– On się zastanawia, ilu Wasza Ekscelencja miał ojców – przełożył odpowiedź andrusa tłumacz. – Bo powiada, że po dwu jajkach Wasza Ekscelencja nie byłby tak żółty...
Według owej zwierzynieckiej anegdoty sprzed wieku szalejący z niepokoju admirał wysłał natychmiast telegram do Tokio, domagając się od dostojnej matki choćby najgorszej prawdy. Mądrość i dociekliwość gminu bowiem potrafi zaniepokoić nawet najwyższej rangi dostojników.
W roku 1974 rektor AGH prof. Roman Ney został mianowany wiceministrem nauki, szkolnictwa wyższego i techniki. Wiadomość, stuprocentowo pewna, ale jeszcze nieopublikowana w mediach, zastała profesora w Warszawie. W dobrym humorze, jadąc taksówką do znajomych, poklepał taksówkarza po ramieniu: – No, dyrektorze, jedź pan prędzej, bo się spóźnimy... – Już się robi, panie ministrze. – Cooo? – zdumiał się Ney. – Skąd pan wie, że jestem ministrem? – Panie – zarechotał taksówkarz – z pana jest taki minister jak ze mnie dyrektor...
Kłopoty z ustaleniem tożsamości miewał, wstyd powiedzieć, nawet nasz dobry pan cesarz Franciszek Józef. Opowiadano sobie w całej czarno-żółtej monarchii, że pewnego wieczoru po polowaniu w Alpach na kozice Najjaśniejszy Pan zabłądził w głuchej puszczy. Gdy już zaczął wątpić – oczywiście nie w Opatrzność, ale w możliwość noclegu pod c.k. dachem – w lesie błysnęły światełka zbawczej karczmy. Drzwi do raju były jednak na głucho zamknięte. – Natychmiast otworzyć! – zawołał gromkim głosem monarcha, pukając w okiennicę.
– To my!! – Jacy my? – zapytał zaspanym głosem karczmarz. – My z bożej łaski cesarz i król Franciszek Jozef I Habsburg, król apostolski Jerozolimy, cesarz Austrii, król Węgier, Czech, Lombardii, Wenecji, Dalmacji, Chorwacji, Słowenii, Galicji i Lodomerii, Ilirii, arcyksiążę austriacki, wielki książę Siedmiogrodu, Toskany i Krakowa, książę Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy, Bukowiny, Parmy, Modeny, Piacenzy, Friuli, Raguzy, Cieszyna, Zatora, Oświęcimia, Górnego i Dolnego Śląska, margrabia Moraw, uksiążęcony hrabia Tyrolu i Coburga et cetera! – Dobrze, dobrze – ziewnął karczmarz. – Właźcie, tylko niech tam ostatni zamknie drzwi!
Jeszcze gorszą gimnastykę miał prezydent Czechosłowacji Wacław Havel, gdy jeden z uczestników telewizyjnej debaty w Bratysławie (Słowacy, delikatnie mówiąc, nie darzyli go ogromną miłością) spytał: – Panie Havel, czy pan jest Żydem? – Nie, nie jestem – odparł prezydent.
– Ale powiem wam, że są chwile, kiedy ogromnie tego żałuję... Jeszcze większy tupet wobec głowy państwa zaprezentowała w czasie konferencji prasowej na Hradczanach urocza skądinąd dziennikarka „Mladej Fronty”: – Panie prezydencie, czy przy tak napiętym programie na najbliższe tygodnie znajdzie pan choćby godzinkę na... jakby to powiedzieć... miłość? – Chodzi pani oczywiście o miłość bliźniego? – spytał surowo gospodarz Hrad-czan. – No, można by to tak nazwać... – Proszę pani – uśmiechnął się z nieukrywaną satysfakcją. – Prawdziwy prezydent zawsze znajduje na to czas...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?