Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po ucieczce ze swych domów iraccy chrześcijanie żyją w rozproszeniu

Rozmawiała Grażyna Starzak
Abp Yohann Petros Mouche
Abp Yohann Petros Mouche fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. - Nie chcemy tworzyć getta irackiego na polskiej czy niemieckiej ziemi. Jesteśmy pokojowo nastawieni. Chcemy pracować i wnosić wkład w rozwój społeczeństw, w których przyjdzie nam żyć - mówi Yohann Petros Mouche, arcybiskup katolicki Mosulu, Kirkuku i Kurdystanu.

- W ostatnich miesiącach w Iraku nasiliły się prześladowania chrześcijan...

- Tuż po zajęciu Mosulu przez Państwo Islamskie w czerwcu 2014 r. dżihadyści próbowali sobie zjednać miejscową ludność. Mieliśmy wrażenie, że oni są u nas tylko przejściowo, a idą w stronę Bagdadu, by obalić rząd. Potem zaczęły się prześladowania. Chrześcijanie mieli do wyboru: przejść na islam, płacić wysokie podatki i godzić się na bycie obywatelem drugiej kategorii lub pozostawić cały życiowy dorobek i opuścić Mosul. Czwarta możliwość to śmierć.

Ekstremiści z Państwa Islamskiego właściwie nie musieli zajmować miasta. Nasza armia wycofała się, zostawiając im otwarte drzwi. Zostawiła całą broń w rękach terrorystów. Można powiedzieć, że zostawiła nas samym sobie. Zdradziła. Rząd, który powinien zareagować, gdy straciliśmy nasze domy, nie zrobił nic. Pomoc nadeszła tylko od organizacji międzynarodowych. Dlatego byliśmy zmuszeni do emigracji.

Ja uciekłem w nocy z 7 na 8 sierpnia ubiegłego roku w dramatycznych okolicznościach. Z Mosulu praktycznie uciekli już wszyscy wyznawcy Chrystusa, zarówno z Kościoła chaldejskiego jak i syryjskiego.

Ja i wierni z mojej diecezji - w sumie około 50 tysięcy osób - uciekliśmy do Kurdystanu. Kurdowie szanują nasze tradycje i zwyczaje. Zostaliśmy tam dobrze przyjęci. Jednak żyjemy w rozproszeniu. Zamieszkaliśmy w 57 małych miejscowościach. Największa grupa jest w Erbilu, stolicy irackiego Kurdystanu.

- Z informacji, które do nas docierają wynika, że i tam nie jest wam łatwo.

- To prawda. Nie mamy za co żyć, bo nie ma dla nas pracy. Mieszkamy w namiotach, bo bardzo dużo płaci się za wynajęcie mieszkania. Nie lepiej mają ci, którzy udali się do Libanu lub Jordanii. To wszystko można by jakoś znieść, gdyby nie fakt, iż zdajemy sobie sprawę, że droga do wyzwolenia coraz bardziej się oddala. Dlatego tak duża grupa ludzi opuściła Irak i uciekła do innych krajów. Do Jordanii, Libanu, Turcji, także do Europy. Ci, co pozostali, oczekują rozwiązania, ale go za bardzo nie widać.

- Wiem, że przyjechał ksiądz do Europy z konkretną propozycją w sprawie pomocy uchodźcom. W jaki sposób możemy Wam pomóc?

- Pierwsza rzecz, to pomóżcie skończyć wojnę. Po drugie, pomóżcie tam, na miejscu. Po trzecie, zastanówcie się, kogo do siebie zapraszacie. Bo to, że ktoś mówi, iż jest uchodźcą, nie znaczy, że rzeczywiście nim jest. Moja propozycja jest taka, że jeżeli już przyjmujecie uchodźców, to bierzcie ich w grupie, np. sto rodzin wraz z ich kapłanem. Wtedy uchodźcy zachowają swoją tożsamość. To oczywiście tylko rozwiązanie prowizoryczne, dopóki ich tereny, ich wioski nie zostaną wyzwolone. Wtedy będą mogli powrócić do swojego kraju. Jeżeli będą żyli w rozproszeniu, przestaną istnieć jako wspólnota.

Skoro o pomocy mowa, jako ludzie wiary, liczymy przede wszystkim na modlitwę. Modlitwa ma wielką moc, zmienia nie tylko tego, kto się modli, ale i tego, za którego się modlimy. Pomoc materialna też jest pilnie potrzebna. Najlepszą formą tej pomocy jest zaangażowanie w projekty, odpowiadające na konkretne potrzeby. Młodzież z Francji np. dostarczyła prześladowanym leki. Zbudowali tam piekarnię, a w tej chwili ze starych przyczep budują kościół. Potrzeby są ogromne. 200 tys. dolarów, które otrzymałem z USA, a które przeznaczałem na operacje chirurgiczne dla najbardziej potrzebujących, wystarczyło zaledwie na pięć miesięcy. Pomoc od dużych, międzynarodowych organizacji także dociera, ale bywa źle rozdzielana.

- Wielu Polaków, ale także mieszkańców innych europejskich krajów, obawia się islamizacji naszego kontynentu. Czy te obawy są uzasadnione?

- Rozmawiałem z przedstawicielami wielu krajów, m.in. Kanady, Francji, Niemiec. Wszystkim tłumaczę, że Europa może mieć problemy, bo otworzyła swoje drzwi dla wszystkich. W mojej opinii, do każdego, do każdej grupy trzeba podchodzić inaczej. Nas - mam na myśli chrześcijan z Iraku - nie trzeba się bać. My nie chcemy tworzyć żadnego getta irackiego na polskiej czy niemieckiej ziemi. Jesteśmy pokojowo nastawieni. Chcemy pracować i wnosić swój wkład w rozwój społeczeństw, w których przyjdzie nam żyć. Chrześcijanie w Iraku byli grupą najbardziej wykształconych, solidnie pracujących obywateli. Są bardzo inteligentni. Tam, gdzie pojadą, zachowują język, kulturę, zwyczaje. Dlatego nie będą mieć problemu z powrotem w rodzinne strony. Jak się rozproszą, to po kilku latach stracą swoją tożsamość.

- Pewna część moich rodaków już przyjęła uchodźców. Dała im dach nad głową, zapewniła środki do życia. Większość po cichu uciekła do Niemiec.

- Nie potępiałbym ich. Jest normalną rzeczą, że ludzie szukają miejsca, gdzie się żyje lepiej i dostaje się większą pomoc. W Polsce jest trudniej o pracę i pomoc państwa nie jest też duża. Proszę zauważyć, że uciekają, jeżeli przyjeżdżają sami lub w małej grupie. Wtedy szukają miejsca, gdzie będą mieli swoje środowisko, aby mogli czuć się dobrze.

- Ilu chrześcijan jest obecnie w Iraku?

- Teraz to już nikt tego nie wie. Było ponad milion, a obecnie jest przypuszczalnie ok. 200 tys. Są z różnych terenów i różnych Kościołów. Nasza wspólnota, ok. 50 tys. osób, tworzy Kościół chaldejski, który uznaje zwierzchność papieża i jest z nim w łączności. To potomkowie starożytnych chrześcijan, którzy zamieszkiwali Mezopotamię przez wiele lat, od pierwszego wieku po Chrystusie i pozostali wierni chrześcijaństwu pomimo inwazji islamu w VII wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski