem na szyi i nieodłączną komórką w dłoni.

Gdy zadzwoniła - odebrał oczywiście.

… - Krzysiek, nic nie słyszę, bo morze szumi i gówniara się wydziera. Za tydzień jestem w robocie… no Hanka jest ze mną. Już czarna prawie. Opala się szybko… Nie, ja na razie czerwony jestem, potem będę brązowy.

***

Zdaniem naukowców badających zachowania ludzi w różnych sytuacjach życiowych, także na plaży ujawniają się pewne cechy współżycia międzyludzkiego.

Chociażby to, że Polacy lubią się nawzajem strofować i pouczać, a także poddawać dyskusji każdy niemal temat. W obozowisku tuż obok rozgorzała właśnie burzliwa wymiana zdań po tym, jak ratownik zabronił czterdziestolatkowi wypływania w morze na plastikowym, różowym materacu.

Nie pomagały tłumaczenia, że taki sprzęt pływający może sie przewrócić albo przebić, fala jest dość duża, więc oddalając się na tym plastiku 100 metrów od brzegu ów pan sam prosił się o kłopoty. Ledwie ratownik skończył, zwolennika plastikowego materaca wzięli w obronę znajomi. Była mowa o ograniczaniu wolności osobistej, o prześladowaniu, o tym, że władza niektórym uderza do głowy...

Kawałek dalej, w grajdole rodzimych biznesmenów; takich, co to skóra, fura i komóra, ich towarzyszki - średnio o dwadzieścia lat młodsze - bez zainteresowania przeglądały kolorowe pisma, opalając to tył, to przód. A mężczyźni, w pełnym słońcu, załatwiali ważne sprawy.

- Muniek, naczynia trzeba zawieźć do Krosna. No słyszysz? Nie, bo szumi? No szumi, przecież jestem na plaży, to jak ma k... nie szumieć.

Kawałek dalej wczasowała się wielopokoleniowa rodzina. - Mareeeeek, a weźże Kostusia do wody, no mówię ci, niech się chłopak zamoczy. Asiu, nie sikaj tutaj dziecko, wejdź lepiej do morza... Andżelika, przeproś panią i uważaj, nie syp piaskiem, bo pani się pobrudzi i będzie krzyczała.

***

W porze obiadu na plaży robi się luźniej. Kto ma stanowisko blisko wody - może wreszcie napawać się szumem morza. No, chyba że właśnie pojawi się Krystian, student z południa Polski. Sprzedaje prażoną kukurydzę, gorące drożdżówki i mrożoną kawę. Jego gromkie: pyszna mrożona kawa i prażona kukurydza - stawia w gotowości i dzieci, i dorosłych.- Mogę zarobić nawet 2 tysiaki na rękę. Ale muszę się koło tej kasy sporo nachodzić.

Dziennie przemierza 20, czasem 30 kilometrów wzdłuż plaży.

Błażej zachęca do kupna lodów na patyku: wnuczku, wnuczku nie bądź głupi, niech ci babcia loda kupi… No więc babcie, żony, mamy i tatusiowie - kupują lody wprost z przenośnej lodówki po trzy złote sztuka. Wśród sprzedających zainteresowanie wzbudza rudowłosa, korpulentna dziewczyna z napisem na piersiach: dwie za 6 złotych (kolby kukurydzy - spieszę wyjaśnić). Przemierza plażę w Sianożętach kilkanaście razy dziennie. Wlecze wór z prażynkami, niesie termos z kawą. Czasem towarzyszy jej chłopak pchający wózek z cukrową watą. Koła grzęzną, wiatr posypuje słodkie niteczki piachem, ale chętnych nie brakuje.

Tak jak na piwo, które zachwala starszy jegomość. Można mu wierzyć, bo widać, że jest swojego towaru smakoszem. Zresztą z piwem nie ma na plaży żadnego kłopotu. Znane marki rozkładają swoje piwne zatoki wprost na piasku, a ciemne piwo irlandzkie jest do kupienia, po sześć złotych za półlitrowy plastikowy kufel, niemal przy każdym zejściu nad morze. Tam też rozlokowały się budy z goframi od 5 do 10 złotych za sztukę (cena wzrasta proporcjonalnie do ilości dodatków), frytkami, szaszłykami, plackami ziemniaczanymi, a nawet oscypkami wprost z Zakopanego.

***

Wszyscy coś jedzą albo zaraz będą jedli. No i już na pierwszy rzut oka można poznać, komu urlop się kończy, a komu zaczyna. Bladzi i skrępowani to ci, którzy dopiero oswajają się z plażowymi zwyczajami. Oni szybko wciskają się w leżaki. Opaleni są na plaży "u siebie". I jedni, i drudzy zakładają ciemne okulary, żeby bezkarnie obserwować się nawzajem. Mężczyźni z nieukrywaną przyjemnością patrzą na zgrabne skąpo odziane dziewczyny. Roześmiane panienki bez skrępowania przyglądają się spalonym na brąz ratownikom.

Instytut Badania Opinii RMF-FM przeprowadził bodaj trzy sezony temu ankietę, z której wynika, że atrakcyjna kobieta w skąpym bikini na sąsiednim leżaku absolutnie by nie przeszkadzała 84 procentom pytanych mężczyzn. Panie, jak się okazuje, są mniej tolerancyjne; ledwie 12 procent z nich życzyłoby sobie takiej obecności.

Jacek spod Łomży, który przyszedł na plażę w Ustroniu Morskim z synem (12 lat), przyznaje, że czasami fajnie jest zawiesić oko na kształtnej pupie w stringach.

- Gorzej - mówi Jacek- gdy takie skąpe majtki upodoba sobie pani z wyraźną nadwagą. Wypowiada się swobodnie, bo żona nie słyszy.

- To niestosowne, żeby kobieta świeciła pupą w miejscu publicznym - wtrąca się do rozmowy Jola, czterdziestolatka. - Po co ma rozpraszać mojego męża skoro on lubi czytać na plaży… - śmieje się. Tego samego zdania jest 35 procent pań zapytanych o stringi i toples. Zgadza się z nimi tylko 3 procent mężczyzn.

Tak czy inaczej, 80 procent badanych uważa, że plażowanie nie jest zajęciem nużącym, a prawie 74 procent zaprzecza, że na plażę chodzimy wyłącznie po to, żeby się opalać. Okazuje się, że pobyt na plaży ułatwia nawiązywanie kontaktów, co potwierdza zdecydowana większość ankietowanych. Aż 75 procent uważa, że to dobre miejsce, żeby kogoś poderwać. Sprzyja temu luźna, wakacyjna atmosfera. Liczy się i to, że na plaży, dopiero co spotkaną osobę można poznać od niemal każdej strony. Nawet tej skrywanej na co dzień pod ubraniem.

Imiona niektórych bohaterów tekstu zostały zmienione

Typy plażowiczów

Król życia:
gasi pety w piasku, a puste butelki rzuca "za siebie". Nie może pogodzić się z myślą, że nie dla wszystkich szaleństwa jego dzieci to czysta słodycz.

Gniazdownik:
nad morze lub jezioro zabiera tyle rzeczy, że mógłby z nich wybudować dom; potomstwa pilnuje wyjątkowo czujnie, koczuje na piasku przez cały dzień. Najlepiej wypoczywa w swoim gronie i nie ufa innym.

Lanser:
smaży na słońcu tors i techniczne gadżety; bo o ile noszenie przy sobie smartfona to standard nie tylko plażowy, są tacy miłośnicy najnowszych technologii, którzy nad wodę zabierają laptopy, tablety i drogie aparaty fotograficzne oraz kamery.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski