Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po nagrobku jej mamy teraz chodzi bydło

Paweł Szeliga
Dwa małe zdjęcia to jedyne pamiątki po zmarłej matce. - Nie mogę dopuścić, żeby tablica z nazwiskami najbliższych mi osób leżała w błocie - mówi Joanna Staszak
Dwa małe zdjęcia to jedyne pamiątki po zmarłej matce. - Nie mogę dopuścić, żeby tablica z nazwiskami najbliższych mi osób leżała w błocie - mówi Joanna Staszak Paweł Szeliga
Nowy Sącz, Moszczenica. Przeżyła szok widząc nazwiska zmarłych bliskich na płycie, którą rolnik utwardzał drogę do pól. Złożyła doniesienie na policję i żąda ukarania mężczyzny za wykorzystanie starych nagrobków

67-letnia sądeczanka Joanna Staszak siedzi zapłakana przy stole. Chwilę wcześniej wzięła garść tabletek uspokajających, ale wciąż nie może powstrzymać napływających do oczu łez. - Ten człowiek zmieszał moich rodziców z błotem - mówi zszokowana kobieta.

Schorowana emerytka, po 12 ciężkich operacjach, omal nie dostała zawału, gdy zobaczyła w gazecie zdjęcie starego nagrobka rodziców. Była na nim tablica z nazwiskami najbliższych jej osób. Zmarłej przed 32 laty mamy Karoliny Sowy, jej pierwszego męża Michała i ojca pani Joanny Jakuba Rzeszowskiego. Gdy przeczytała, że rolnik z Moszczenicy Niżnej pod Starym Sączem umacnia drogę do pól starymi nagrobkami, nogi się pod nią ugięły.

- Nie mogę dopuścić do tego, żeby po nagrobku moich rodziców chodziło bydło - mówi Joanna Staszak.
W 2012 r. postanowiła wyremontować ich grób. Ziemny, otoczony kamiennymi płytami zamieniła na solidny, z piwnicą. Zapytała kamieniarza, co ma zrobić z pozostałościami po starym nagrobku. Powiedział, że on posprząta. Dwa lata później zobaczyła nagrobek na zdjęciu w gazecie.

Rolnik z Moszczenicy Niżnej, z którym rozmawialiśmy, nie miał sobie nic do zarzucenia. Tłumaczył, że po gwałtownych ulewach stromą drogę niszczy spływająca z gór rwąca woda, więc musi umocnić trakt czymś ciężkim. Jego zdaniem stare nagrobki świetnie się do tego nadają.

- Nie mam czego usuwać, bo to są tylko puste płyty - przekonywał nas zirytowany mężczyzna. Kłamał, bo na dwóch były jeszcze krzyże, a na jednej tablica z nazwiskami rodziców sądeczanki.

- Usunął je, gdy ukazał się artykuł o tej bulwersującej sprawie - mówi Ryszard Niejadlik, dyrektor Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej, administrator starosądeckiego cmentarza. Był na miejscu z naszym reporterem, ale szybko ustalił, że nagrobki nie pochodzą z nekropolii, którą nadzoruje. W rejestrze nie występowało bowiem nazwisko Sowa. Potwierdził, że stare nagrobki są wykorzystywane do podobnych celów, jednak w postaci roztrzaskanego gruzu.

- Wcześniej należy usunąć krzyże i tablice z nazwiskami zmarłych - dodaje dyrektor Niejadlik. - To wyraz szacunku dla symboli religijnych i tych, którzy odeszli.

Gdy Joanna Staszak nieco ochłonęła, sięgnęła po sfatygowane, czarno-białe zdjęcie, na którym jest z mamą. Ojca na żadnej fotografii nie ma, więc to jedyna pamiątka po najbliższej jej osobie.

- Zostałam sama ze Stasią, moją siostrą bliźniaczką - opowiada pani Joanna. - Dbamy o grób rodziców. Ja sama co najmniej raz w tygodniu idę na cmentarz, żeby zapalić świecę. Dla mnie mama była najbardziej kochanym człowiekiem na świecie. Gdy zobaczyłam jej nazwisko tak poniewierane, omal nie umarłam.

W miniony wtorek Joanna Staszak złożyła na policji doniesienie. Uznała, że rolnik dopuścił się obrazy uczuć religijnych, profanując krzyż. Grozi za to do dwóch lat więzienia.

- Przyjęliśmy to zgłoszenie - potwierdza sierż. sztab. Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka nowosądeckiej policji. Podkreśla, że natychmiast wszczęto postępowanie. Szczegółów jednak nie zdradza.

Joanna Staszak mówi wprost, czego oczekuje od policji. Po pierwsze chce mieć pewność, że tablica z nazwiskami rodziców została usunięta. Po drugie domaga się ukarania rolnika grzywną. Pieniądze mógłby wpłacić na msze w intencji jej bliskich zmarłych. - Nie mam pretensji o to, że kamieniarz przekazał stare nagrobki rolnikowi z Moszczenicy - podkreśla. - Problem w tym, że nie uszanował pamięci zmarłych.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, po naszym artykule rolnika odwiedził proboszcz miejscowej parafii ks. Tadeusz Brzeziński. W rozmowie z nami podkreślał, że mężczyzna jest religijnym człowiekiem i nigdy nie posądzałby go o chęć sprofanowania krzyża czy obrażenia uczuć religijnych.

- Ma problem z tą drogą i szuka sposobów, jak go rozwiązać - potwierdza proboszcz. - Wygląda jednak na to, że nie przemyślał sprawy, zanim zabrał się do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski